Był piątek. Szedłem razem z Camem i oczywiście z kim? Tak! Nasza wspaniała Abigail! Chryste, ta kobieta podnosiła mi ciśnienie lepiej niż najmocniejsza kawa świata. Mniejsza o to. Była dziewiąta. Uroczystość zakończenia trwała już pół godziny. Abi nieomal wybuchła ze zdenerwowania.
-Cam, mówiłam ci, że lepiej przyjść punktualnie! Nie dostanę świadectwa.- miała łzy w oczach.
-Wyluzuj.
-Łatwo ci powiedzieć, Bieber! Ty nie odbierasz nagrody z wyróżnieniem.
Odebrałem to jako przechwałkę i obelgę względem mnie. Może nie miałem najlepszych ocen, ale najgorszy też nie byłem. Zwolniłem trochę tak, że szedłem tuż za Abi. Szturchnąłem Camerona i udawałem, że duszę jego dziewczynę. Zaśmiał się. Odebrał to jako żart, jednak zrozumiał o co mi chodziło.
-Kochanie, przepraszam. Nie musisz być opryskliwa.
-Nie jestem.
Oho, czyżby pierwsza kłótnia naszych gołąbeczków?
Nie, skądże! Cam grzecznie przytaknął swojej ukochanej. Skąd ja to znam?
Kiedy byliśmy już na miejscu i rozeszliśmy się do swoich klas, poczułem, że ktoś przytula mnie od tyłu. Odwróciłem się kurczowo.
-Rachel.
-Będzie mi ciebie brakować, Justin.- prawie płakała.
-Mieszkamy w tym samym mieście, więc luźno.
Posmutniała jeszcze bardziej. Wiedziałem, że jej się podobam, ale nie odwzajemniałem tego. Owszem, była ładna, ale to nie mój typ. Trwaliśmy w tak zwanym "Friendzone". Na moje szczęście. Słyszałem, że jako z dziewczyną nie jest z nią tak różowo. Z resztą, jak z każdą.
-Hej, coś się dzieje?- chciałem być miły.
-Wyjeżdżam.
-Gdzie?
-Amsterdam.
-Ach, Australia jest daleko...
-Europa, debilu!- usłyszałem głos jednej z koleżanek. Wiecie, to ta z tych Wszechwiedzących.
-Och, przykro mi.
-Mnie też.
Przytuliłem ją, żeby chociaż ona nie dramatyzowała. Nie miałem już ochoty znosić kolejnych wahań nastroju. Wystarczył mi czas, który spędziłem z Abigail. Momentalnie usłyszałem dźwięk, który powiadomił mnie o SMS'ie. Oderwałem się od dziewczyny i posłałem uśmiech.
Ari: Och, więc lecisz na ckliwe historyjki?
Ja: Czy Ty mnie śledzisz?
Ari: Nie muszę. Wystrczy, że mam znajomości.
Zigonrowałem ją. Poszedłem pożegnać się z resztą przyjaciół. Nie byłem z nimi jakoś szczególnie związany, więc nawet nie przejąłem się rozłąką na dwa miesiące. Wyszedłem ze świadectwem po godzinie. Myślałem o tej całej Ari. Nie dawała mi spokoju już przez jakiś czas. Jednak miał w sobie coś takiego, co ciągnęło mnie do niej. Chciałem ją poznać. Przecież była piękna. Biebs nie mógł zmarnować takiej okazji, co nie?
Postanowiłem, że poszukam Cama i Abi. Przeszedł mi już szał, więc mogłem znieść jeszcze trochę czasu w jej towarzystwie. Wyszedłem na dziedziniec, nie musiałem ich długo szukać.
CZYTASZ
All Hope in You 1&2
Fanfiction#969 w FANFICTION Ariana jest bardzo porywczą i wulgarną dziewczyną. Zupełne przeciwieństwo młodego Biebera- poukładanego chłopaka z planami na przyszłość. Czy uda mu się uspokoić Arianę? Czy ona tego chce? Przeciwieństwa się przyciągają... Prawda?