Na kanapie siedzieli wszyscy. Boże... jak mi potwornie wstyd... Gdy wyszliśmy oczy skierowane były na nas.
- Nalescie - dziewczynka westchnęła.
Mimowolnie się uśmiechnąłem, a Erik nie był gorszy.
- To ja już będę spadał... - powiedziałem niepewnie ruszając ku drzwiom.
- Ani mi się waż - powiedział stanowczo mężczyzna.
- Ale... - próbowałem się wymigać.
- Żadnych ale, siadaj. - wskazał na kanapę. Głośno westchnąłem i zrobiłem to co kazał. Usiadłem koło chłopaka młodszego ode mnie i w szerokim rozkroku położyłem swoje nogi. Dotykaliśmy się ramionami , przez co czułem jak się spina... dziwne... Przyglądałem mu się chwilę i zauważyłem, że bawi się palcami. Jeszcze dziwniejsze...
- Co chcielibyście do picia ? - zapytał Erik z szerokim uśmiechem. - Sok, herbata, kawa, piwo, woda ? - wymienił
- Dla mnie i Zuzi herbatę. Tak Zuziu ? - zapytała się mama
- Tak - przytaknęła Zuzia.
- Jace, a ty ?
- Sok - powiedział nieśmiało
- Izak ? - zapytał się z wielkim uśmiechem. Wiedział dobrze co chcę.
- Pi...
- Piwo, tak,wiem - zaśmiał się, odwzajemniłem gest.
Erik poszedł do kuchni zapewne zrobić napoje. W tym czasie kobieta przedstawiła się.
- Jestem Eliza - podała mi dłoń.
- Izak - uśmiechnąłem się lekko
- A to jest Zuzia - wskazała na dziewczynkę , która szeroko się do mnie uśmiechnęła pokazując dziury po zapewne wypadniętych zębach. - A to Jace- wskazała na chłopaka obok mnie.
- Cześć - uśmiechnąłem się lekko.
- Hej - przywitał się nieśmiało.
- A cemu mi nie dałeś lącki tak jak mamie ? - zapytała się smutno dziewczynka. Przybrałem poważny wyraz twarzy i wstałem z kanapy, po czym ukląkłem na jedno kolano przed nią.
- Panno Zuzanno - ująłem jej malutką rączkę i pocałowałem. Roześmiała się głośno.
- Nie waż się jej tknąć. Ona jest moja - powiedział z udawaną groźbą w głosie Erik, który kładł na stolik dwie herbaty, po czym się roześmiał, a ja i Zuzia wraz z nim. I wtedy zabrzmiał mój telefon. Wyciągnąłem go z kieszeni rurek. Na wyświetlaczu widniało imię MIKE.
Odebrałem.
- Halo ?
- Siema stary. Gdzie ty jesteś? - zapytal sie widocznie w dobrym humorze.
- U Erika... - powiedziałem.
Cała moja ekipa wie o ,,nas" i nie ma nic do tego. A wiem, że nikomu nie wypieprzą.
- Uuu... kto był na górze ? - zapytał się podekscytowany i chyba trochę za głośno, bo Jace spojrzał się na mnie szeroko otworzonymi oczami. Spaliłem buraka.
- Ogarnij się Mike... potem ci powiem. Coś konkretnego chciałeś bo nie mogę gadać za bardzo.
- Wyścig jest.
- Co ?! - podniosłem lekko głos.
- No...
- Kiedy ?! - zapytałem się
- Za godzinę - poinformował mnie.
- Co ? Przyjedź po mnie. - rozkazałem szybko
- Do jego mieszkania ? - zapytał się podekscytowany.
- Tak. Bądź za piętnaście minut - powiedziałem leki zirytowany, tym, że dopiero teraz się dowiaduje.
- Ok - i się rozłączył.
- A ty gdzie się wybierasz ? - zapytał mnie nauczyciel siadając obok i podając mi piwo, a sam trzymał szklankę pomarańczowego soku.
- Em... na imprezę... - powiedziałem pierwsze lepsze co mi przyszło do głowy.
- O... weźmiesz ze sobą Jace'a ?- zapytał
Zaniemówiłam. Erik wie, że nie mam za odpowiednich znajomych, ale o wyścigach mu nie wspominałem... no i po mnie.
- Eee... - wszyscy patrzyli na mnie z wyczekiwaniem. - Dobra - westchnąłem. - Za piętnaście minut przyjadą po nas.
- O której wrócicie? - zapytała się z szerokim uśmiechem Eliza.
- Eee... do 2 powinniśmy być... - powiedziałem
- Dobrze. Tylko uważajcie na siebie. - zgodziła się niepewnie.
- Dobrze. Podwiozę go - zarzekłem się.
- Ty dzisiaj zostajesz na noc, więc podwieziesz was obu - powiedział Erik stanowczo.
ON wie o mojej rodzinie i niekiedy u niego nocuję, kiedy nie chce wracać do domu. Mam tu parę rzeczy swoich na jakby co.
- Dobrze - kiwnąłem twierdząc głową.
- Kiedy przyjedzie mój kochany przyjaciel ? - mężczyzna zwrócił się do kobiety.
- Jutro powinien być i dziękuję bardzo, że pozwoliłeś nas przenocować - podziękowała z wdzięcznością.
- Przecież wiesz, że nie mógłbym odmówić- po tych słowach zabrzmiał dzwonek do drzwi...
-
YOU ARE READING
Nauczyciel [ Yaoi ]
Teen Fiction( Opowiadanie w trakcie poprawy błędów. ) Wbiegam zdyszany do klasy w nadziei, że jeszcze zdążyłem przed nauczycielem... To on ?! Nie... to przecież niemożliwe... A jednak.