Prolog

222 15 4
                                    


Wszyscy znamy doskonale ten dźwięk. Przeciągły świst i gwizd, niosący nadzieję dźwięk niezaciągniętych hamulców statku kosmicznego pod postacią niebieskiej budki. Nie da się go pomylić z żadnym innym i nie da się nie uśmiechnąć, gdy dotrze on do naszych uszu. Tak jest, moi drodzy, chodzi tu o dźwięki TARDIS. Bo właśnie ten dźwięk rozległ się w szczerym polu nieopodal pewnego wielkiego zamku jednej wiosennej nocy...

Gwiazdy stały już wysoko na widnokręgu, a blask księżyca przyćmił wspomnienie o słońcu, gdy drzwi niebieskiej budki otworzyły się na oścież. Najpierw wychyliła się zza nich jedna głowa. Głowa blondwłosej, pyzatej dziewczyny. Ta zamrugała kilkakrotnie i opuściła pokład TARDIS. Ubrana była w osiemnastowiecznym stylu, choć bardziej jak kapitan statku, niż dama z tamtego okresu. Westchnęła dość głośno i wygięła się do tyłu.

- Nadal uważam, że to nie najlepszy pomysł – dobiegł zza drzwi TARDIS kobiecy głos.

Chwilę potem w polu stały już dwie dziewczyny, tyle że ta druga z nich miała ciemne, pofalowane włosy o czerwonych końcówkach i ubrana była zgodnie z realiami XXI wieku. Za nimi w pole wybiegł wysoki mężczyzna o czarnych, długich, lekko falowanych włosach, z piegami na policzkach w śmiesznych goglach i długim, bordowym surducie. Na nogach miał wysokie, ciemne, sznurowane buty, a na głowie szeroki kapelusz. Twarz miał umazaną w sadzy, którą otarł rękawem surduta i jęknął rozpaczliwie, rozkładając swoje długie ręce.

- Ustańcie na chwilę wszyscy w jednym miejscu – poprosił rozpaczliwie – Chodźcie tu – krzyknął jeszcze do wnętrza TARDIS i ściągnął swoje nakrycie głowy.

Jego włosy odstawały na wszystkie strony, a część z nich była zielona. Dlaczego? To już całkiem inna historia. W każdym razie z pokładu statku kosmicznego od postacią niebieskiej budki wygramoliły się jeszcze dwie osoby. Ostroucha dziewczyna w tajemniczym, fioletowym kombinezonie i krótkich, lśniących włosach oraz chłopak o ciemnej karnacji, ostrzyżony po żołniersku i ubrany zresztą podobnie, bo w spodnie moro i biały podkoszulek. Oboje stanęli w szczerym polu i tak jak dwie pierwsze dziewczyny spojrzeli wyczekująco na zrozpaczonego mężczyznę.

- Okej – odezwał się właściciel osmalonej twarzy i czarnych włosów z zielonymi przebłyskami – Trochę się pogubiłem. To się zdarza po regeneracji. To już moja piętnasta twarz i powinienem przywyknąć, ale kurde tak nie jest. Grunt, że mam ręce, głowę i inne narządy na miejscu. Chyba...

Dziewczyna w osiemnastowiecznym płaszczu uniosła brew i zrobiła krok w stronę mówiącego. W milczeniu przyjrzała się bardzo uważnie jego twarzy, wprawiając i jego, i wszystkich pozostałych w niemałą konsternację. Bezczelnie gapiła się w oczy mężczyzny, jakby próbowała coś rozgryźć.

- Taaaa... Ty jesteś kochana Martuś, bez wątpienia.

- Skąd wiesz kim jestem? – wysyczała w odpowiedzi dziewczyna – I czemu porwałeś mnie z mojego okrętu.

- O? To ty mnie nie znasz? Jestem Doktor!

- Jaki Doktor? – spytała.

- Po prostu Doktor. No przecież wiesz. Nie zgrywaj się.

Na twarzy dziewczyny odmalowała się konsternacją, którą z tak bliska Władca Czasu dostrzegł bez problemu. Odsunął się więc o krok i uśmiechnął bezczelnie, rozkładając ramiona jakby w oczekiwaniu, że dziewczyna rzuci mu się na szyję.

- Nie znam cię – odparła tylko – Ale ty najwyraźniej znasz mnie. Kapitan Martha Jones, jakby ktoś jeszcze miał wątpliwości.

Wśród zebranych poniósł się tylko dziwny pomruk, a Doktorowi zrzedła mina.

- A więc to dzień, w którym mnie poznajesz – stwierdził z przykrością – No cóż. Twoja przyszłość maluje się w takim razie bardzo kolorowo. Ale teraz musisz uzbroić się w cierpliwość. A teraz... Ty – palec kosmity wystrzelił w stronę ostrouchej dziewczyny w kombinezonie.

- Paulus. Lady gwiezdnej floty F195. Glurianka. Chyba więcej przypominać nie musze, Doktorze...

- Przypominać? – odparł na to kosmita – Wygląda na to, że w naszym wypadku jest na odwrót. Lady, pierwszy raz cię widzę.

- Och...

Na to zdziwione westchnienie Doktor tylko wzruszył ramionami i okręciwszy się na stopie wbił spojrzenie w żołnierza o gniewnie zmarszczonych brwiach. Przez chwilę szukał w głowie informacji o tym osobniku, a gdy odkrył ich szczątki, uśmiechnął się szeroko. Zwykle nie przepadał za żołnierzami, ale ten był pociesznym przedstawicielem ludzkiej rasy z okresu pierwszej wojny...

- Bartolomeusz.

- Wystarczy Bartolo. Podróżowałem z twoją czternastą regeneracją.

- Tak, tak – potwierdził kosmita – Pamiętam. Została jeszcze...

- Monica – odezwała się ostatnia dziewczyna, ta o czerwonych końcówkach – Dwudziesty pierwszy wiek, Ziemia. Słyszałam plotki o niebieskiej budce i postanowiłam to sprawdzić. Wpadłam do środka akurat na twoją regenerację. I nadal uważam, że to nienajlepszy pomysł, by przeprowadzać taką rozmowę w pierwszym lepszym miejscu.

Wszyscy popatrzyli po sobie nawzajem. Jedni z radością, inni z gniewem, zaciekawieniem, frustracją i innymi takimi. Na chwilę zapadła cisza, podczas której porozglądali się na boki. Koniec końców Doktor postanowił zaryzykować.

- A co może się nam stać w środku szczerego pola?

I w tamtej chwili na niebie dookoła nich zabłysły światła latających karoc, a nie wiadomo skąd dobiegł ich potężny, dudniący głos...

- Ręce do góry, jesteście otoczeni. Podać personalia, zawód i zamiary.

Na to Władca Czasu uśmiechnął się tylko szeroko, przypominając sobie jedną ze swoich wcześniejszych twarzy i skłonił się głęboko.

- Doktor, Doktor, zabawa. A to moi kompani.

Jego niebieska budka zwana TARDIS  II Doctor WhoWhere stories live. Discover now