|Rozdział 8|Nowy ojciec alkoholik|

163 11 6
                                    

Jak błędy to przepraszam

(...)Ty jesteś wybranką, ponieważ twoja pra, pra, pra, pra babcia miała na imię Kahira.Była córką Asirdila, wodza stada północnej gwiazdy.
-- Ale niema takiego stada
-- Właśnie usiłuję ci to wytłumaczyć dlatego siedź cicho - powiedział Kuba i kontynuował - z dawnych czasów wszystkie dotychczasowe stada były jedną watahą działająca pod nazwą północnej gwiazdy. Wszyscy byli szczęśliwi, jedzenia było pod dostatkiem. Nie mieliśmy wrogów i nie toczyły się żadne bitwy lecz pewnego dnia twoja babcia Kahira miała wyjść za Retora syna 2 pary alfa lecz ona ukochała sobie Pewera, niestety on był omegą i zajmował miejsce najniżej w hierarchii. Jej ojciec nie zgadzał się na ten związek. Zmusił Kahire do ślubu z Retorem dla dobra stada i niestety ta musiała odstawić uczucia na bok. Gdy stali przed kobierce twoja babcia niewytrzymała i uciekła. Rozpętała tym samym wojnę.Stado podzieliło się na 4 części. Jedna popierała Kahire, druga jej ojca, trzecia jej niedoszłego małżonka, a czwarta jej miłość. Jest przepowiednia że pewnego dnia pojawi się dziewczyna o oczach błękitnych jak blask pełni księżyca, o włosach brązowych jak kora dębu i sercu wielkim jak wszystkie wody świata razem wzięte i tylko ona będzie wstanie pogodzić wszystkich i złączyć w jedno stado aby pokonać mroczne czasy.
-- I wy uważacie że to ja?
-- Tak wszystko na to wskazuje
-- To są jakieś żarty? prawda? - zapytałaś z nadzieją, że to wszystko nieprawda.
-- Niestety młoda to wszystko prawda.
-- Ale skąd wy to wiecie?
-- Bo widzisz... Gdy się przemienię, a ty jesteś pod postacią człowieka z twojego ciała wydobywają się czerwono niebieskie promienie, a to tylko potwierdziło naszą hipotezę.
-- Czyli co ja mam robić?
-- Na razie musisz się skupić na treningu, ponieważ masz w sobie ogromną moc, której nie umiesz wykorzystać, a jeśli nie nauczysz się jej kontrolować może nam wszystkim stać się krzywda.
-- Rozumiem... to kiedy mam pierwszy trening?
-- Jutro o 8:00 rano będziemy pod twoją kamiennicą i wtedy zaczniesz trening, a teraz odprowadzę cię do domu bo zaczyna się ściemniać.
-- Dobra to chodźmy -podniosłaś się, chwyciłaś Kubę za nadgarstek i ruszyłaś w stronę swojego domu. Droga mijała ci przyjemnie. Bardzo dobrze rozmawiało ci się z Kubą. Po 40 min byłaś już pod swoją kamiennicą.
-- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś
-- Nie ma za co Księżniczko. Wiesz że zawsze możesz na mnie liczyć.
-- Wiem - powiedziałaś po czym wtuliłaś się w swojego ukochanego. Po chwili zapytałaś - mimo wszystko, zawsze będziesz przy mnie?
-- Mimo wszystko, na zawsze mój kwiatuszku - powiedział i namiętnie cię pocałował.
-- Dobra ja chyba będę się już zbierać. Ciekawe czy rodzice zauważyli, że mnie nie było 2 dni.
-- Na pewno księżniczko. To ja już wracam do Gawry, bo chłopaki rozniosą całą chatę.
-- Dobra to pa miśku
-- Pa skarbie - powiedział, dał ci całusa na pożegnanie i ruszył w stronę lasu.
Po chwili zniknął z twojego pola widzenia.Weszłaś do klatki schodowej. Poszłaś na 2 piętro i weszłaś do mieszkania. Byłaś zmęczona. Nie było cie w domu 2 dni a nikt nawet do ciebie nie zadzwonił. *Jak oni mogli... Chyba naprawdę mnie już nie kochają*. - myślałaś. 
Poszłaś do swojego pokoju wzięłaś czystą piżamę i poszłaś się umyć. Po 30 min wyszłaś z łazienki i poszłaś do siebie do pokoju.żuciłaś się na łóżko i natychmiast zasnęłaś.

