70.

5.1K 298 248
                                    

 – Jesteś niepoważna, co ci strzeliło do głowy? – krzyknął Snape, gdy wreszcie znaleźli się w jego salonie. 

 Mężczyzna krążył niespokojnie po pokoju, od czasu do czasu gestykulując gwałtownie. Cassandra nie była w stanie sobie przypomnieć, czy widziała go kiedykolwiek w takim stanie. Mistrz eliksirów westchnął, wyraźnie niezadowolony; młoda kobieta nie była do końca pewna, jaka emocja przeważa w jego zachowaniu – gniew czy irytacja?

 – Jak mogłaś zrobić coś takiego? Zaprzepaściłaś swoją szansę na rozpoczęcie samodzielnej kariery! Gdybyś powiedziała im prawdę, wszyscy najbardziej cenieni mistrzowie dostrzegliby w tobie osobę dorównującą im wiedzą i talentem. Rozumiesz to? Nie masz pojęcia w jaki sposób by cię wtedy traktowali! – mówił głośno. 

 Wreszcie zatrzymał się naprzeciw siedzącej w ciszy Ślizgonki.

 – Jonkins, powiedź coś, do cholery. Jeszcze w życiu nie wytrąciłaś mnie z równowagi, tak jak zrobiłaś to dzisiaj. Obyś tylko miała bardzo dobre wytłumaczenie!

 Cassandra spojrzała na jego rozgniewaną twarz, opierając brodę na dłoni. Severus przygładził swoje włosy, prostując się. Skrył swoją twarz za dłonią, a następnie pomasował swoje skronie i ucisnął nasadę nosa.

 – Słucham – oznajmił, już o wiele spokojniej.

 – Zrobiłam to tylko z jednego powodu – stwierdziła Cassandra. – Ale nie zdradzę ci go, dopóki całkowicie się nie uspokoisz. 

 – Mów – odparł Snape, zasiadając na kanapie.

 – Myślałam o tym już od dawna – zaczęła, starannie dobierając słowa. – Od momentu, w którym odkryłam twoje osiągnięcia. Nie chciałam się pogodzić z faktem, że osoba o takim darze, o tak wysokiej inteligencji może kiedykolwiek odejść w zapomniane. I nie obraź się, Severusie, ale tak byłoby, ponieważ te wszystkie eliksiry, których jesteś twórcą, w żadnej książce nie są opatrzone twoim imieniem. 

 Severus oparł czoło na dłoniach, wpatrując się tępo w podłogę, jednocześnie z uwagą słuchając monologu swojej uczennicy.

 – Nie podobało mi się to, a w zasadzie sprawiało, że byłam bardzo zdołowana. Fakt, że byłeś śmierciożercą nie powinien czegokolwiek zmienić. Każdy w swoim życiu popełnia błędy, ale to nie znaczy, że ktokolwiek ma prawo do wymazania takich osiągnięć. 

 Cassandra powoli zsunęła się z fotela i podeszła do Severusa, łapiąc go delikatnie za dłoń. Mężczyzna pozwolił młodszej kobiecie zabrać jego rękę, z którą po chwili splotła palce, patrząc w jego ciemne oczy.

 – Wiedziałam, że jeśli powiem, iż chcesz odkupić swoje winy, gdyż wynalazłeś eliksir na skutki uboczne Cruciatusa, wszystko zmieni. Dlatego to zrobiłam. Żebyś wreszcie zyskał rozgłos, na jaki w zupełności zasługujesz. – Z tymi słowy Severus przyciągnął Cassandrę do siebie, a ta usiadła mu na kolanach i wtuliła się w jego ciało. 

 – Może i zasługuję na rozgłos, ale na pewno nie zasługuję na to, co dla mnie robisz – szepnął, patrząc jej w oczy.

 – Tę kwestię proszę zostawić mnie – odparła, a Snape roześmiał się, by po chwili pocałować kobietę swego życia. – Cassandro – mruknął, jego głos pełen emocji, które od dawna skrywał. – Czy byłabyś w stanie podarować mi coś jeszcze?

 – Co takiego?

 – Resztę życia spędzoną u mego boku. 

 Młoda kobieta uśmiechnęła się, czując napływające do oczu łzy szczęścia.

 – Oczywiście. – Przytuliła go mocno, a następnie ponownie pocałowała. – O niczym innym nie marzyłam. 

