Rozdział 46

1.2K 94 6
                                    


W pół do siódmej wieczorem Draco aportował się do mieszkania Pottera. Na szczęście bariery ochronne nie zostały zmienione. Na stole w małej kuchni leżały torby z zakupami, a z łazienki dobiegał dźwięk prysznica.
Draco westchnął i usiadł na kanapie. Dziesięć minut później Potter wyszedł z sypialni, całkiem nagi. Zadrżał, widząc gościa.
— Czyżbyś miał randkę? — spytał Malfoy, starając się brzmieć nonszalancko.
Potter skrzywił się i zniknął. Wrócił po chwili z ręcznikiem owiniętym wokół bioder.
— Co ty tu robisz?
— Od twojego powrotu nie miałem okazji z tobą porozmawiać.
— Tak, ale... — Potter skrzyżował ręce na piersi. — Jestem teraz trochę zajęty.
— Widzę. Kiedy ona przyjdzie?
— O ósmej — odparł Harry. Nie wydawał się zdziwiony, że Draco wie o jego spotkaniu.
Malfoy zacisnął zęby.
— Nie będę udawał, że nie jestem zazdrosny.
Potter wahał się przez chwilę, a potem podszedł do kanapy i stanął tuż przed nim.
— Nie masz o co.
— Och, naprawdę? Zaprosiłeś swoją dziewczynę na przytulną, romantyczną kolację we własnym mieszkaniu, co z pewnością zakończy się seksem, a ja nie mam o co być zazdrosny?
— Mam zamiar z nią zerwać — powiedział Potter, opierając się o bok kanapy. Jego nagie udo znalazło się teraz irytująco blisko.
Draco potrzebował sekundy, żeby móc się ponownie odezwać.
— Zaprosiłeś ją, żeby zerwać? — Gdy Harry przytaknął, Draco poczuł ukłucie podniecenia. — Po co więc cała ta szopka? Czemu nie spotkasz się z nią gdziekolwiek i tego nie zakończysz?
— Nie wiem — odparł Potter, skubiąc luźne nitki tapicerki pomiędzy swoimi udami. — Uznałem, że lepiej będzie zrobić to prywatnie. Ona jest... bardzo uczuciowa.
— Ale miałeś zamiar dla niej gotować?
— Tak.
— I wziąłeś prysznic?
— Biegałem i byłem spocony.
Draco wykrzywił usta, ogarniając wirujące myśli. Rozważał powiedzenie Potterowi, że Chang po dzisiejszym wieczorze spodziewa się czegoś zupełnie innego, ale Harry wydawał się tak zatroskany zrywaniem, że mógłby zmienić zdanie, gdyby znał prawdę. Sytuacja przekształciła się w sposób, jakiego Draco nie przewidział. Przyszedł tu dziś, żeby walczyć o kochanka, ale może nie będzie takiej potrzeby. Oczywiście, nie zaszkodzi się lekko zabezpieczyć.
Uniósł wzrok, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. Czarne włosy Pottera ciągle były wilgotne, opadając na twarz, a ręcznik wokół bioder powoli się ześlizgiwał. Potter spojrzał na niego i również się uśmiechnął, wyglądając przy tym tak niewinnie i słodko, że determinacja Draco wzrosła jeszcze bardziej. Chang nie zasługiwała na tego człowieka. W odróżnieniu od niego. Wiedział, że nikt o Pottera nie zadba tak, jak on. Poczynając od teraz.
Wsunął rękę pod ręcznik. Potter otworzył szeroko oczy, ale się nie cofnął. Draco zsunął się z kanapy, uklęknął i zdjął ręcznik. Penis Pottera był już półtwardy, zapewne z powodu samego widoku Malfoya na kolanach.
— Mamy czas, prawda? — zapytał.
Potter przełknął ślinę i przytaknął.
Draco pochylił się do przodu. Erekcja Pottera rosła w oczach. Próbował działać powoli, jednak trudno było mu się oprzeć twardemu ciału pod językiem. Wtulił twarz w jego pachwinę, wdychając lekki zapach mydła, liżąc gorącą skórę i jęcząc z czystej przyjemności. Potter gwałtownie oddychał, zaciskając palce na jego głowie w miejscu, gdzie włosy były zbyt krótkie, żeby je złapać. Draco zapisał w pamięci, żeby pozwolić im odrosnąć.
Potter wydał z siebie stłumiony dźwięk, więc Malfoy szybko się odsunął.
— Jeszcze nie. Obróć się — polecił.
Oczy Pottera stały się szkliste, ale usta wykrzywione miał w uśmiechu. Przewiesił ręcznik przez poręcz kanapy i wykonał polecenie. Draco pchnął go, tak że Harry musiał złapać się za oparcie. Najpierw uszczypnął kilka razy jego pośladki, a potem rozsunął je kciukami.
— Co ty...
Draco roześmiał się i dmuchnął na właśnie odsłonięty obszar.
— Mam zamiar cię wylizać.
Ciało Pottera napięło się.
— Co?!
Draco ponownie się roześmiał.
— Słyszałeś — powiedział i przeciągnął językiem między jego pośladkami, zatrzymując się tuż przy punkcie strategicznym. Polizał najbliższą okolicę, nie dotykając samego celu.
Potter pokręcił się pod jego ustami.
— Nie jestem pewien, czy to dobry pomysł — mruknął napiętym głosem. — To znaczy... — Draco okrążał językiem jego wejście, dopóki słowa protestu nie zamieniły się w jęki.
— Zaufaj mi — poprosił. Pokręcił językiem, aż wszedł odrobinę do środka. Dźwięki, jakie teraz wydawał z siebie Potter, przypominały skomlenie.
Draco nie spieszył się, zamierzając doprowadzić Pottera do szaleństwa delikatnymi muśnięciami i łagodnym naciskiem, a potem całując go i ssąc do nieprzytomności. Oczywistym było, że nikt mu wcześniej niczego takiego nie robił i Draco bardzo się cieszył, że jest jego pierwszym.
Gdy Potter zrelaksował się pod jego dotykiem, wcisnął się w niego, pokonując niewielki opór. Słyszał, jak Harry jęczy coś niespójnie, kiedy wsuwał w niego językiem tak głęboko, jak tylko mógł, a potem nim kręcił. Wychodził odrobinę i pchał ponownie, pieprząc go w powolnym tempie. Zacisnął wargi na skórze pod ustami i ssał, póki nie poczuł, jak całe ciało Pottera się trzęsie.
— Boże... — jęknął Harry stłumionym głosem. — Kurwa, to... Kurwa.
— Tak — szepnął Draco i zaraz wrócił do pracy. Czuł, że Potter odprężył się już całkowicie, a nawet otworzył się na jego usta i sondujący język. Draco często myślał o czymś takim, jednak rzeczywistość przerosła jego oczekiwania. Potter okazał się bardziej wrażliwy, niż się spodziewał, skamląc przy każdym pociągnięciu jego języka, pragnąc się otworzyć jeszcze bardziej. Draco wszedł w niego głębiej, niż myślał, że to możliwe, sam wydając przeciągły jęk. Pokręcił czubkiem języka, zastanawiając się, czy Potter to czuje.
— Pieprz minie — usłyszał cichy szept.
Nie czekał na ponowną prośbę. Własny penis napierał na jego spodnie, więc wstał i ścisnął tyłek Pottera, zamykając przy tym oczy.
— Boże, tak — powiedział, odpinając zamek tak szybko, jak potrafił. Sięgnął po różdżkę, aby rzucić niezbędne zaklęcie i naparł.
Penetracja okazała się łatwiejsza, niż zwykle, ale po takim wstępie nie było to niczym zaskakującym. Wbił palce w biodra Pottera i znieruchomiał na moment, całkowicie w nim. Pierwszej nocy to Harry był kompletnie ubrany, a on nagi, teraz sytuacja przedstawiała się odwrotnie. Popatrzył w dół na plecy Pottera, zdziwiony, że wszystko potoczyło się tak szybko. Nawet wtedy, gdy już zdał sobie sprawę z pociągu do niego, nie przyszło mu do głowy, że będzie go pieprzył w ten sposób. I gdyby tylko mógł, na tym by nie poprzestał.
Pochylił się do przodu, przesuwając jedną z dłoni wzdłuż kręgosłupa Pottera aż do podstawy czaszki, a potem zacisnął pięść na ciemnych włosach i pociągnął do tyłu jego głowę.
— Chcę, żebyś o tym pamiętał — szepnął mu do ucha. — Jak się teraz czujesz. Kiedy będziesz z nią zrywał, przypomnisz sobie, jak byłem w tobie, jak cię pieprzyłem, jak cię posiadałem.
— Tak — wydyszał Potter.
Draco puścił jego włosy, powoli się z niego wysuwając, a potem znowu wchodząc, sycząc z powodu cudownego ciepła i ciasnoty. Nie chciał przestać, ale nie miał czasu. Zbliżała się dziewiętnasta i Chang mogła zaraz przyjść, a on pragnął skończyć.
Jak na zawołanie po jego prawej stronie rozbłysły zielone płomienie, a następnie rozległ się pełen zaskoczenia okrzyk. Tuż obok kominka stała Cho Chang z przerażonym wyrazem twarzy.
Każdy z obecnych zamarł na kilka sekund, nic nie mówiąc.
— Jesteś wcześniej** — wydukał wreszcie Potter. Nic gorszego nie mógł powiedzieć i wszystko, co Draco potrafił, to się nie roześmiać.
Chang otwarła usta, jakby w proteście, zaraz jednak jej oczy, pełne niedowierzania i szoku, powędrowały do Draco. Zmrużyła je w wyrazie zrozumienia. Malfoy nie mógł się oprzeć i wykrzywił ironicznie wargi.
— Ty... ty jesteś... Jak długo to trwa? — wyjąkała Cho niepewnie.
— Jakieś dwadzieścia minut — odparł Draco z pogardliwym uśmiechem. — Szkoda, że nie poczekałaś jeszcze dwóch. — Jego penis ciągle znajdował się w tyłku Pottera, więc wysunął się odrobinę, a potem pchnął ponownie, nie mogąc się powstrzymać przed pieprzeniem go na oczach Chang.
— Draco — syknął Potter, próbując się odsunąć.
— Byłem naprawdę blisko — mruknął Malfoy, ale ustąpił i cofnął się.
Potter wstał i złapał ręcznik, którym zasłonił krocze, co Draco uznał za dziwne, skoro wszyscy obecni nie raz widzieli go już nagiego.
— Nie o to mi chodziło — powiedziała Chang napiętym głosem. Jej oczy lśniły i wygląda, jak gdyby zaraz miała się rozpłakać. Podeszła do Pottera z twarzą wykrzywioną bólem. — Nie wierzę, że po tym wszystkim, co nas łączyło, zdradziłeś mnie z... nim. — Posłała Draco wrogie spojrzenie.
— To nie jest zdrada — odparł Harry, wyglądając trochę jak dziecko, które złapano z ręką w paczce z ciastkami. — Przecież nie mieliśmy umowy o wierności.
Chang patrzyła na niego, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
— Oczywiście, że tak! Nawet o tym rozmawialiśmy!
— To ty mówiłaś — sprzeciwił się Potter z bólem w głosie. — Mówiłaś o wielu sprawach, ale nigdy nie zapytałaś, czego ja chcę.
— A ty chcesz właśnie tego? — odparowała Chang, wskazując na Draco. — Bo jeśli tak, nie jestem w stanie konkurować. Nawet nie spróbuję! — Potter nie był w stanie dostrzec uśmiechu na twarzy Malfoya, ale Cho jak najbardziej. Obróciła się w jego stronę z zaczerwienionymi ze złości policzkami. — A ty? Powinnam wiedzieć, że wbijesz mi szpilę w plecy przy pierwszej okazji. Udawałeś mojego przyjaciela. Siedziałeś naprzeciw mnie przy obiedzie i słuchałeś, jak mówię o Harrym. Wiedziałeś, co do niego czuję i przez cały czas... — Jej usta zaczęły drzeć. — O Boże, nie wierzę, że to się dzieje!
— Cho... — odezwał się Potter, ruszając w jej kierunku.
— Nie waż się mnie dotknąć — powiedziała Chang, odsuwając się do tyłu. — Jak mogłeś, Harry? Tej nocy, kiedy się kochaliśmy, myślałeś o nim? — Potter spojrzał na nią, jakby był niezdolny do odpowiedzi. Cho zaczerpnęła gwałtownie powietrza i otarła twarz jedną ręką. — I jesteś gejem? Myślałam, że mnie kochasz! Jak mogłeś tak łatwo zniszczyć wszystko, co razem przeżyliśmy?
Draco wywrócił oczami na ten przesadny dramatyzm, Potter jednak zdawał się brać jej słowa całkiem poważnie.
— Przepraszam — powiedział z pełną rozpaczy miną. — Nie miałem pojęcia, że tak to odbierasz. Nigdy bym nie...
— Widocznie niewiele o mnie myślałeś. — Chang wyprostowała się, jakby chciała zebrać resztki godności i mocno zawinęła wokół siebie poły płaszcza. — Kiedyś zrozumiesz, co straciłeś, ale wtedy będzie już za późno.
— Cho, proszę... — Potter ponownie zrobił krok w jej stronę.
— Żegnaj, Harry — powiedziała Chang wysokim i pełnym emocji tonem. — Mam nadzieję, że jesteś szczęśliwy. — Mimo słów nie brzmiała, jakby to właśnie miała na myśli. Jeszcze raz spojrzała ze złością na Draco. — Zasługujecie na siebie.
Potter zrobił kolejny krok, ale Chang się aportowała. Obaj wpatrywali się w miejsce, gdzie przed chwilą stała, nie mogąc wypowiedzieć ani słowa.
— Och, Boże — odezwał się wreszcie Potter. — Nie tak chciałem to załatwić.
Draco poczuł, jak jego ulga miesza się z poczuciem winy. Zapiął spodnie i westchnął.
— A jak chciałeś?
— Myślałem, że skończymy przynajmniej jako przyjaciele.
— W chwili, w której by się o mnie dowiedziała, byłby koniec — prychnął Draco. — To było tylko kwestią czasu.
Potter obrócił się i spojrzał na niego z dziwnym wyrazem twarzy.
— Nie... proszę, nie. Nie zrobiłbyś czegoś takiego.
— Czego bym nie zrobił?
— Cho przyszła godzinę wcześniej. To nie był przypadek, prawda?
Na twarzy Draco pojawił się grymas bólu.
— Nie chciałem, żeby zastała nas w takiej sytuacji. Myślałem, że kiedy przyjdzie, po prostu zobaczy, jak się przytulamy i we wszystkim się zorientuje. — Powiedział niemal prawdę. Naprawdę wolał, żeby Chang pojawiła się kilka minut później.
Potter potrząsnął głową z niedowierzaniem.
— Nie wierzę ci. Kurwa!
— Harry...
— Nie — przerwał mu Potter, podchodząc bliżej. — Nie chcę tego słuchać. Cieszyłem się, że zobaczę cię dziś wieczorem. I, Boże, czuję się jak... — Przełknął ślinę i spuścił wzrok. — Ale to nie chodzi o mnie. Po prostu użyłeś mojej osoby przeciwko niej, prawda?
— Nie bądź śmieszny — odparł Draco. — Poza tym, kto tu kogo używa? Najpierw powiedziałeś mi, że nie wierzysz w przypadkowy seks, ale kochałeś się ze mną całkiem sporo razy bez większego problemu. A potem okazało się, że od ponad roku masz dziewczynę! Pieprzysz się z kimś za jej plecami i to ma być moja wina?
— Przestań. To nie w porządku.
Draco poczuł wściekłość.
— Chcesz działać na dwa fronty bez konieczności wiązania się, ale tak się nie da, Harry. Nie możesz mieć i jej, i mnie.
— A ty uznałeś, że możesz zmusić mnie do wyboru, co?
— Ona myślała, że dziś wieczorem chcesz się jej oświadczyć. Wiesz o tym? — Draco obserwował, jak twarz Pottera blednie. Potrząsnął głową. — Cho nie pozwoliłaby ci zerwać. Uległbyś w momencie, w którym by się rozpłakała i co wtedy? Co by się stało z nami?
— Ależ z ciebie pieprzony zarozumialec! — syknął Potter. — W ogóle mnie nie znasz! Naprawdę chciałem z nią zerwać. I miałem zamiar powiedzieć jej o tobie. Byłem przerażony, jak ona zareaguje. Przez cały ubiegły tydzień próbowałem pogodzić się z samą ideą, że jestem w związku z mężczyzną, aż w końcu zdałem sobie sprawę... — Potter przerwał i wziął głęboki oddech. — Ale teraz to nie ma już znaczenia. Skoro potrafiłeś zrobić coś takiego, to prawdopodobnie nie jesteś człowiekiem, z którym mógłbym być. Popełniłem błąd.
Draco przez chwilę nie wątpił w szczerość jego wypowiedzi, czując, jak jego żołądek wraz z ulatującym gniewem zamienia się w kamień.
— Przepraszam — powiedział, a panika przeszyła jego ciało. — Masz rację, to było głupie i bezmyślne. Bardzo mi przykro. Zależy mi na tobie, Harry. Poczułem się trochę zdesperowany i...
— Nie mogę tego zrobić — powiedział Potter. Miał błyszczące oczy i poważny wyraz twarzy. — Nieważne, jak strasznie chcę, ale nie mogę. Jesteś, jaki jesteś, a ja nie spodziewam się zmian. Najlepiej będzie, jeśli damy sobie spokój teraz, kiedy nie jest jeszcze za późno. — Odwrócił się i wskazał na drzwi. — Dobranoc, Draco.
— Harry, poczekaj... — zaczął Draco, podchodząc do niego bliżej.
— Wyjdź — szepnął Potter. — Proszę, wyjdź.
Draco stanął jak przyrośnięty do podłogi. Nie chciał stąd odchodzić. Jeśli to zrobi, wszystko się skończy.
— Nie — powiedział, potrząsając głową. — Nie.
— Wynoś się! — powtórzył Potter napiętym głosem. — Spieprzaj! Nie chcę cię tutaj!
— Wcale tak nie myślisz.
Zanim Draco pojął, co się działo, miał różdżkę przyciśniętą do gardła. Potter patrzył na niego z wściekłością, której nie miał w oczach od lat.
— Wyjdź — syknął. — Zanim zrobię coś, czego pożałuję.
Draco przytaknął i cofnął się. Zabrał swój płaszcz, własną różdżkę i ruszył w stronę drzwi. Potter celował w niego różdżką, póki nie opuścił mieszkania. Zszedł po schodach i wyszedł na ulicę, zupełnie odrętwiały.
Nic nie poszło tak, jak się spodziewał.
Aportował się do hotelu i położył do łóżka, a potem przez długi czas wpatrywał się w sufit.

****

9 lutego, 2004: piątek

— Sir Draco czegoś potrzebuje? — Wyłupiaste oczy Ebby odbijały płomienie spod kociołka.
— Nie — odparł Draco, obserwując wrzącą miksturę. Jeszcze kilka sekund, a powinna nabrać niebieskiego zabarwienia i wtedy doda do niej pióra memrotka, których, jak miał nadzieję, posiadał wystarczającą ilość. W tej części świata pióra tukana żółtodziobego były trudne do zdobycia.
Eliksir zalśnił tuż przed jego twarzą i Draco czekał, trzymając nad nim niewielką paczuszkę. Gdy mieszanka w kociołku przybrała odcień nieba, obrócił woreczek do góry nogami, a pióra opadły i osiadły na powierzchni cieczy. Zaraz potem zaczęły tonąć. Draco patrzył, jak znikają jedno po drugim. Eliksir zamigotał, a następnie zmienił barwę na zieloną.
— Dzięki — wyszeptał i zrelaksował się. Jak dotąd każdy z substytutów zasugerowanych przez Snape’a zdawał się działać. Miał nadzieję, iż oznacza to, że nie zepsuł eliksiru.
Chociaż teraz było już za późno na zmartwienia. Potter i Weasley przybędą wkrótce, a wtedy cała akcja się rozpocznie.
Draco zamknął oczy, próbując nie myśleć o lodowatym spojrzeniu, jakim Potter obdarzył go wczoraj w biurze, kiedy omawiali ostatnie szczegóły planu. Starał się przeprosić, Harry jednak nie był zainteresowany słuchaniem. Weasley posunął się nawet do tego, aby odciągnąć go na bok i zapytać, co się stało.
— Cho złapała nas w środku... wiesz, czego — odparł Draco. — A ja wszystko zaaranżowałem. Harry’emu bardzo się to nie spodobało.
Usta Weasleya drgnęły, jakby próbował się nie uśmiechnąć.
— Daj mu czas. W końcu zrozumie.
Ale Draco nie był przekonany. Wczoraj do popołudnia wysłał mu trzy wiadomości przez magiczne pudełko i na żadną nie dostał odpowiedzi. Gdyby był w stosunku do siebie uczciwy, zrozumiałby punkt widzenia Pottera i przyznał, że tylko pogarsza sytuację.
Eliksir zaczął bulgotać, co stanowiło sygnał, aby rzucić zaklęcie mieszania. Teraz pozostało już tylko czekać. Przypomniał Potterowi i Weasleyowi, żeby zabrali jakiś cenny dla siebie metalowy przedmiot, mający posłużyć do skupienia magii. W zamku przygotował, co trzeba. Zaczarował odpowiednio świstoklik, który przeniesie Pottera i Weasley prosto do tego pomieszczenia. Lucjusz poinformował Lestrange o uwięzieniu Pottera, na co odpowiedziała, że Czarny Pan przybędzie krótko po zachodzie słońca.
Wszystko pasowało idealnie i Draco cały czas obawiał się, że to zbyt proste. I oczywiście ciągle nie znał planu.

ZAGUBIONE SERCE / DrarryWhere stories live. Discover now