rozdział 1

569 36 6
                                    

24 sierpnia 1993  (Louis)

Tata właśnie odprowadził mnie do Domu Kultury, gdzie pracowała mama. Jak zwykle nie miał czasu, by ze mną posiedzieć, a sam w domu też nie mogłem zostać. Tak kończyło się prawie każde popołudnie w jego towarzystwie.

Usiadłem na ławce przy placu zabaw, gdzie mama kazała mi się pobawić. To też było normą, bo w końcu pracowała i nie mogła poświęcić mi czasu.

Dzisiaj się jednak coś zmieniło... w piaskownicy, wśród mnóstwa kolorowych foremek i samochodów siedział chłopiec. Bawił się w plac budowy i wydawał z siebie śmieszne dźwięki, a ja miałem wielką ochotę do niego dołączyć...

Nie wiele myśląc wlazłem do piaskownicy i chwyciłem żółtą koparkę.

- Ej, to moje! - wrzasnął, a mnie zrobiło się przykro. Czułem jak pieką mnie oczy od zbierających się łez.

- Prze... prze... przepraszam... - wyjąkałem i już chciałem biec do mamy, gdy ten szarpnął mnie za rękę.

- Możemy się pobawić razem. Jestem Harry. - powiedział i podał auto, które bardzo mi się podobało. Wziąłem je chętnie i spojrzałem na chłopaka.

- Ja jestem Louis, ale wszyscy mówią na mnie Lou.

* Harry *

- Nie wierzę, że Anne dała Ci te zdjęcia! - krzyknąłem i wpatrywałem się w małego chłopca szczerzącego ząbki z fotografii w albumie.

- Dała mi nie tylko to. - Lou zaśmiał się perliście, co było dla mnie najcudowniejsze na świecie i poruszało każdą komórkę mojego ciała.

Moja matka była nie obliczalna i ilekroć o coś ją prosiłem zawsze to ignorowała, w szczególności gdy chodziło o zawstydzanie mnie, ale Tommo nie potrafiła powiedzieć 'nie'. On był jej pupilkiem i czego by zapragnął, dostałby to w mgnieniu oka.

Znałem się z Lou od dziecka i nie mieliśmy przed sobą tajemnic, a nasze ciała znaliśmy na wylot, jednak.... nie podobało mi się, że do naszego albumu trafiło moje zdjęcie z basenu, kiedy zgubiłem kąpielówki i nie zorientowałem się, że pływają obok mnie. To było takie żenujące.

- Nie chcę nawet wiedzieć, co byłeś w stanie z niej wyciągnąć, dupku. - zaśmiałem się w głos i odkładając album z prędkością światła na szafce nocnej, przygwoździłem mojego, jeszcze narzeczonego, do materaca i gdy nasze spojrzenia się spotkały w niebieskich oczach zobaczyłem czystą miłość.

- Jeszcze będziesz miał czas się napatrzeć. - Lou powiedział, a następnie złożył pocałunek na moich ustach.

Nie wiem kiedy znalazłem się pod nim i kiedy jego ręka trafiła za pasek moich spodni od piżamy, ale było to przyjemne i nie miałem zamiaru sprzeciwiać się ponownie tego poranka. To był nasz dzień i powinniśmy świętować od samego rana tak jak mieliśmy na to ochotę...

Stałem w łazience przed lustrem i myłem zęby, spoglądając na Lou, który wycierał się ręcznikiem i głupio uśmiechał. Dobrze wiedział jak działa na mnie jego ciało, więc w każdej takiej sytuacji prowokował.

- Nie masz dość? - rzuciłem w jego stronę swoim ręcznikiem, który jeszcze przed chwilą owinięty był wokół moich bioder i wyszedłem do sypialni w poszukiwaniu bokserek, śmiejąc się pod nosem. Zapewne dostawał teraz furii, że paradowałem nago tuż pod jego nosem.

Perfect Love || Larry Stylinson ✔Where stories live. Discover now