 – Kocham cię. 

 – Ja ciebie też, Severusie. 

 Dla tych dwojga chwila ta mogłaby się nigdy nie kończyć, jednak jak to w życiu najczęściej bywa, nie zawsze wszystko idzie tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. I tak też było w tym przypadku, gdyż nic z owych wydarzeń nie miało miejsca. Cassandra siedziała właśnie nieopodal grobu swego ukochanego, poległego w czasie Bitwy o Hogwart, zupełnie ignorując rwący, jesienny wiatr, wiejący od wschodu.

 Był chłodny październikowy wieczór, na niebie nie było wielu chmur, dlatego z łatwością można było obserwować powoli pojawiające się gwiazdozbiory.

 – Cassandro! – zawołała Minerwa McGonagall, idąc w stronę nauczycielki eliksirów.

 – Zmarzniesz, proszę, wejdź do środka.

 – Spokojnie, pani profesor – odparła młodsza kobieta, stosując formułkę grzecznościową mimo tego, że Minerwa była jej koleżanką z pracy. – Mam na sobie zaklęcie rozgrzewające. 

 Profesor McGonagall stanęła obok opiekunki Slytherinu, wpatrując się razem z nią w wiele nazwisk umieszczonych na tablicy upamiętniającej ofiary wojny toczonej z Voldemortem i jego zwolennikami. Obie kobiety przez jakiś czas nie odezwały się, składając niewerbalny hołd poległym – zarówno tym, po stronie Zakonu Feniksa, jak i tym, wspierającym Lorda Voldemorta.

 – Nigdy nie zrozumiem, jak ktoś może omamić tak wiele umysłów, by te poszły za nim na wojnę – oświadczyła Minerwa, szczelniej okrywając się jesiennym płaszczem. – Podobnie, jak nie wiem, dlaczego zawsze najbardziej wartościowe dla świata osoby muszą polec.

 – Kiedy jest pani w ogrodzie, które kwiaty pani wybiera? – spytała Cassandra po chwili, zaklęciem odgarniając liście, pokrywające część nagrobku. 

 – Te najpiękniejsze – odparła dyrektorka. 

 Cassandra skinęła głową, przejechała z czcią dłonią po wyciosanych w marmurze literach, układających się w napis: "Severus Snape". Po raz ostatni tego dnia spojrzała na pomnik, po czym razem z byłą nauczycielką transmutacji, a obecną panią dyrektor Szkoły Magii i Czarodziejstwa, powróciła do zamku. 

 – Pani profesor! – usłyszała jedną ze swoich wychowanek.

 – Słucham? 

 – Wszędzie pani szukałam – odpowiedziała drugoklasistka o bardzo jasnej cerze i równie jasnych włosach.

 – Muszę z panią bardzo pilnie porozmawiać.

 – Już dobrze, jestem do twojej dyspozycji – oznajmiła Cassandra. – Do jutra, pani profesor.

 – Do jutra, Cassandro.

 Z tymi słowy dwie kobiety rozeszły się, każda w swoje strony. Cassandra, siedząc w gabinecie, niegdyś należącym do Severusa, wysłuchała z największą uwagą przejmującej historii młodej dziewczyny, w której Cassandra widziała młodszą siebie. Potem opiekunka Slytherinu udała się ze swoją wychowanką do kuchni, polecając jednemu ze skrzatów wręczenie młodej Ślizgonce kubka gorącej czekolady z piankami. Kiedy Cassandra przeszła przez przejście, jej młoda uczennica oznajmiła: 

 – Dziękuję za wszystko, pani profesor. Ale czy mogłaby pani zrobić dla mnie coś jeszcze?

 – Oczywiście – odparła Cassandra, prowadząc uczennice do pokoju wspólnego.

 – Bardzo bym chciała, żeby się pani częściej uśmiechała – wyznała. – Dobrej nocy, pani profesor.

 – Dobranoc. Młoda Ślizgonka wślizgnęła się do dormitorium, zostawiając Cassandrę samą ze swoimi przygnębiającymi myślami na środku korytarza.

 – Postaram się – szepnęła po dłuższej pauzie, powracając do komnat.



Złap mnie na innych platformach:
https://www.tiktok.com/@callmeclaudii
https://www.youtube.com/c/callmeclaudii

https://www.twitch.tv/callmeclaudii

Dziewczyna Ze SlytherinuWhere stories live. Discover now