Rozdział 8

208 17 4
                                    

 - Ty! - wrzasnęła Wiktoria biegnąc korytarzem w kierunku Małgorzaty. Wściekłość malowała się na jej twarzy. Małgorzata wyglądała tak, jakby nie była niczego świadoma.

- Poszłaś po maestra? Miałaś ratować życie mojej córki - dama uniosła się gniewnie na księżniczkę

- JA mam ratować twoje dziecko, podczas gdy ty za moimi plecami spisujesz z Tudorem? ZABIŁAŚ...MOJEGO..OJCA! Ty i ta nic nie warta ździra!

- Jak ty się wyrażasz o swojej kuzynce?!

- Kuzynce? - łzy napłynęły do oczu Wiktorii - Konstancja jest nic nie wartą ździrą, która przyjechała tutaj by odebrać mi tron! Oddała się Henrykowi by przypuścić atak na mego ojca! Nienawidzę was! A Ty! - Wiktoria Anna wymierzyła palec w ciotkę - Ty zapłacisz za śmierć mojego ojca! Zabiję Cię, rozumiesz? Oddasz życie za życie! I nie, nie pójdę po maestra. Obie jesteście warte śmierci - po tych słowach dziewczyna odeszła gniewnym krokiem. Ludzie oglądali się na ich kłótnie przez dobrą chwilę, po czym uniknęli wzroku wściekłej Małgorzaty która długo, długo grzmiała na każdego kto tylko nań spojrzał. Dziewczyna długo jeszcze słyszała wrzaski ciotki, zmieszane z płaczem. Ona sama była w rozsypce, więc udała się do sali małej Rady. Tam, skryta w mroku i oddalona od gapiów, wybuchnęła płaczem. Jej piękna, brzoskwiniowa cera od razu zmieniła kolor od płaczu. Ciało drżało, nie mogła ustać na nogach więc uklęknęła. Czerwoną od płaczu twarz przyłożyła do zimnej posadzki, wciąż łkając.

- Księżniczko? - odezwał się głos z mroku. Dziewczyna wstrzymała oddech, uniosła głowę a następnie rozejrzała się dookoła. W końcu dostrzegła Vincenta, który siedział przy oknie ukryty w mroku.

- Vincent... - wyszeptała, wycierając gwałtownie łzy - Obiecaj, że nikomu nie powiesz!

- Co się stało? - spytał klękając naprzeciwko niej - Ty.. ty płakałaś!

- Nieważne. Vincent.. - dziewczyna połknęła napływające na nowo łzy - Musimy stracić Konstancję i Małgorzatę! To ONE zabiły ojca! Ponadto Henryk Tudor zamierza złożyć nam wizytę. Jest przekonany, iż zostanę jego małżonką! Nie możemy do tego dopuścić! Chciałabym odnaleźć także prochy ojca.. ale nie wiem gdzie jest... nigdy go nie pochowam.. nigdy nie zazna spokoju - po tych słowach znów wybuchnęła płaczem. Vincent zawahał się przez chwilę, ale tylko przez chwilę. Jego ramiona bezpiecznie oplotły drobne ciało księżniczki, a ta wtuliła się w niego znów wybuchając płaczem.

- Nie płacz - jego dłoń gładziła jej długie, miękkie włosy - Tylko nie płacz. Pokaż im siłę, jaką posiadasz. Pokaż, że nie powinno się z Tobą zadzierać! Pokaż im siłę, jaką podarował Ci ojciec!

- Vincent, ale ja go nie pochowam rozumiesz?! On nie zazna spokoju! JA mam być królową?! Sama? Kto mi pomoże? Każdy czeka na mój najmniejszy błąd! Nie poradzę sobie.. jestem dzieckiem. Może inna dziewczyna umiałaby pokazać pazur, ale ja... ? Ja jestem sama. Małym dzieckiem,  błądzącym we mgle..

- Jesteś silniejsza niż myślisz - podsumował mężczyzna gładząc jej policzek - Nawet jeśli będzie trzeba poprowadzić wojnę, to ją poprowadzimy. A teraz wstań, umyj twarz i chodź. Zobaczymy co się dzieje z Konstancją, ogłosimy wyrok i dowiemy się wszystkiego o Henryku Tudorze.

Pomógł jej się podnieść i opuścili salę. Równe kroki dudniły między murami, gdy z dumą kroczyli przed siebie. Zupełnie, jakby byli małżeństwem. Jedno, proste spojrzenie i ta równowaga między nimi..to wzbudzało zainteresowanie. Wiktoria, młoda kobieta obok dojrzałego Vincenta. Niegdyś próbował nią manipulować, by dostać się do władzy lecz teraz trudno było nie czuć czegoś wyjątkowego do tej małej, uroczej istotki jaką była. Postanowił zmazać swoje błędy, oraz pokazać się przyszłej królowej od jak najlepszej strony. Wciąż zdawał sobie sprawę z tego, że gdzieś tam czeka ten małostkowy dzieciak by zbliżyć się do jego królewny. Nie mógł pozwolić, by wybrała jego na potencjalnego męża. Vincent był obeznany w polityce, wiedział jak można się po niej poruszać i co jest dozwolone. Zdecydowanie był o wiele lepszym materiałem na męża dla młodej, niedoświadczonej, przyszłej królowej. Postanowił pokazać jej to, i otworzyć oczy by mogła dokonać dobrego wyboru.

Gdy weszli do jednego z pokoi, dostrzegli leżącą w łóżku Konstancję. Jej włosy były przyklejone do rozgrzanego, spoconego czoła. Oddychała nierówno, z trudem łapiąc powietrze.

- Co jej jest? - zapytała Wiktoria stojąc w progu. Maester spojrzał na nią tylko smutnym wzrokiem. Czy na prawdę wszyscy sądzili, że ona jej współczuje? Po tym co jej zrobiła?! Maester zbliżał się powolnym krokiem do czterdziestki, jednak ostatnie dni odbiły się na jego twarzy, powodując wizerunek dużo, dużo starszego mężczyzny. Odkąd młoda księżniczka pamięta był on częścią ich rodziny, pomagał, przyjmował porody oraz leczył. Lecz także pomagał w ostatnich chwilach. Tak było również tym razem. Musiał pomóc przejść przez Angielskie Poty dziewczynce, której odbierał poród całkiem niedawno.

- To Angielskie Poty, moja królowo. Objawiają się obfitym poceniem, różnorodnymi bólami, wysoką temperaturą ciała.Obawiam się, że panienka nie dożyje wieczoru..

- Bardzo mi przykro - szepnęła a Vincent spojrzał na nią zdziwiony - Zdecydowanie wolałabym, abyś zawisnęłą powieszona przez kata - to ostatnie wyszeptała bardziej do siebie, niż do maestra.

- Jesteś pewien, że śmierć zabierze ją tak szybko? - Vincent udał zaskoczonego

- Niestety. Jej ciało popada w agonię... niedawno miała majaki, widziała jakiegoś mężczyznę..

- Co mówiła?

- Że go kocha, i żeby się pośpieszył.. Panienko, poproś o zamknięcie drzwi. Musisz się czegoś dowiedzieć...

- Zamknąć drzwi! Niech strażnicy nie wpuszczają nikogo! - krzyknęła do Vincenta, który posłusznie przekazał rozkaz - A teraz mów.

- Wiesz, że darzyłem miłością was obie.. Konstancja była uparta, ale to dobra dziewczyna..

- Wiem, lecz na moją miłość nie zasłużyła w żadnym calu - szepnęła jadowicie, unosząc głowę ku górze

- Panienko, nie mów tak.. Konstancja nie była zła.. ją tak wychowano. Opowiedziała mi..

- ....bajeczkę - warknęła Wiktoria - Nic nie wartą bajeczkę. Miała swój rozum, wiedziała co czyni! Nieważne. Czy to, co ci opowiedziała jest tak ważne, że chciałeś pełnej dyskrecji?

- Konstancja spowodowała spisek. Wśród dworu są zdrajcy, a Henryk Tudor zamierza posiąść Cię za żonę..

- Może sobie pomarzyć - prawie krzyknęła - Sama wybiorę sobie męża!

- Inaczej grozi panience wojna!

- Nie interesuje mnie to. Dobij ją - księżniczka posłała umierającej kuzynce nienawistne spojrzenie a następnie odwróciła się plecami - A ja pójdę skazać jej matkę za spiskowanie.  Obie zginą za zabicie mego ojca.. zasłużyły na to - po tych słowach opuściła salę.

Nie chciała być złą królową. Chciała być dobra, mieć złote serce a kuzynka i jej ciotka wykorzystały ją doszczętnie. W dodatku czekała ją wojna, oraz brak poparcia znikąd. Mogła mieć jedynie nadzieję, że matka przyzna się oraz potwierdzi słowa ojca a jednocześnie wesprze ją w tym wszystkim. Wiktoria jeszcze nigdy tak się nie bała. W końcu od teraz musiała dbać o życie wielu, wielu ludzi którzy pokładali w niej nadzieje.

Wbrew TradycjiWhere stories live. Discover now