Rozdział 19

8.2K 504 33
                                    


Dźwięk ciała, które uderzyło o posadzkę, przywrócił Toma do rzeczywistości. Co tu się do cholery stało? Działał bardzo impulsywnie, ale nawet nie zauważył, że jego adoratorka została pożarta przez bazyliszka, który stał koło niego. Rzucił się jak najszybciej w stronę kabiny, wiedział już co tam się stało.

— Hermiono, nie umieraj.

Błagał, gdy tylko usiadł przy niej. Serce uderzało w jego klatkę piersiową tak mocno, że miał wrażenie, że zaraz miało wyskoczyć. Ból sprawiało mu wszystko, co teraz widział. Kobieta była w opłakanym stanie.

— Co robimy z tą dziewczyną, która jest w moim brzuchu?

Niczym nie wzruszony wąż, spojrzał na swojego pana. Był młody ale jakże inteligentny. Na takiego potomka czekał właśnie sam Salazar Slytherin.

— Jeszcze to, wiedziałem, że o czym zapomniałem.

Riddle westchnął na samą myśl o bazyliszku. Nie chciał prowadzić rozmowy z tym obślizgłym gadem. Zupełnie wypadło mu z głowy, co działo się raptem kilka minut temu. Gdy tylko usłyszał krzyki, od razu zareagował. Był pewien, że wiedział komu groziła ta dziewczyna, nie pomylił się, to jej wina, że była akurat w tym miejscu, w tym czasie, gdy właśnie on wychodził z komnaty. Sama zgotowała sobie taki los, powolną śmierć w ciele bazyliszka.

— Nie da się już nic z tym zrobić, jedyne co nam pozostaje to zamaskować jej śmierć —powiedział sługa. 

Tom wzruszył tylko ramionami. Wiedział, że jedyną osobą, która będzie wiedziała o zaginięciu była Hermiona. Ona nie była zdolna, żeby go wydać. Widział wcześniej wiele razy jak sprawiało jej przyjemność jak utożsamiała się z samym Slytherinem. 

Był też drugi powód. Bez jego ingerencji na pewno by już nie żyła. Musiał to zrobić. Z wielkim bólem w sercu, musiał zatroszczyć się o to, żeby nic nie pamiętała.

— Co zamierzasz?

Rozmyślania przerwał mu dźwięk stwora, który położył swój ogromny pysk na kafelki w łazience. Odwrócił się w jego kierunku. Nie za bardzo wiedział, że  wysyłał go nieświadomie na kolejne lata uśpienia.

— Nie przychodź więcej, moja odpowiedź brzmi nie.

Wielki łeb pokiwał tylko z uznaniem. Wejście do Komnaty Tajemnic otworzyło się za sprawą syku. Jeszcze raz spojrzał przelotnie na swojego byłego pracodawcę.

— Jesteś inny niż twój przodek, szanuj tą cechę, a wyjdziesz na tym bardzo dobrze, tym czasem, poczekam tu kolejne lata, na kogoś zdolnego otworzyć to miejsce, gdzie drzemać będzie całe zło tego świata. Tym razem będę miły, następnym - niekoniecznie.

Dało się słyszeć śmiech, śmiech tego potwora, a zaraz nie było po nim ani śladu. Zadziwiające było to jak szybko wszystko, co planowało się wiele lat uciekło. Czas powrócić do rzeczywistości. Spuścił głowę w dół. 

Taka piękna, jej bujne brązowe włosy na jego kolanach były takie śliczne. Cała ona sprawiała, że przyjemne ciepło rozpływało się po ciele chłopaka. Zacisnął palce na różdżce. Musiał to zrobić, czy tego chciał czy nie. Nie wiedział, nie miał pojęcia, czy zaklęcie wyszło tak jak przewidywał. Rzucał je tylko raz, raz jedyny na swojego wuja. Wiedział, że ta padlina nim była, jednakże nie potrafił zrozumieć, dlaczego czuł jedynie nienawiści. Czy może przysłonić wszystko, dosłownie wszystko, co w życiu było ważne?

— Obliviate.

Z koniuszka tego magicznego patyka wypłynął jasny niebieski promień, który ugodził w głowę dziewczyny. Nie mogła nic czuć, zaraz potem przerwał połączenie. To musiało wystarczyć.

Zmienię czas, by z Tobą być | TomioneWhere stories live. Discover now