Rozdział 9

880 57 91
                                    

Tris

Spacerujemy już dłuższy czas, wciąż rozmawiając. Tyler sprawił, że poprawił mi się trochę humor, ale i tak nie jest w stanie przegonić moich ponurych myśli.

Okropnie tęsknię za Tobiasem.

Gdy tylko o nim pomyślę, czuję ucisk w klatce piersiowej. Chcę, żeby mnie przytulił, pocałował, żeby zapewnił, że mnie o swojej miłości, żeby poznał swojego słodkiego synka, żeby go pokochał.
To nie powinno się zdarzyć. My, starsi, mamy już swoje grzechy na sumieniu, zabiłam Willa i nieznanych mi żołnierzy pod wpływem symulacji.

Ale dlaczego płaci za to Teddy?

Patrzę na jego śliczną twarzyczkę, nie śpi, ale nie płacze. Dziwi mnie to, że jest taki spokojny. Przez cały okres ciąży byłam strasznie zestresowana i bałam się, że wszystkie moje nerwy i obawy wpłyną na dziecko.

>>>

- Tyler, chyba zaszliśmy za daleko - stwierdzam, gdy widzę w oddali dużo budynków. Wygląda jak centrum, w końcu zaczynamy widzieć jakiś ludzi. Dochodzą do mnie strzępki ich rozmów, ale kompletnie ich nie rozumiem.

- Tyler, musimy wracać - mówię ze strachem. - Nie ma nas już za długo. Strażnik będzie się czepiał.

- Tris, to jest nasza okazja! - Ożywia się Tyler. - Możemy dowiedzieć się gdzie jesteśmy!

- A rozumiesz cokolwiek z ich mowy, cwaniaku? - Unoszę brwi.

- Nie, ale może ktoś tutaj mówi po angielsku...

- Ale zróbmy to szybko - upieram się, patrząc na zegarek.

- Wyluzuj trochę - odpowiada spokojnie Tyler. - Jesteś Nieustraszona, czy nie?

- Teraz przede wszystkim jestem matką! Nie chcę, żebyśmy zostali ukarani, boję się o Teddiego - mówię ze strachem.

Tyler obrzuca mnie długim spojrzeniem, marszczy brwi.

- Powiedziałem, że nie pozwolę, aby stała mu się krzywda - przypomina mi powoli. - Zaufaj mi. Nie rzucam słów na wiatr.

Robię tylko niezadowoloną minę i pcham dalej wózek. Mijający nas ludzie w ogóle nie zwracają na nas uwagi. Mam ochotę wykrzyczeć, że jestem więźniem swojej teściowej-wariatki, że chcę wrócić do Chicago, ale wiem, że to nie ma sensu. Nie zrozumieją, o czym mówię.

Tyler zatrzymuje się przed budynkiem, który wygląda jak sklep. Posyła mi znaczące spojrzenie i wchodzi do środka, więc wzdycham i idę za nim.
W środku jest tylko starsza pani, która uśmiecha się do nas ciepło.

- Buenos días, cómo estás?

- Bueno, bueno - odpowiada niecierpliwie Tyler. W tej chwili widzę w nim Nieustraszonego. Żaden z nas nie lubi czekać. - Proszę pani, czy może mi pani powiedzieć gdzie jesteśmy? Co to za kraj?

Kobieta patrzy na niego spod zmarszczonych brwi. Nie rozumie nas, to jasne.

- No entiendo, mis queridos hijos...

Ale Tyler się nie poddaje. Zaczyna mówić powoli, gestykulując rękoma.

- Gdzie my jesteśmy? Gdzie? Jaki kraj?

- Qué país? México, estamos en México.

Teraz patrzy na nas podejrzliwie. No tak, ma nas za czubków, skoro nie wiemy, gdzie się znajdujemy.

- Dziękujemy pani bardzo, do widzenia - mówi Tyler i zaczyna iść do wyjścia, a ja za nim.

Kobiecina odprowadza nas zdziwionym wzrokiem, więc przyspieszam i oddycham z ulgą, kiedy jestem na zewnątrz.

- I co, zrozumiałaś coś z tego? - Pyta Tyler.

- Powtarzała México, więc może to nazwa tego miejsca? - Wzruszam ramionami.

- Zapytamy Caleba, powinien wiedzieć. W końcu jest Erudytą, musi znać świat odkąd dowiedział się, jaki jest duży.

Kiwam tylko niedbale głową i znów patrzę na zegarek. Oblewa mnie zimny pot.

Nie ma nas już dwie godziny.

- Tyler, błagam, chodźmy już - mówię niespokojnie i patrzę na Teddiego, który w końcu zasnął.

Zaczynam się martwić i najchętniej pobiegłbym w drodze powrotnej.

- Uspokój się, zdobyliśmy jakąś informację - odpowiada Tyler. - A to już coś.

W tej chwili niezbyt mnie to interesuje, chcę tylko, żeby mój syn był bezpieczny, żeby nikt mu nie zagrażał. W sumie nie będzie nas ponad trzy godziny, dobry czas aby wzbudzić podejrzenie strażnika.

>>>

Gdy wchodzimy do domu, wita nas głucha cisza. Patrzę na Tylera ze zdziwieniem i wchodzimy dalej. Nagle czuję na swoim karku chłodny dotyk metalu. Ktoś przystawia mi pistolet do ciała.

- Gdzie byliście? - Pyta cicho strażnik.

CDN.

Pozdrawiam i dobranoc 💕

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Pozdrawiam i dobranoc 💕

INNA (4)Where stories live. Discover now