Musimy biec i to się już nigdy nie zmieni

104 5 1
                                    


Znacie to uczucie, kiedy znajdujecie się na przyjęciu pełnym obcych osób? W sumie nie wiecie jak tam trafiliście, tak po prostu wyjść się nie da i w dodatku wszyscy się na was gapią jakbyście zrobili coś złego podczas gdy wy, do cholery jasnej, tylko stoicie pod tą ścianą i macie ochotę zapaść się pod ziemie?! Jeśli tak, to pomnóżcie to uczucie razy dziesięć, dodajcie światła reflektorów, głośny turkot, wariata, który porwał was z waszych czasów i planety, to będziecie mieć minimalne pojęcie, jak czuła się garstka ludzi stercząca na środku pewnej ogromnej sali. Znaczy najpierw sterczeli w środku szczerego pola, ale miejsce ich pobytu zmieniono bardzo szybko i wbrew ich woli.

Na ich czele stał wspomniany już wcześniej wariat o długich, czarnych włosach, co to porwał sobie ludzi i nie ludzi z ich czasów i planet ot tak, dla zabawy, albo napatoczyli mu się całkowitym przypadkiem. Stał i szczerzył się od ucha do ucha, a jego piwne oczęta lśniły zawadiacko. Nie ma sensu opisywać postawy każdego po kolei, bo pozostali nic konkretnego nie robili prócz rozglądania się na boki i klnięcia jak szewc. Trudno im się zresztą dziwić, bo sytuacja, w której ich postawiono była co najmniej niekomfortowa. Stali na środku ogromnej sali, przed wielkim tronem na którym spoczywała zielona postać o galaretowatym kształcie. Ta bliżej nieokreślona substancja, którą Doktor kazał im nazywać królem odziana była w królewskie szaty, a na jej czubku spoczywała korona. Straż i służba przypominała przynajmniej człekokształtne postacie, choć posiadali więcej par odnóży i oczu.

- Król jest chory – wyjaśnił im Doktor – Przypomina gluta, bo jest w zaawansowanym studium igijani. Paskudne choróbsko co to zamienia człowieka czy nie w galaretę. A teraz wybaczcie, bo wygląda na to, że powinienem pertraktować z królem. Chyba naruszyliśmy jakieś prawo tratując moją TARDIS pola należące do Korony.

W odpowiedzi Władca Czasu usłyszał tylko pacnięcie ręki o czoło w wykonaniu Lady Paulus. Glurianka zdawała się mieć niejakie pojęcie o podobnych wybrykach kosmity. Podobnie żołnierz, który jednak zbył tę sytuację cichym śmiechem.

W każdym bądź razie po tych słowach Doktor wysunął się jeszcze bardziej naprzód by odbyć niejaką konwersację ( jeśli można to tak nazwać ) z galaretowatym władcą. Przy tym, oczywiście, miał nadzieję na wyciągniecie ich wszystkich z tych, teoretycznie, niewielkich tarapatów, bo już sama obecność czwórki towarzyszy, nie wszystkich mu znanych, sprawiała jako takie trudności.

Tymczasem nasza wesoła czwóreczka postanowiła wziąć sprawy we własne rączki i przynajmniej poznać się lepiej, choć nie wszyscy byli w tej drugiej kwestii entuzjastycznie nastawieni.

- Dobra, ja też się trochę pogubiłam – odezwała się Paulus – Bo ja to w sumie was znam. I trochę obawiam się, że skoro nikt nie zna mnie... Cóż. Widać ja już nie wrócę na pokład cudnej TARDIS, ale do rzeczy. Bartolo już zna przynajmniej Doktora, ale dziewczęta są tu jak widać obce.

- Bartolo? – wtrącił się żołnierz – Taka poufałość lady?

- Jeszcze przywykniesz – odparła na to, szczerząc swoje wyjątkowo ostre ząbki – Monia. Co ty wiesz o Doktorze?

Wywołana okularnica o czerwono zakończonych włosach dopiero w tamtej chwili odwróciła się do reszty, bo wcześniej wbijała uparcie spojrzenie w strażników i smyrała ołówkiem po małym notesiku. Wbrew pozorom jednak nie robiła notatek, a szkice.

- Nasza artystka – zachichotała Paulus, przykuwając na dobre uwagę Monici.

- E... Wiem tyle, co z plotek. I sporo mi się tu nie zgadza. Niebieska budka pojawiająca się tu i ówdzie w różnym czasie, w różnych miejscach z kosmitą wewnątrz. Tyle zdołałam wymuskać. Tyle, że okazuje się, że wszystko w co wierzyłam, wszelkie prawa fizyki... Bo ta budka...

Jego niebieska budka zwana TARDIS  II Doctor WhoDonde viven las historias. Descúbrelo ahora