Sprawa zamknięta -9-

2.7K 303 19
                                    

– Coś zostało skradzione? – spytał Lestrade, gdy Margo wyszła ze schowka.
– Nie – odpowiedziała krótko.
– Przesłuchamy sąsiadów i sprawdzimy monitoring... – zaczął, ale Margo mu przerwała.
– Po co wezwał pan tego detektywa? Nie chcę tu żadnego, nawet najlepszego z najlepszych – była zdenerwowana. – Najlepiej zamknąć tą całą sprawę i niech pan  wyprowadzi stąd swoich ludzi – powiedziała ostro wskazując ręką w stronę wyważonych z framug drzwi.
– Ta cała sprawa wymaga śledztwa, w końcu takie włamanie może się powtórzyć. Niecodzienną rzeczą jest również postawa włamywacza, ponieważ nic nie zostało skradzione. Do tego o pani w tym momencie stało się trochę głośno – odpowiedział próbując zachować spokój – właśnie dlatego sprowadzam tutaj detektywa doradczego – dokończył.
– No to proszę przynajmniej część z tych ludzi wyprowadzić, nie potrzebuję ich tu tak wiele – powiedziała naburmuszona i usiadła na fotelu. Co pozostało do zrobienia? Czekać, aż zjawi się niejaki świetny detektyw.
Margo opatuliła się swetrem, po czym zaczęła obserwować policjantów, którzy jeszcze zostali w jej domu. Zaobserwowała, że siwy mężczyzna z kilkoma zmarszczkami na twarzy robiący zdjęcia mieszkania miał kilka małych piesków w swoim domu, co widać było po sierści na spodniach do połowy łydki. A policjant rozmawiający w tym momencie z Lestrade'm miał problemy ze snem, gdyż wskazywały na to charakterystyczne dla ludzi z bezsennością wory pod oczami. Przyglądała się im po kolei, tak długo oraz natarczywie, że aż sami po jakimś czasie to wyczuwali i odchodzili trochę dalej speszeni przenikliwym wzrokiem Margo.  Przynajmniej miała dobry moment na ćwiczenie dedukcji.
Gdy już zaczęła skanować od góry do dołu Lestrade'a usłyszała znajomy głos. Odrazu przerwała trans i odnalazła się w sytuacji.
– Zaczynasz mnie nie doceniać. Ściągnąłeś mnie tu do zwykłego włamania?! Nie przesadzasz? – zdenerwował się mężczyzna.
Dziewczyna wstała automatycznie i zrobiła kilka kroków. Spojrzała w stronę miejsca, gdzie niedawno znajdowały się drzwi wejściowe. Stał tam jej kolega John Watson w towarzystwie oburzonego Sherlock'a. Była jeszcze bardziej zaskoczona niż przedtem. "Co oni tu robią?!" – to pytanie krążyło po jej głowie w tym właśnie momencie. Zaciekawiona Margo ruszyła w ich stronę, a już po chwili cała trójka (wraz z nieszczęsnym Lestrade'm) obróciła głowy w jej kierunku.
– Co ty tu robisz? – spytał zaskoczony John.
– Chciałam zadać to samo pytanie – odpowiedziała, po czym lekko kiwnęła głową na przywitanie Sherlock'owi. – Mieszkam tu – wyjaśniła.
– To wy się znacie? – spytał zdezorientowany policjant.
– Od niedawna – odpowiedziała Margo. – To on jest tym świetnym detektywem doradczym jak mniemam?
– Tak – odpowiedział jej krótko inspektor, a następnie odezwał się w stronę Sherlock'a. – Więc jak mówiłem, mamy tu włamanie, ale nic nie zostało skradzione.
– Zostawił jakąś wiadomość? – spytał Holmes zerkając z ukosa na Margo, która w tym momencie spojrzała na swoje buty.
– Nie – odpowiedziała bez zawahania.
– Jedynie nieprzewrócony i niezdemolowany pozostał fotel. Chociaż nie wiem czy to ma jakieś znaczenie – odparł Greg Lestrade.
– To ma bardzo duże znaczenie! – krzyknął Sherlock i od razu ruszył szybkim krokiem wgłąb mieszkania.
John i Lestrade automatycznie podążyli za nim. Margo została chwilę w tyle, ale zaraz już do nich dołączyła. Holmes nagle zwolnił. Widać było, że obserwował każdy, nawet najmniejszy szczegół podłogi, mebla czy ściany. Wyglądało to co najmniej dziwnie. Jak już doszli do salonu połączonego z kuchnią, Coleman podeszła do blatu kuchennego i podniosła jeden z leżących na podłodze stołków, po czym usiadła na nim. Po chwili poczuła burczenie z brzucha rozpaczliwie wołającego o jakiekolwiek jedzenie, lecz go nieczule zignorowała.
– Często siedzisz na tym fotelu? Czy on w jakikolwiek sposób dla ciebie znaczy? – spytał nagle John.
– Nie. Fotel jak fotel – wzdrygnęła ramionami.
– Siedziałaś na nim przed chwilą. Być może zatarłaś istotne ślady – powiedział z pretensją w głosie Sherlock.
– To bez znaczenia. Najlepiej będzie jak zamkniecie sprawę i pójdziecie sobie – uśmiechnęła się sztucznie w stronę Lestrade'a. – Oczywiście, ty John możesz zostać – mówiąc to nie spuszczała wzroku z inspektora.
– To nietypowa sprawa i potrzebuje wyjaśnienia – odpowiedział mężczyzna.
– No to znajdźmy wyjaśnienie, które was zadowoli... O! Już wiem! Jakiś psychofan znalazł mój adres i włamał się w celu spotkania mnie, ale skoro mnie nie było to wpadł w furię i zdemolował mieszkanie – wystrzeliła jak z karabinu Margo. Sherlock zmarszczył brwi.
– A fotel?
– Może po prostu zapomniał o nim, nie chciało mu się albo był za ciężki... – odparła.
– Czemu ci tak bardzo zależy, na zamknięciu dochodzenia? – spytał niespodziewanie Holmes, takim tonem jakby znał odpowiedź.
– Nie lubię jak ktoś wtrąca się w nie swoje sprawy – założyła ręce na klatce piersiowej.
– Pani pozwoli, że to jednak ja zadecyduję czy i kiedy zamkniemy sprawę – warknął Lestrade.
– Po pierwsze, jestem Margo, a nie żadna pani. Nie postarzaj mnie. Po drugie, nie chcę żadnego dochodzenia, ani raportów. Proszę zamknąć sprawę i opuścić moje mieszkanie w trybie natychmiastowym – wstała ze stołka i dopiero teraz zdała sobie sprawę, że Lestrade jest o wiele od niej wyższy. Czuła się jak hobbit stojący koło wielkiego Gandalfa.
– Margo ma rację – zasugerował Sherlock z kamiennym wyrazem twarzy.
Greg głośno westchnął i bez słowa odszedł od całej trójki.

Hej! Przepraszam, że taki krótki rozdział - obiecuję, że następny będzie dłuższy! Jeżeli znajdziecie jakiś błąd to śmiało piszcie, ponieważ to bardzo pomaga ;)

We lost it to trying || S.H ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz