Rozdział 16

835 67 125
                                    

Tris

W nocy prawie nie zmrużyłam oka, bo cały czas myślałam o Tylerze. O tym, jaki jest dobry dla mnie i Teddiego, jak się nami opiekuje, troszczy się o nasze potrzeby.

Kocham Tobiasa. Naprawdę go kocham, to się nie zmieniło przez cały ten okres. Ale muszę myśleć także o swoim synku, on potrzebuje ojca. Cały czas o niego pyta. Tyler robi co w jego mocy, aby Teddy nie odczuł braku jednego z rodziców, ale Teddy wciąż pyta.

Chciałabym, żeby w końcu miał szansę nazwać kogoś tatą. Wiem, że bardzo tego potrzebuje. Skoro mam szansę go uszczęśliwić, to dlaczego tego nie zrobię?

Zdaję sobie sprawę z tego, że Tyler jest we mnie zakochany. Na początku mówiłam mu, że możemy się tylko przyjaźnić, ale przez cały czas pobytu tutaj bardzo się do siebie zbliżyliśmy. Nie jestem pewna, czy go kocham. Jak brata na pewno, ale to chyba nie jest miłość. Bo w moim sercu cały czas jest Tobias.

Czasami zastanawiam się, czy nie dać sobie z tym wszystkim spokoju i ułożyć sobie życia tutaj. Tobias jest z Alice i nawet jeśli działa na niego serum, to jest szczęśliwy. Cierpię, gdy wyobrażam sobie ich kochających się na naszym łóżku. Wiem, że to nie jego wina, ale to boli jak cholera. Do tego stopnia, że czasami, z zazdrości mam ochotę odwdzięczyć mu się i przespać z Tylerem. Ale nie chcę ranić mojego przyjaciela, on na to nie zasługuje.

- Mamusiu, jestem głodny! - Mówi Teddy, siadając na łóżku.

- W takim razie wstajemy i zabieramy się do pracy! - Wołam i biorę go na ręce. Teddy daje mi buziaka w policzek, więc automatycznie się uśmiecham.

Tak bardzo go kocham.

>>>

Schodzę na dół i udaję się do kuchni. Jestem miłe zaskoczona, widząc jedzenie na stoliku i Tylera, który robi jeszcze herbatę.

- Dzień dobry - wita nas.

- A cóż to za okazję dzisiaj mamy? - Pytam zaskoczona.

- Po prostu, chciałem wam zrobić niespodziankę - uśmiecha się Tyler. Sadzam Teddiego na krześle i podchodzę do mężczyzny, całując go w policzek.

Przez chwilę zaczynam intensywnie myśleć, po czym stwierdzam, że raz kozie śmierć i muskam delikatnie jego usta.

Tyler unosi brwi, wyraźnie zaskoczony.

- Jesteś kochany - stwierdzam i pomagam mu przenieść kubki z herbatą. Siadamy obok siebie i zaczynam smarować chleb dla Teddiego, od czasu do czasu spoglądając ukradkiem na Tylera. Wciąż chodzą mi po głowie myśli z nim związane.

Do kuchni wchodzi Caleb i unosi brwi, widząc jak patrzymy na siebie z Tylerem, ale niczego nie komentuje.

Kiedy kończymy jeść, Teddy zaczyna się krzywić.

- Mamusiu, bardzo boli mnie brzuszek - mówi, a ja patrzę na niego z niepokojem.

- Może za dużo zjadłeś. Chodź, położymy się, może ci przejdzie - wstaję i biorę go na ręce. Idę z nim do pokoju, mam nadzieję, że jak się trochę prześpi, to przestanie go boleć.

>>>

Nie przestaje. Jest już wieczór, a Teddy cały czas płacze, a ja razem z nim. Nie wiem, co mam zrobić, czuję się taka bezradna. Siedzę z nim na łóżku i masuję jego brzuszek. Obok mnie siedzi Tyler, głaszcząc główkę Teddiego, a Caleb usadowił się przy biurku i wertuje książki medyczne, które znalazł w tym domu.

- Nie mogę patrzeć jak tak cierpi - mówi Tyler. - Najchętniej przyjąłbym na siebie jego ból.

- Jemu coś musiało zaszkodzić - jęczę. - Jak mam mu pomóc? Nie jestem lekarzem!

- Mamusiu, boli - płacze Teddy.

- Wiem, kochanie, szukamy czegoś co mogłoby ci pomóc - odpowiadam, a łzy ściekają mi po twarzy.

Moje dziecko musi jechać do szpitala.

>>>

- Co się tutaj dzieje, do cholery?! - Krzyczy strażnik, wpadając jak burza do mojej sypialni.

- Teddy jest chory i musi jechać do szpitala!

- Ty jesteś Erudytą - odpowiada, patrząc na Caleba. - Pomóż temu krzykaczowi.

- Niby jak?! - Pyta ze złością Caleb. - Nie mam tu żadnego sprzętu, żeby go zbadać! Ani nawet lekarstw!

- Macie go uspokoić - rozkazuje strażnik.

Czy on jest niepoważny? Moje dziecko jest chore!

- Musimy zabrać go do szpitala - mówię błagalnie.

- Albo go uspokoicie, albo załatwimy to inaczej - warczy i wyciąga broń, kierując ją na Teddiego.

Zamieram. Tyler natychmiast staje przed nami i rozkłada ramiona.

- Zostaw ich.

- Bo co?

- To dziecko cierpi. Niby jak mamy je uspokoić bez jakiegokolwiek lekarstwa?

- Odsuń się.

- Nie. Musimy jechać z nim do szpitala! - Krzyczy Tyler.

- Odsuń się.

- Nie pozwolę, żebyś zrobił im jakąkolwiek krzywdę - upiera się Tyler.

- Sam tego chciałeś - wzrusza ramionami i rozlega się strzał, a Tyler upada ciężko na podłogę.

CDN.

Dobranoc 😳

INNA (4)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz