Rozdział 2. Nowy dom

18K 888 567
                                    


Hermiona z prędkością światła wyskoczyła z łodzi i nawet się za siebie nie oglądając, wbiegła po schodach prowadzących do zamku w najszybszym tempie na jakie było stać jej rozszalałe nerwy, a następnie przekroczyła próg Wielkiej Sali. Oczy wszystkich uczniów i nauczycieli zwróciły się ku niej z zaciekawieniem i zdumieniem. Zarumieniła się delikatnie ze wstydu, ale nie zważając na nikogo, usiadła przemoczona do suchej nitki między swoimi przyjaciółmi przy stole Gryffindoru.

- Co ci się stało, Hermiono? – zapytał Harry, patrząc na przyjaciółkę z szokiem. Niecodziennie Hermiona wpada do Wielkiej Sali cała mokra.

- A więc nasz KOCHANY idiota, debil, frajer, dupek, tleniona fretka, imbecyl, matoł, świnia, jełop, głąb Malfoy, który jest nienormalny, nieobliczalny, chory psychicznie, walnięty na głowę... - wymieniała, używając coraz bardziej wulgarnych słów. - ... wrzucił mnie do jeziora. – zakończyła swoją wypowiedź, wyczekując na reakcję, która nadeszła wręcz natychmiastowo.

- COO?! – wykrzyknęła zgodnie cała trójka. – Może to była jego zemsta za pociąg?

- Eee... – zająknęła się. - No może, bo... jakby to powiedzieć... ja pierwsza go do niego wepchnęłam - zarumieniła się, a ostatnie zdanie wypowiedziała na jednym wydechu, wbijając zawstydzony wzrok w stół.

- Czyli go sprowokowałaś? – Ginny uniosła wysoko brew z lekkim rozbawieniem.

- Tak, w porządku! Jestem winna, ale on również nie jest bez winy! Gdyby mnie nie sprowokował, nic by się nie wydarzyło! – krzyknęła rozzłoszczona.

- To Malfoy – stwierdził obojętnie Ron. – On żyje po to, aby irytować ludzi. Nic nowego, że się pokłóciliście. Pamiętasz jak mu przywaliłaś w nos w trzeciej klasie? – jego oczy zabłysły. – To był dopiero wyczyn!

Harry i Ginny roześmiali się głośno, ale Hermiona pozwoliła sobie tylko na lekki uśmiech, czując jak złość powoli z niej wyparowuje.

- Ja tam jestem ciekawy, dlaczego Dumbledore wpuścił go do szkoły – powiedział poważnie Potter. – Malfoy na pewno musiał się postarać, aby wymyślić wiarygodną bajeczkę.

- Dumbledore widzi po prostu w każdym dobro. Myślę, że Malfoy nie potrzebował wiele czasu na przekonywanie dyrektora – odpowiedziała Hermiona cicho.

Przyjaciele westchnęli przeciągle, patrząc ponuro w stronę stołu grona pedagogicznego. Nie pierwszy raz nie zgadzali się z decyzją któregoś z nauczycieli.

- Dobra, nie rozmawiajmy już o tym. Muszę coś zjeść. Obecność tego idioty podsyciła we mnie tylko głód! – zarządził z zapałem Ron, rzucając się na jedzenie.

Trójce Gryfonów ponownie na usta wkradł się uśmiech. Między Harrym a Ginny zaczęła się entuzjastyczna rozmowa na tematy związane ze sportem, ale Hermiona i, co dziwne Ron, nie przyłączyli się do dyskusji. Szatynka starała się skupić na jedzeniu, ale czuła na sobie palące spojrzenie. Podniosła głowę, patrząc pytająco na rudzielca.

- Co jest, Ron? Dlaczego tak mi się przyglądasz? Mam coś na twarzy?

Chłopak zarumienił się natychmiastowo, jakby został na czymś przyłapany, lecz szybko odpowiedział:

- Nie, nie... Tak się tylko zastanawiam... Dlaczego się nie wysuszyłaś? Przecież na pewno znasz zaklęcie.

Hermiona spojrzała na niego zdezorientowana i otworzyła delikatnie usta żeby wyrazić swoje zdanie na ten temat, ale zamarła, nie wiedząc co na to odpowiedzieć. Kolejny raz dzisiejszego dnia zdarzyło jej się zapomnieć o tak oczywistej rzeczy! Co się z nią na Godryka dzieje?!

Zakazany Owoc // DramioneOnde histórias criam vida. Descubra agora