~10~

894 99 18
                                    

- Rarity, Fluttershy, Pinkie Pie, szukajcie zaklęcia! My będziemy Was ochraniać! Pospieszcie się! Nie wiemy czy może czarować! – rozkazała Applejack stanęła murem przed alikornem. Błękitny pegaz zabarykadował wrota. Nie dało się uciec.

Lawendowa klacz była skrępowana łańcuchem. Róg nie działał. I nie latała na tyle szybko, żeby przegonić Rainbow. Została skazana na łaskę bratnich dusz. Nie mogła też czekać, aż odnajdą właściwą książkę. Za kilka godzin miało zajść słońce, a ona musiała dolecieć do Jego jaskini. Przecież wszystko szło dobrze, dopóki nie przerwała wypowiedzi kucykowi.

- Uwierzcie mi, proszę. Jeżeli nie wyrobię się do zmierzchu, szpikulce przekłują mnie – próbowała się bronić.

- Trzeba było pomyśleć o tym wcześniej, oszustko. Zresztą, sama się zdradziłaś – burknął pewny siebie pegaz. Zaś księżniczka winiła się. O swoje przyszłe cierpienie mogła mieć pretensje tylko do siebie.

Usiadła na podłodze. Czuła się bezradna. Rzadko doznawała takiego uczucia. Kucyki były przekonane do swojej idei. Zapewne teraz zamkną ją gdzieś i przetrzymają. Wszelka nadzieja zanikała, tak samo jak droga słońca. Zastanawiała się, co władca zrobi po zachodzie. Nie zdziwiłaby się, gdyby się okazało, że to było Jego intrygą. Może sam sprawił, by przemówiła w ten sposób? Zapewne znów chciał ją uhonorować torturami. Gdyby Go nie znała, zaprzeczyłaby. Ale miała z nim do czynienia przez dłuższy czas i mogła przewidywać Jego ruchy.

- Mam! – wykrzyknęła Rarity, unosząc w powietrzu księgę. Podeszła do alikorna jak najbliżej się dało. Jej róg otoczyła lazurowa aura. Obok klaczy pojawiła się klatka powstrzymująca magię, a łańcuch i kajdany, które miała na sobie, stały się widzialne dla przyjaciółek. Na szczęście nie zdjęła z niej lawendowej powłoki, bo wstydziła się swojego wyglądu. – Dziwne, skąd te okowy? Przecież pojawić się miała tylko anty-magiczna...

- A czy to ważne? – przerwała jej Dash. Biały jednorożec odpowiedział tylko przenikliwym spojrzeniem, ale można było wywnioskować, że była zniesmaczona zachowaniem pegaza.

Po tych słowach wokół zapanowało niezręczne milczenie. Nikt nie ważył się przerwać ciszy. Czas wszystkim się dłużył. Oprócz Twilight Sparkle. Dla niej chwile płynęły jak woda w strumyku górskim.

Nim się obejrzała, minęły już trzy godziny. Ostatnie promienie słońca ogrzewały jej pyszczek. Coraz mniej światła zaglądało jej w oczy. Kiedy w pomieszczeniu zapanował półmrok, księżniczka zaczęła bać się coraz bardziej. Czuła lekkie kłucie, które powoli nasilało się. Ciemnoczerwona ciecz wypływała spod metalowych obręczy. Łez też wciąż się mnożyło. Jednak tym razem nie ból zmuszał ją do płaczu, ale niewiara przyjaciół. Najgorsze było właśnie to. Już nawet nie obchodziły ją rany. Przejmowała się tym, co zaszło kilka godzin wcześniej. Przemyślenia przerwał jej cichy pisk Fluttershy. Więzień natychmiast odwrócił głowę ku niej.

- Spójrzcie na Twilight! – wykrzyknęła na swój sposób. Sześć klaczy podbiegło do powierniczki Elementu Magii. Rarity cofnęła poprzednie zaklęcie. Zdjęła z kucyka kajdany i próbowała jakoś zatamować cieknącą krew. Applejack ściskała kurczowo swój kapelusz.

- Nie wiedziałyśmy, że aż tak On się nad tobą znęca – powiedziała skołowana.

- Nic się nie stało. Dla mnie to chleb powszedni – stwierdziła alikorn.

Nagle jakaś siła uniosła ją w górę, a zaraz potem jej przyjaciółki. Były przerażone, głównie dlatego, że nie miały pojęcia, co się dzieje. Wokół nich zapanowała ciemność, która została po chwili rozświetlona kilkudziesięcioma latarniami. Przed nimi pojawił się król Sombra, tradycyjnie wyszczerzony w złowrogim uśmiechu. Upuścił księżniczkę na ziemię. Ta jęknęła z bólu, bo wciąż miała na sobie wcześniejsze rany. Zawiesił pozostałe klacze na kajdanach, które znajdowały się tuż przy suficie. Jednorożcowi zabezpieczył róg, a pegazom założył srebrne pasy.

- Nie wyrobiłaś się w terminie – oznajmił władca.

Usunął z niewolnicy lawendową powierzchnię. Oczom przyjaciółek okazał się istny obraz nędzy i rozpaczy. Jej ciało było praktycznie w każdym miejscu nacięte. Wszędzie dało się widzieć małe dziury. Jednak najgorzej wyglądały jej kopyta i szyja. Wyrazisty był też podłużny kształt w okolicy karku po przepaleniu. Niektóre z przyjaciółek zamknęły oczy. Nie chciały tego oglądać. Teraz to one miały do siebie żal, że jej nie uwierzyły.

Ogier przełożył dźwignię. Natychmiast z podłogi wyłonił się kamienny stół. Uniósł w górę Twilight, która nawet nie próbowała uciekać. Położył ją na blacie i skuł łańcuchem.

- Możecie tylko patrzeć – rzekł, odwracając się w stronę powierniczek. – Nie obiecuję, że będzie to piękny widok – zaśmiał się i odjął mowę swojej niewolnicy. Polał jej środkową część brzucha spirytusem i przetarł, by je oczyścić w tylko sobie znanym celu. Ofiara próbowała zaciskać zęby, żeby nie czuć pozornego wypalania przez dezynfekcję. Nie mogła nic powiedzieć, ani krzyknąć. Musiała to znosić bez słowa.

Po chwili król wyczarował małe wiertło. Przystawił je do czystego miejsca i zaczął obracać korbką. Klacz czuła jak narzędzie wwierca się w jej ciało. Było tępe, więc ból był ogromny. Krew wyciekała z rany. Więzień odwrócił wzrok, by przyjaciółki nie widziały, jak bardzo cierpi. Bezlitosne kłucie nasilało się coraz bardziej.

Kiedy otwór był na tyle głęboki, żeby dało się włożyć coś do środka organizmu, tortury ustały. Jednak nie na długo. On wyciągnął zza siebie ostry nóż i wykonał cztery cięcia. Każde miało swój początek we wgłębieniu, a koniec na wszystkich kończynach. Kolejna warstwa cieczy pokrywała alikorna.

Obok niej pojawiło się pudełko. W jego wnętrzu znajdowały się małe mechanizmy. Sombra otworzył je i wyjął większość ze środka. Zaklęciem wprowadził kilka do otwartej rany, a resztę do cienkich nacięć. Gdy pozbył się ich, sprawił, by wcześniej stworzone okaleczenia zniknęły.

- Jeżeli nie wykonasz moich rozkazów, poczujesz dopiero, co to znaczy prawdziwy ból – uprzedził władca. Nagle zniknął łańcuch, a stół zatapiał się powoli w ziemi. Kucyk stanął na nogi, chociaż wciąż dawały się we znaki skutki wcześniejszego eksperymentu. – Dobrze, a teraz zamienimy się rolami. Musisz się uczyć, bo w niedalekiej przyszłości sama będziesz zajmować się tym codziennie. Masz tu kilka eksponatów – powiedział i wskazał kopytem na przerażone klacze. – Zaczynaj. Cała sala jest do twojej dyspozycji.

Księżniczka nie wiedziała, co w takiej sytuacji zrobić. Teraz ona miała znęcać się nad swoimi bratnimi duszami? Zadawać im rany bez żadnego współczucia? Przecież tak nie można. Przynajmniej ona nie mogła naśladować zachowania oprawcy. Zastanawiały ją też Jego słowa. Co miało znaczyć w niedalekiej przyszłości sama będziesz zajmować się tym codziennie? Czyżby planował jakieś poważniejsze przedsięwzięcie? Chciał zamienić ją w jakąś żądną krwi królową? Albo uczynić sobie poddaną?

✓ My Little Pony: Gdzie Ścieżki Się Kończą... [GORE]Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang