38

255 15 5
                                    

Smacznie zasypiałem z twarzą zwróconą w stronę ściany. Myślałem o moich dziadkach i o tym, że to naprawdę dobra para. Oni nie wytrzymali ze sobą pięćdziesiąt dwa lata. Oni kochali się przez pięćdziesiąt dwa lata. Z resztą kochają się i w czasie teraźniejszym.

Później myślałem, że pięćdziesiąt dwa to dosyć duża liczba i że im zazdroszczę tak szczerej miłości. Właściwie to, hej, oni pobierali się w czasach, gdy przysięga małżeńska, miłość i wierność aż po grób jeszcze coś znaczyły. Nawet nie coś, a wszystko. 

Potem myślałem o moich rodzicach i o tym, że jestem z nich naprawdę dumny. Oni też są ze sobą już od dwudziestu lat i też nie słyszałem, żeby któreś z nich miało coś na sumieniu. Przynajmniej, tak mi się wydaje. 

Pomyślałem też, że na świecie jest wiele takich par, ale są też takie, którym się nie udało i zacząłem ich żałować, bo właściwie to było cholernie niesprawiedliwe, że to akurat im się nie ułożyło. 

I takim ciągiem doszedłem do tematu mojego i Ariany, ponieważ nam też się nie ułożyło. U nas nawet się nie zaczęło, nawet nie było szansy. I to też było niesprawiedliwe. 

Odwróciłem się w stronę drzwi i podniosłem głowę w górę, ponieważ wydawało mi się, że ktoś mnie obserwuje. Nie żartuję. Czasami ludzie mają ten nieszczęśliwy dar i czują, kiedy ktoś im się przygląda. Ale w końcu niczego się nie dopatrzyłem i wróciłem do moich bardzo filozoficznych przemyśleń. 

Usłyszałem śmiech i lekki kroki. Złapałem za telefon, który znajdował się pod poduszką i przycisnąłem przycisk. Światło lekko mnie oślepiło, ale zaraz moje oczy przyzwyczaiły się do niego i mogłem zobaczyć już wszystko. Nadal leżałem. 

Postać klęknęła obok mojego łóżka i zapaliła lampkę nocną. Zobaczyłem twarz Ariany i jej lekki, chociaż nie miałem pojęcia czy prawdziwy uśmiech. Była ubrana w czarne ubrania i za dużą również czarną kurtkę. Nie podniosłem się. Pozwoliłem jej, aby zachowała swoją pozycję, bo wyglądała uroczo. 

-Przyszłam ci podziękować.- powiedziała jak zwykle spokojnym tonem. 

Uśmiechnąłem się na dźwięk jej głosu. Uniosłem oczy w górę, a głowę położyłem na swoim ramieniu, tak, że patrzyłem prosto w jej oczy. 

-Kontynuuj.

Zmarszczyła nos. Chyba nie wiedziała co powiedzieć. 

-Hm, dziękuję ci za to, że pomogłeś mi z ojcem, za to, że opiekujesz się mną, moim bratem, za to, że jesteś taki wytrwały i za to, że do tej pory się nie poddałeś.- wzięła głęboki wdech i wzniosła oczy ku górze. 

Zauważyłem, że zaciska pięści i szczękę. Chciała powstrzymać płacz, a ja dźwignąłem się do pozycji siedzącej, ale dalej na nią patrzyłem, bo wiedziałem, że chce coś jeszcze powiedzieć.

-Słowem dziękuję, że jesteś, Justin.- powiedziała to już nie swoim spokojnym, ale płaczliwym i pełnym wdzięczności głosem, którego nie słyszałem z jej ust nigdy wcześniej.

Wyciągnąłem ręce i przyciągnąłem ją do siebie najzwyczajniej w świecie przytulając ją i pozwalając się wypłakać, jednak ona próbowała udawać twardą, aż jej klatka piersiowa drżała w ten sposób, że nie wiedziałem czy zaraz nie eksploduje. 

-Csiii, nie musisz mi dziękować...- uspakajałem ją. 

Właściwie to tylko na to czekałem, ale wiecie, nie mogłem tego powiedzieć w takim momencie hehe. 

-Oczywiście, że muszę!- obruszyła się.- Justin, ty... Zrobiłeś dla mnie więcej niż ktokolwiek inny, człowieku! Jeżeli miałabym opisać przyjaciela idealnego to byłoby to jedno słowo- Justin. Ja pierwszy raz... To głupie, ale myślę, że dzięki tobie się zakochałam. 

No przyznam, że nie wiedziałem czy się cieszyć czy płakać. Zakochała się, okej, ale nie we mnie, tylko dzięki mnie. Wygryw i przegryw w jednym, proszę państwa. Friendzone osiągnęło nowy poziom.

Spojrzała na mnie, nadal wtulona, ale ja już nie patrzyłem. 

Usiadła na moich kolanach i złapała za podbródek, zmuszając bym na nią popatrzył. Więc to zrobiłem.

-Hej, rozumiesz co właśnie do ciebie powiedziałam?

-Hm, no tak. Myślę, że tak i wiesz... ja bardzo się cieszę i w ogóle, ale jeżeli się zakochałaś to powinnaś powiedzieć to jemu teraz, a nie mnie siedząc na właśnie moich kolanach.- uśmiechnąłem się blado wskazując na swoje kończyny.

Pokiwała głową nadal trzymając mój podbródek. 

-Słodki boże...- przybliżyła swoją twarz do mojej, abym mógł usłyszeć dokładnie. Oblizała wargi.- To właśnie w tobie się zakochałam.

I utopiła swoje usta w moich.

Nigdy nie przeżyłem lepszego pocałunku, przysięgam.


NO TO ZOSTAŁ NAM JUŻ TYLKO EPILOG KOCHANI:)

All Hope in You 1&2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz