23. The other one...

5.9K 324 320
                                    


Godzina 20.05 Czas – start.

Sherlock napisał szybko wiadomość, po czym wysłał ją. Teraz musi tylko poczekać. Nie wątpił, że jego wiadomość nie zostanie zignorowana, jednakże... igrać z ogniem, tylko po to by ujarzmić bestię – było ryzykowne. Czy było warto?

Sherlock spojrzał na Babet, która wpatrywała się w nocne niebo.

Dla niej? Warto.

Z daleka zaczęło ich dobiegać wycie syren, zwiastujące zbliżanie się policji.

- Może wrócisz na Baker Street? – zapytał Sherlock, spoglądając na Babet, która była cała przemoczona – nie licząc płaszcza, który ofiarował jej Sherlock, gdy wyciągnął ją ze stawu.

- Nie ma mowy... jest mi całkiem ciepło. Mogę nawet oddać ci płaszcz... - nie chciała wracać do mieszkania przed rozwiązaniem zagadki, chociaż... została już poniekąd rozwiązana.

- Nie, nie... - pokręcił głową. Miał koszulę i marynarkę, więc było mu ciepło. – Co robisz? Powiedziałem, że nie chcę płaszcza... - powiedział, gdy zobaczył, że dziewczyna rozpina guziki swojego okrycia.

- Mam lepszy pomysł. Płaszcz jest jeszcze suchy, więc... Sherlock, dobrze by było, gdybyś się teraz odwrócił... - płaszcz Sherlocka już leżał na ziemi. Teraz dziewczyna rozpinała guziki swojego wojskowego płaszcza.

-Yyy... dobrze... - Sherlock odwrócił się zmieszany. Babet szybko zdjęła z siebie mokre ubrania, zostając w samej bieliźnie i butach, po czym założyła płaszcz Sherlocka i zapięła guziki. Teraz była prawie sucha. Tylko jej buty wydawały dziwne dźwięki, gdy przestępowała z nogi na nogę.

- Już się przebrałam... - oznajmiła Sherlockowi, po czym położyła mokre ubrania na ziemi. Ze swojego płaszcza wydobyła telefon i sprawdziła, czy działa. Działał, w końcu producenci zapewniali, że jest wodoodporny, ale nigdy nic nie wiadomo.

Sherlock odwrócił się i spojrzał na dziewczynę. Stwierdził, że wygląda... słodko? w jego płaszczu.

- Mądrze wybrnęłaś. Teraz nie musimy wracać na Baker Street... - podszedł do niej blisko, po czym założył kołnierz jej płaszcza tak, że teraz ciasno opatulał szyję i (do tej pory odkryty) dekolt dziewczyny. – Nie mam czasu chodzić z tobą po lekarzach... – powiedział, usprawiedliwiając swoje postępowanie. O... czyli chodziłby z nią, gdyby zachorowała?

Babet uśmiechnęła się lekko. Sherlock powinien ugryźć się w język za każdym razem, gdy coś robi (według niego) dziwnego. Z jednej strony miły gest, z drugiej – sprzeczny komentarz. I jak tu domyślić się, o co tak naprawdę mu chodzi?

Równo z zatrzymaniem się dwóch pojazdów policyjnych – zatrzymała się również czarna ciężarówka.

Jeden z policjantów chciał odprawić nieoznakowaną ciężarówkę, ale mężczyzna, który uchylił szybę w samochodzie, zaczął z nim dyskutować. Babet nie słyszała słów, a z tej odległości nie widziała za bardzo ruchu warg mężczyzny z ciężarówki. Ciekawe – czy mogłaby odczytać z nich, co mówi mężczyzna? Sherlock na pewno posiadał taką zdolność... musi zacząć się tego uczyć.

Do Detektywów podszedł Lestrade.

- Sherlock... Babet... - skinął im na przywitanie. – Nie jestem pewien, czy Scotland Yard może mieszać się w sprawy Rządu. Zabito agenta, więc podejrzewam, że... - do Lestrada podszedł policjant, który miał pozbyć się ciężarówki.

- Sir? Można na słowo? – zapytał zmieszany, patrząc na dziwną parę, która stała obok jego przełożonego.

- Mów, o co chodzi, Wood.

Uczennica Sherlocka HolmesaWhere stories live. Discover now