Rozdział 24

11.3K 508 5
                                    

— Nawet nie wiesz, ile mam ci do opowiedzenia. — spojrzałam na Asha, który podszedł do stolika z naszymi deserami.

— Domyślam się. — uśmiechnął się ponuro.

— Ale zacznijmy od ciebie. — nie zapomniałam o jego problemach. Spojrzał na mnie zdezorientowany. — Powiedz szczerze, dlaczego przyjechałeś?

To oczywiste, że cieszyłam się z jego przyjazdu. Nawet bardziej, niż bardzo, ale wiedziałam, że Ash uwielbiał małe miasteczka, takie, w jakim się wychowaliśmy. Musiał mieć dobry powód, aby wreszcie się zdecydować na tę przeprowadzkę.

— Ojciec nie dał się przekonać na mój powrót, a chłopak okazał się męską dziwką. To tak w skrócie. — wzięłam głęboki oddech, aby nie pokazać, jak bardzo to mną wstrząsnęło. Ash był z tym chłopakiem dość długi i wiedziałam doskonale, że mu na nim zależy.

— A tak bardziej szczegółowo? — zapytałam, siląc się na swobodny ton.

— Ten dupek puszczał się na prawo i lewo. — mówił z pewnym obrzydzeniem w głosie. — Miał jeszcze czelność tłumaczyć mi, że inaczej nie jest w stanie zarobić na swoje studia. Gdy przyłapałem go łóżku z jakimś staruchem po czterdziestce, od razu spakowałem walizki i się wyniosłem. — mimo że nie miałam lusterka pod ręką, jestem pewna, że na mojej twarzy malował się szok. — Jeśli mam być szczery, tyle było z niego dobrego, że mogłem się u niego zatrzymać na początku. Nigdy nie był dobrym materiałem do poważnego związku, ale zawsze powtarzałem sobie, że się stara. — wzruszył ramionami, wpatrując się cały czas w swój talerzyk. — Matka rozmawiała z ojcem po tym wszystkim i ten zgodził się dawać mi jakieś kieszonkowe, ale za bardzo się mnie wstydził, żeby pozwolić mi wrócić. Nic mnie tam nie trzymało, a Sam zadzwonił kilka dni temu i próbował mnie namówić na przyjazd. Stwierdziłem, że to najlepszy moment na zmianę środowiska. — uśmiechnął się, a mi coś zaświtało.

— Kiedy Sam do ciebie zadzwonił? — początkowo myślałam, że to były jego „przeprosiny", ale jeśli rozmawiał z Ashem przed tym całym wypadkiem...

— Jakiś tydzień temu. — zastanowił się chwilę, po czym dodał. — Może półtorej, nie pamiętam dokładnie. Czemu? — jedno krótkie pytanie, ale oznajmiające, że pora na moje zeznania.

— Pamiętasz Maxa? — dobrze wiedziałam, że pamięta, ale chciałam jakoś się przygotować do tej rozmowy.

— Tego skurwiela, który się o ciebie założył? — w słowach Asha słychać było mnóstwo gniewu. — Jasne, chociaż chciałbym o nim zapomnieć.

— Tak, znam to uczucie, ale do rzeczy. Sam wiedział o tym zakładzie. — blondyn zrobił wielkie oczy. — On to wymyślił, ale... nie mówił wtedy o mnie. Ktoś inny wybrał mnie. — wyrzuciłam to z siebie i ku mojemu zdziwieniu, nie czułam takiej furii jak dwa dni wcześniej.

— Od dawna wiesz?

— Nie. Sam przyznał się w niedzielę w szpitalu, tuż po wybudzeniu. Nie wiem, co go tak nagle skłoniło do zwierzeń, ale czułam się wtedy oszukana... i myślałam, że ściągnął cię tutaj tak jakby... wiesz w przeprosiny.

— Nie. — podniósł filiżankę z kawą do ust, po czym upił kilka łyków. — Z tego, co wiem, od dawna to planował. — zamilkł na chwilę. — Ciężko coś takiego wybaczyć... — bardziej stwierdził, niż zapytał ze smutnym wyrazem twarzy. Rozumiał mnie aż zanadto, w końcu przeszedł w życiu swoje.

— Wiesz... — dłubałam widelcem w swojej szarlotce. Nagle przeszła mi jakakolwiek ochota na jedzenie jej. — Wybaczyć jest łatwo... to tylko jedno słowo, które mówisz, żeby ta druga osoba poczuła ulgę... Gorzej jest z zapomnieniem. Zapomnieć się nie da z dnia na dzień. — uniosłam wreszcie wzrok na twarz blondyna. — Jest coś jeszcze. — zaczęłam i na chwilę zamilkłam. Ash czekał, w skupieniu analizując moją twarz. — On wyjechał, bo tata powiedział mu wprost, że to jego wina. — zaczęłam błądzić we wspomnieniach, przypominając sobie tę scenę.

Time to forgetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz