Porządki -10-

2.7K 313 3
                                    

– Pomożecie mi doprowadzić mieszkanie do porządku dziennego? – spytała Margo, gdy już ostatni policjant wyszedł z mieszkania.
– Oczywiście. Prawda, Sherlock? – odpowiedział John zerkając z ukosa na Holmes'a z dziwnym wyrazem twarzy.
– Dowiem się, co się stało – nagle odparł oschle. – Myślisz, że dasz radę to przede mną ukryć. Mylisz się – wysyczał.
Po tych słowach jej serce nagle przyspieszyło. Ten jeden, jedyny raz Margo poczuła się urażona. Było to dla niej dziwne przeżycie, gdyż zwykle się nie zwracała uwagi na takie błahostki. Przecież on nawet nie jest nikim ważnym w jej dotychczasowym życiu.
Sherlock bez słowa wyszedł na taras zostawiając sparaliżowaną Margo.
– Nie przejmuj się. Jest obrażony, bo popsuliśmy mu zabawę. Zaraz mu przejdzie – powiedział John zdejmując kurtkę.
– Nie przejęłam się – odpowiedziała od razu patrząc w podłogę.
– To dobrze – uśmiechnął się do niej ciepło. – Od czego zaczynamy? – spytał podwijając rękawy.
– Od kuchni.

Przez te dwadzieścia minut, gdy dwójka przyjaciół sprzątała, Holmes tylko stał nieruchomo oparty o barierkę obserwując otoczenie. Wyglądał niemalże jak posąg. Jednak gdy Margo i John doprowadzili salon oraz kuchnię do ładu, Sherlock (najprawdopodobniej zmarznięty) wszedł do pomieszczenia. Zdjął płaszcz, nie nawiązując kontaktu wzrokowego ani z Johnem, ani z Margo.
– Sherlock, mógłbyś być tak miły i ogarnąłbyś jakikolwiek pokój? – spytał Watson.
– Tak – odpowiedział krótko i ruszył w stronę najbliższych drzwi.
Wszedł do jednej z dwóch sypialni, która nie wyglądała aż tak bardzo strasznie jak reszta mieszkania. Najprawdopodobniej przez to, że było tam mało mebli. Łóżko, krzesło, biurko, szafa... i tyle.
Mężczyzna zabrał się za porządki. Po kilku minutach, drzwi się ponownie otworzyły. Do pomieszczenia weszła Margo, po czym się odezwała.
– Pomogę ci – zrobiła kilka kroków w jego kierunku i rozejrzała się po pokoju.
– To twój pokój, prawda? – odparł.
– Tak, po czym to rozpoznałeś? – spytała wyraźnie zaciekawiona.
– Minimalizm – wzruszył ramionami.
Więcej się nie odezwała. Sięgnęła po kołdrę leżącą na podłodze i zaczęła ścielić swoje miejsce do spania. Sherlock przez chwilę ją obserwował, ale już za moment trzymał materiał, stojąc po drugiej stronie łóżka. Spojrzała na niego przelotnie, po czym wykonali do końca trudne oraz męczące zadanie.

Jak już cała trójka przywróciła mieszkanie do jako takiego stanu, usiedli w salonie. Za oknem było już ciemno. Margo zajęła swoje stałe miejsce w fotelu, a Sherlock i John umiejscowili się na kanapie. Mężczyźni o czymś rozmawiali. Ją za to kompletnie nie interesował temat rozmowy, więc wyłączyła się. Sięgnęła po laptopa, po czym położyła go na swoich kolanach. Już po chwili zgłębiła się w korekcie pierwszego rozdziału trzeciej części "Wiedźmy z River Street". Nie miała weny, by kontynuować siódmy odcinek.
– Jeżeli chcecie, zróbcie sobie kawę lub herbatę – odparła nagle, najwyraźniej przerywając wypowiedź Holmes'a. Oboje spojrzeli na nią okrągłymi oczami, wyrwani ze swojego świata. Wyglądało to niemal komicznie. – Mówię, żeby nie było... – dodała powracając wzrokiem w stronę laptopa.
Wtedy wszyscy usłyszeli ostry i nieprzyjemny dzwonek do drzwi. Margo głośno westchnęła, odłożyła laptopa i ruszyła w kierunku źródła dźwięku. Sherlock i John odprowadzili ją wzrokiem. Dziewczyna otworzyła drzwi i zastała nie kogo innego, jak Amy. Stała zmarznięta i przemoczona z ciepłym uśmiechem na twarzy.
– Tyle razy ci mówiłam, żebyś brała ze sobą klucze! – Margo zamiast przywitać się z siostrą, obróciła się na pięcie i poszła w stronę salonu.
– A ja tyle razy ci mówiłam, że zapominam. No i musisz się ruszać z tego przeklętego fotela! – odpowiedziała zdejmując kurtkę i buty.
– Ruszam się z fotela, jakbyś nie wiedziała – skrzyżowała ręce na piersi.
– No, jasne. Tylko jak musisz siku! – długowłosa ruszyła w głąb mieszkania, a już po chwili zauważyła gości Margo, którzy właśnie wstali. – O! Cześć – podeszła do nich i wyciągnęła rękę – Amy jestem. Młodsza siostra tej oto kobiety – uśmiechnęła się do nich ciepło.
– John Watson – mężczyzna odwzajemnił uśmiech i gest.
– Widziałam cię w barze! To ty sprawiasz, że moja siostra wychodzi do ludzi? – spytała wesoło przyglądając się mu.
– To chyba ja – zaśmiał się Watson.
– Sherlock Holmes – kruczowłosy wyciągnął tylko rękę z kamienną twarzą.
– Margo jak widzę was nie ugościła... Kawy, herbaty? – zadała kolejne pytanie, idąc w stronę kuchni.
– Ja poproszę, herbatę – powiedział John i ruszył za nią.
– Kawy – Holmes i Watson usiedli przy blacie w kuchni.
Margo sięgnęła po dwa kubki i położyła je na powierzchni. Na tym zakończyła się jej pomoc swojej siostrze.
– To czym się zajmujecie? – spytała Amy przygotowując napoje.
– Rozwiązujemy sprawy, zagadki i tego typu rzeczy detektywistyczne – John nie wiedział jak to krótko ująć.
– O! Ale fajnie. Pewnie co jakiś czas macie dreszczyk emocji! – zawołała wręcz promieniując.
Po zdaniu Amy, Margo przejechała sobie dłonią po twarzy, co zauważył Sherlock i parsknął śmiechem. Krótkowłosa spojrzała na niego i uśmiechnęła się lekko w jego stronę.
– Jadłaś obiad? – zwróciła się Amy do siostry, wkładając moczek do wrzątku.
– Nie – odpowiedziała Margo, rozglądając się po mieszkaniu.
– No to musisz coś zjeść – skarciła ją wzrokiem, po czym się odwróciła kładąc gorące napoje na blacie, na przeciwko John'a i Sherlock'a.
– Nie muszę – odparła Margo i sięgnęła po kubek Johna, który trzymał w ręku. Wzięła łyka, po czym wsunęła z powrotem w jego dłonie.
– Nie ma sprawy. Mogę ci dać łyka, Margo – powiedział po fakcie John śmiejąc się pod nosem.
Wtedy wszyscy ponownie usłyszeli jakiś dźwięk. Jednak to nie był dzwonek do drzwi. Był to szelest listu wpadającego przez szczelinę do pomieszczenia. Jak tylko Margo to zobaczyła, rzuciła się biegiem w kierunku drzwi omijając kopertę i je z trzaskiem otworzyła. Na korytarzu nikogo nie było. Cicha pustka na klatce schodowej.
– Niech to szlag! – syknęła cicho, po czym zamknęła za sobą drzwi.
Schyliła się po list i ruszyła z powrotem do kuchni. Zastała tam John'a i Amy ze zdziwionymi minami oraz Sherlock'a ze zmarszczonymi brwiami.
– Czekaj, nie nadążam. Co tu się właściwie stało? Czy ty właśnie chciałaś złapać listonosza? – oczy Amy właśnie się powiększyły.
– Tak jakby – odpowiedziała otwierając identyczną kopertę jak pozostałe, które zginęły.
Sherlock wstał i podszedł do Coleman wlepiając wzrok w papier.
– To o tym nam nie mówiłaś, prawda? Ma to związek z włamaniem? – spytał na tyle cicho, że pytanie usłyszała tylko dziewczyna. Dopiero po dłuższym zastanowieniu odpowiedziała patrząc w podłogę.
– Nie. To nic takiego.

We lost it to trying || S.H ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz