Rozdział 4

8K 406 530
                                    

Przed rozdziałem... WESOŁEGO HALLOWEEN!!!
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

*MAMA SARY*

Nie ma jej już miesiąc. Byłam na policji, lecz dalej nic. Oby odnalazła się cała i zdrowa. Już nie daję rady psychicznie z tą myślą i z moim mężem... Z tym co on robił mojej córce i co dalej robi mi, Nie mogę pójść na policje... Wezmą go na komisariat, przesłuchają i wypuszczą, a przez to jeszcze bardziej sobie pogorszę sytuację.
Jest rano, więc wychodzę do pracy.

**

Czekam aż droga się zwolni, bo muszę przejść na tą drugą stronę. Spóźnię się! Zaryzykowałam i spiesznym krokiem ruszyłam przez pasy. Nagle słyszę pisk opon i trąbienie...

Odwracam się, poczułam jak przelatuje przez auto z ogromnym bólem. Upadam na ziemię i odpływam...

*SARA*

Obudziłam się lecz nie otworzyłam oczu. Poczułam ten zapach, który tak uwielbiam, męskie perfumy...

Stop! Ja przecież zasnęłam z Goldenem na kanapie!

Otworzyłam oczy i zobaczyłam czyjeś ręce, owinięte wokół mojej talii. Odwróciłam się i zobaczyłam śpiącego miśka wtulonego we mnie.

Takiego buraka spaliłam, że masakra. Wyśliznęłam się z objęć miśka i stanęłam na środku pokoju przeciągając się. Spojrzałam na kalendarz.

26 listopada... Co?!

Przecież 25 października wychodziłam z domu i... Się to stało.

Czyli ja byłam w tak jakby śpiączce? I nikt mnie przez miesiąc nie znalazł w tym składziku?

Ruszyłam gwałtownie ręką, przez co strąciłam jakąś książkę z biurka.

Podniosłam ją i szybko odstawiłam na miejsce. Zobaczyłam budzącego się miśka.

- A co Ty robisz lisiczko? - Powiedział podnosząc się do pozycji siedzącej, ziewając.

- Ja patrzyłam na kalendarz... Ja tutaj już jestem miesiąc?

- Co? Aaa, spokojnie. Byłaś w śpiączce, ja w niej byłem jakieś 2,5 miesiąca i ominęło mnie Boże Narodzenie.

- Się nie dziwię, niedźwiedzie zapadają w sen zimowy, to może dlatego śpiochu. - Uśmiechnęłam się głupio, opierając dłonie na biodrach.

- Ej! Nie jestem śpiochem! Tylko... Potrzebuję dłużej spać, żeby... No... Zregenerować siły - Próbował się tłumaczyć a ja tylko pokręciłam głową.

- Dobra, już dobra. Masz gdzieś tutaj łazienkę?

- Te drzwi - misiek podniósł rękę i wskazał na drzwi, stojące za mną.

- Dzięki. - Obróciłam się na pięcie i pomaszerowałam w stronę pomieszczenia.

***

W końcu nie cuchnę jak skunks, umyłam się po miesiącu! Masakra.

Ubrałam się, uczesałam włosy i wyszłam z łazienki. Przy biurku czekał Golden z tacą z jedzeniem.

- No w końcu wyszłaś. Myślałem, że już się tam utopiłaś. - Powiedział posyłając mi uśmiech i się zaśmiał pod nosem.

- Nie narzekaj, potrafię siedzieć dłużej.

- Dobra, przyniosłem dla nas jedzenie, na pewno jesteś głodna. - Przez to co misiek powiedział zaburczało mi w brzuchu.

Nowa |FNAF| √Where stories live. Discover now