Rozdział XII

1.7K 75 8
                                    

Dla młodej brunetki dni ponownie stały się jasne i przyjemne. Noc spędzona z Mustafą dała jej więcej sił do życia, a z twarzy dziewczyny nie schodził szeroki uśmiech. Jednak wszystko się kiedyś kończy, a jej dobry humor został zniszczony, gdy faworyta przypomniała sobie o wydarzeniach z wieczoru, w trakcie zabawy w haremie. 

Patrzyła na sułtankę Hurrem, która podpierając się na swojej córce powoli wyszła z głównej komnaty haremu. Gdy zniknęła za wielkimi drzwiami, za zgodą Mahidevran muzyka znów zaczęła grać, a dziewczęta wznowiły swój piękny taniec. Mehves chciała porozmawiać z rudowłosą, ponieważ pomimo wszystko widziała w niej wzór do naśladowania. Oczywiście nie chodziło tutaj o zabijanie, tylko wejście na samą górę i utrzymanie się na niej przez tak długi czas. 

Wymknęła się z głównej komnaty tak, żeby żadna z sułtanek czy nałożnic jej nie zauważyła. Było to naprawdę trudne, jednak po chwili stała na korytarzu i popędziła w stronę, w którą udałą się Mihrimah ze swoją matką. Gdy chciała już zatrzymać sułtanki, zobaczyła, że rudowłosa staje o własnych siłach i rozgląda się w okół siebie. Mehves szybko wskoczyła za jedną ścianę, tak aby sułtanki jej nie zobaczyły i odgarnęła włosy za swojego ucha, jakby to miało pomóc jej w podsłuchiwaniu.

-  Dobrze wracaj tam, aby nie było żadnych podejrzeń. Sumbul powinien na mnie czekać przy wyjściu od pałacu. Idź już i zachowuj się normalnie. - Mehves zmarszczyła brwi słysząc słowa Hurrem. Ta sytuacja była naprawdę dziwna. 

- Uważaj na siebie, matko. - Gdy faworyta sułtana usłyszała dźwięk kroków jego siostry, bardziej przycisnęła swoje plecy do ściany. Wychyliła lekko głowę i rozejrzała się na dwie strony, nie było widać ani Mihrimah, ani Hurrem. Szybkim krokiem, niemal pobiegła w stronę gdzie przed chwilą stała rudowłosa.

W ostatnim momencie zobaczyła jak ta znika za niewielkimi, drewnianymi drzwiami, które były sprytnie schowane. Odczekała kilka chwil i sama przez nie przeszła, aby znaleźć się w ogrodzie. Mimo iż na zewnątrz już było ciemno, udało jej się zobaczyć dwie kroczące postacie. Powoli szła za nimi, starając się nie nadepnąć na jakąś suchą gałązkę, czy tym podobne. 

Sułtanka weszła do środka niewielkiego, marmurowego pałacu, a jej sługa został na zewnątrz pilnując drzwi. Mehves schowała się za jednym z krzaków i wyglądała co chwilę, żeby niczego nie przegapić. W końcu z budynku wyszła sułtanka, która szybko pognała w stronę seraju, a zaraz za nią kroczył jakiś mężczyzna. Był dość wysoki i dobrze zbudowany. Jednak on skierował się w drugą stronę. Faworycie sułtana to wszystko się nie podobało. 

Mehves westchnęła ciężko, przemierzając korytarze haremu. Bawiła się materiałem swojej sukni patrząc w podłogę. Gdy usłyszała czyjeś kroki z sąsiedniego korytarza, podniosła wzrok, a przed nią mignęła postać Elif hatun. Brunetka zmarszczyła brwi i wychyliła się zza ściany. Matka córek sułtana, trzymała pod pachą ciemnozielony materiał, który był prawdopodobnie peleryną. Mehves przypomniała sobie sytuację sprzed kilku dni, gdy dostrzegła wkradającą się Elif przez bramy pałacu. Szybko pobiegła do swojej komnaty i zdjęła biżuterię z ciała, a na siebie narzuciła czarną pelerynę, którą kazała sobie uszyć.

- Mehves? Co robisz? - spytała wchodząca do środka Melek. Faworyta sułtana rzuciła jej czerwone nakrycie i kazała iść za sobą. Blondynka nie zadawała pytań tylko szybko kroczyła za swoją przyjaciółką. 

Dziewczyny skierowały się ku tajnemu wyjściu, które brunetka poznała śledząc Hurrem. Teraz był dla nich skrótem, ponieważ Elif prawdopodobnie wymyka się już strażnikom. Niewolnice biegły w kierunku bramy i powtórzyły czynności matki dwóch, małych sułtanek. Znalazły się poza bramą i kroczyły kilkadziesiąt kroków, od swojego celu. 

Sultan Mustafa I || ws ✔️Where stories live. Discover now