Był już ranek. Obudziło cię jakieś uderzenie w okno. Nie wiedziałaś co się dzieje,wyjrzałaś przez okno i zobaczyłaś Kubę razem z resztą chłopaków. Zarumieniłaś się byłaś w piża -mie na dodatek na głowie miałaś szopę. Po chwili zadzwonił twój telefon. Dzwonił kuba.
-- No hej kotku, jesteśmy już pod twoim domem możemy wejść? Głupio było ci odmówić, więc się zgodziłaś. Nagle rozległo się pukanie do drzwi.Spanikowałaś. Nie wiedziałaś co robić. Nie chciałaś żeby zobaczyli cię w takim stanie. Pukanie nasiliło się *A dobra, raz się żyję*-  pomyślałaś i otworzyłaś drzwi.
-- No hej księż... - Kuba nie dokończył, bo wybuchł śmiechem. Wszyscy zaczęli się śmiać.
-- Co was tak śmieszy? dziewczyny z rana nie widzieliście?
-- No nie... - powiedział Młynek nadal śmiejąc się.
-- No nie dziwie się... Dobra wchodzcie -powiedziałaś stanowczo i otworzyłaś drzwi na oścież. Po  chwili Młynek, Marek, Kuba, Max, Kacper, Michał i Piotrek siedzieli na kanapie.
-- Dobra poczekajcie tu. Niewiem możecie pooglądać telewizje lub pograć na xboxie, a ja się przebiore Ok?
-- Ok - odkrzyknęli chórem.Weszłaś do swojego pokoju,zamknęłaś drzwi i zaczęłaś prze - glądać ciuchy.Miałaś mieć trening, więc postanowiłaś założyć luźniejsze ubrania.
Po ubraniu wybranego stroju uczesałaś się (Pozostawię fryzurę twojej wyobraźni) i wyszłaś z pokoju.
-- Uuu... ślicznie wyglądasz - powiedział Kuba.
--Dziekuję. Dajcie mi jeszcze 5 min.
Dobra - odkrzyknęli.
Udałaś się do łazienki. Umyłaś buzię i zęby, załatwiłaś też inne potrzeby i wyszłaś
-- To co idź... - nie dokończyłaś, bo nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanęła twoja mama.
-- Hej Mili. O widzę. że mamy gości...
-- Tak. A co ty tutaj robisz? Nie powinnaś być w pracy?
-- Powinnam, ale postanowiłam, że wezmę wolne na jeden dzień. --- Ahaa...  to my już pójdziemy ok ?
-- Przykro mi, ale dzisiaj nie możesz nigdzie wyjść.
-- Co?! Ja muszę!
-- Nie możesz. - powiedziała i zaczynała się denerwować.
- Eh... No dobra... - powiedziałaś, a po chwili zwróciłaś się do chłopaków - Sorki ale sami słyszeliście... Muszę zostać.
-- No dobra. To kiedy indziej pójdziemy na ten spacer. - posmutniał Młynek
-- Może jutro?
-- Spoko - powiedział Max.
-- No to skoro Mili nie może iść to my będziemy się już zbierać - powiedział Kuba i wstał z kanapy.
-- Chodźcie już chłopaki! - krzyknął Kacper.
Wszyscy udali się do wyjścia. Pożegnali się i wyszli.

 || Wilcza Wataha || Where stories live. Discover now