VIII

1.7K 209 11
                                    

- Kogo mi tutaj pokażesz? Sporo osób tędy bezmyślnie przechodziło.

- Cóż. Uznałam, że skoro nie szkoda ci Jane, to może przy tej tutaj nieco zmienisz swoje nastawienie. Wiesz, że zabijając ją skazałeś jakiegoś smoka na głodówkę?

Jeff wytrzeszczył okrągłe oczy. Zrobił to tak szybko i niespodziewanie, że moje spojrzenie odruchowo pobiegło do ściółki leśnej, żeby znaleźć gałki. Na szczęście nadal tkwiły w oczodołach. Skubany miał silniejsze nerwy niż można się było spodziewać. Woods podtrzymał się drzewa i stanął na palcach.

- O, widzę siebie.

Kilka kroków przed nami, pośród zarośli kucała projekcja mojego niesubordynowanego duszka i bawiła się ostrym nożem. Tamten Jeff zastygł w bezruchu, jak polująca pantera, i przyglądał się dziewczynie przecinającej wydeptaną dróżkę.

Ładna, szczuplutka jasnowłosa dziewczyna szła szybko, potykając się o własne nogi i raz po raz oglądając się za siebie. Błękitna kurtka odcinała się od szeleszczących drzew, a plisowana spódniczka poruszała się nieznacznie gnana wiatrem. Projekcja Jeffa już miała wyjść z ukrycia, kiedy rozległy się męskie okrzyki. Mój morderczy duszek skrzywił się, odsłaniając różowe dziąsła i część jamy ustnej.

- Cóż to? Zniesmaczenie? U ciebie?

- Morderstwa morderstwami, tortury torturami, ale są pewne granice - odparł, jakby to była najoczywistsza rzecz pod słońcem.

- Wiesz co, Jeff?

- Hm?

- Jak się postarasz, to nawet powiesz coś mądrego! Normalnie jestem pod wrażeniem!

- Nie uda ci się, księżniczko. Nie zarumienię się.

- Wiem, wiem. Wybielacz.

  Jeff szturchnął mnie w ramię energicznie. Zupełnie jakby był dzieckiem, które chciałoby się czymś pochwalić. Ha! Wiedziałam! Jednak zależało mu na mojej opinii!

- Patrz teraz, księżniczko...

Jasnowłosa dziewczyna krzyknęła i rzuciła się pędem przed siebie. Zza gęstwiny drzew po drugiej stronie dróżki wypadło dwóch chłopaków dobiegających dwudziestki. Szybko dopadli uciekającą ofiarę, zatykając jej usta dłonią. Projekcja Woodsa wstała i bezszelestnie ruszyła w dół, trzymając się krzaków i wtapiając w mrok. Księciunio złapał delikatnie mój nadgarstek i ruszył przodem, ciągnąc mnie za sobą. Ciekawe, czy zdawał sobie sprawę ze swojego zachowania?

Na dół zeszliśmy w chwili, kiedy dwójka mężczyzn zaciągała szarpiącą się dziewczynę między drzewa. Szlochała i kopała nogami, ale draby bez problemu poradziły sobie z jej oporem. Projekcja Jeffa szła tuż za nimi, trzymając się gęsto rosnących drzew.

- Nieźle się skradasz - przyznałam z podziwem.

- Wiem, dzięki - odparł rozkojarzony, przyglądając się jak mężczyźni rzucają dziewczynę na ziemię i od razu unieruchamiają. - Obserwuj teraz, księżniczko!

- Zabawa w mrocznego rycerza? - Uniosłam brew.

- Możesz mnie tak nazywać, jeśli chcesz. Brzmi lepiej niż dotychczasowe przezwiska.

Prychnęłam.

- W takim razie zostanę przy tamtych. Z czystej złośliwości.

- Kobiety - mruknął Jeff i wywrócił oczami.

Dziewczyna wrzasnęła przeraźliwie. Jej twarz lśniła od łez. Stojący na czatach chłopak zaśmiał się gardłowo i posłał jej podłe spojrzenie. Ta jedna chwila, ułamek sekundy, stworzył Jeffowi niepowtarzalną okazję. A morderca wykorzystał ją idealnie...

Duchy Moich Ofiar: Jeff the Killer ✔Where stories live. Discover now