Prolog + zwiastun

26.9K 895 66
                                    

Siedziałam w samochodzie, wyglądając przez okno.

Jechałam do brata.

Brata, którego nie widziałam rok.

Powinnam się cieszyć, bo był dla mnie wszystkim, a jednak nie potrafiłam. Czułam jedynie łzy pod powiekami, które próbowały się wydostać na zewnątrz.

Mimo prób hamowania płaczu, kilka łez powoli spłynęło po moim policzku. Szybko je starłam, starając się, aby nie zauważyła tego ciocia. Już wystarczająco dużo wycierpiała w ostatnim czasie, a ja nie chciałam dodawać jej kolejnych zmartwień, więc starałam się grać twardą. Przynajmniej przed nią.

Nie potrafiłam się pogodzić z tym, co się wydarzyło, a musiałam przekazać tę informację bratu, dlatego bałam się tego spotkania. Nie dogadywali się najlepiej w ostatnich latach, jednak kochali się i wiedziałam, że to go zaboli.

Podjechałyśmy pod szkołę. Kompletnie tego miejsca nie znałam, ale musiałam tam wejść i znaleźć brata, co dodatkowo mnie stresowało. Jedyne, na co miałam ochotę, to zwinięcie się w kulkę i schowanie pod kołdrą, ale wiedziałam, że muszę wziąć się w garść dla taty. Wciąż powtarzał mi, że mam żyć dalej, bo najbardziej boli go to, co będę czuła. Próbował mnie na to przygotować, mimo że oboje wiedzieliśmy, że tak się nie da. Nie można pogodzić się z czymś takim.

Gdy tylko przekroczyłam bramę szkoły, zorientowałam się, że trafiłam na długą przerwę, bo na zewnątrz siedziało mnóstwo gapiów, którzy z ciekawością przyglądali się mojej osobie. Nie rozumiałam, dlaczego jestem takim widowiskiem, skoro nawet mnie nie znali.

— Poradzisz sobie? — zapytała ciocia, stojąca obok mnie.

— Tak. Załatw sprawy z dyrektorem, a ja znajdę Sama.

— W takim razie spotkamy się za dwadzieścia minut w samochodzie. — odparła, obdarzając mnie ciepłym uśmiechem.

Rozstałyśmy się i każda poszła w swoją stronę. Właściwie nie wiedziałam, gdzie mam iść, więc szłam przed siebie, starając się udawać pewność siebie, aby nikt do mnie nie podszedł z pytaniem, czy potrzebuję pomocy. Czułam, że wszyscy się na mnie patrzą, a wolałam uniknąć rozmowy z kimkolwiek.

Najśmieszniejsze w tym wszystkim było to, że jeszcze tydzień wcześniej takie zainteresowanie moją osobą wcale by mi to nie przeszkadzało. Jeszcze tydzień wcześniej byłam normalną, pewną siebie nastolatką, która wiele przeszła, ale znalazła w sobie siłę, żeby się podnieść. To wszystko zostało mi jednak znowu odebrane.

Weszłam do szkoły głównym wejściem z myślą, że powinnam zacząć się przyzwyczajać do tego miejsca, bo niedługo miało zostać także moją szkołą, od której nie będzie ucieczki. Szybko jednak odrzuciłam tę myśl, skupiając się na tym, że mam znaleźć Sama i wyjść.

Szłam powoli korytarzem, szukając wzrokiem brata. Starałam się nie myśleć o tym, że to jak szukanie igły w stogu siana, która dodatkowo się przemieszcza z miejsca na miejsce, skupiając się jedynie na zadaniu. Mojej uwadze jednak nie umknęły szepty uczniów i to przeklęte słowo — nowa.

W pewnym momencie usłyszałam, jak ktoś woła moje imię. Przystanęłam i zamknęłam na moment oczy, zdając sobie sprawę, że nadszedł ten moment. Chwila wybawienia, ale i uciemiężenia. Chwila wyjawienia prawdy, której tak bardzo bałam się wypowiadać na głos.

Odwróciłam się i spojrzałam przed siebie. Sam stał wśród jakichś chłopaków, przyglądając mi się z radością w oczach. Chciałam odwzajemnić jego szeroki uśmiech, ale nie potrafiłam. Zamiast niego, na moich ustach pojawił się grymas, od którego uwagę musiały odwracać łzy, spływające po moich oczach.

Ruszyłam powoli w jego stronę, a on zrobił to samo. Nie potrafiłam jednak znieść na sobie coraz to większej ilości ciekawskich spojrzeń, które wręcz paliły moje ciało, więc ostatnie kilka metrów pokonałam biegiem, aby jak najszybciej ukryć się w ramionach brata. Były moim azylem, w którym wszystko zawsze stawało się prostsze.

Jednak nie tym razem...

— Jak ty się tu dostałaś? — zapytał z radością, tuląc mnie do siebie.

— Nie mówcie mi, że nasz Samuel się zakochał. — zaśmiał się jeden z jego przyjaciół, który do nas podszedł. Nie skupiłam się jednak na tym szczególnie, próbując się przygotować na wypowiedzenie tych trzech słów, które paliły mnie w gardło.

— Zamknij się, Matt. — Sam podniósł głos, po czym odsunął się lekko ode mnie, by spojrzeć mi w oczy. — Ana, co się stało? — zapytał, przyglądając się dokładnie mojej opuchniętej od płaczu twarzy.

— Tata... — zawahałam się. — Sam, on nie żyje.

Chciałam tylko napisać, że opowiadanie wydaje się przewidywalne i podobne do innych, ale może jednak cię zaskoczyć. Daj mu szansę. Jest moim pierwszym prawdziwym opowiadaniem, do którego mam ogromny sentyment. Na nim się uczyłam i ćwiczyłam swój kunszt, ale przede wszystkim zaczynałam.

Time to forgetWhere stories live. Discover now