Rozdział pierwszy

1.6K 131 6
                                    

Czasem jeszcze się boję i dlatego uciekam. Czasem tylko przed deszczem. Częściej jednak przed Tobą.

Nie chciałam przypominać sobie zapachu jesiennego powietrza ani uśmiechniętego obrazu mamy, która stała z talerzem kruchych ciastek i parującej herbaty w obu dłoniach kiedy wracałam ze szkoły. Wrześniowym uśmiechem ogrzewała i tak ciepłe dni. Pociągnęłam nosem, wcale nie z zimna, może raczej ze wzruszenia. W domu nic się nie zmieniło - było tak jak zawsze, tylko przygnębiające echa przeszłości wgryzały się w duszę.
W kuchni siedziała ciotka Daria, Ula i wujek Edward. Spojrzałam zszokowana na moją byłą przyjaciółkę: miała blond włosy, o których zawsze marzyła. Choć jej oczy emanowały żalem i smutkiem, dostrzegłam niebezpieczny błysk gdy weszłam do pomieszczenia. Nikt nie cieszył się na mój widok. Przedstawiłam rodzinie Nathana, nie podali mu dłoni, zmierzyli go wzrokiem i powrócili do stanu zamyślenia.
- Chciałabym wiedzieć, jak to się stało - odezwałam się nieśmiało, tak jakbym znowu miała te dziewiętnaście lat, maturę za rogiem i serce pełne ambiwalentnych uczuć. Ciotka poprawiła okulary na nosie, zamrugała gniewnymi oczyma, a po chwili odezwała się szorstkim głosem.
- Twoja mama zachorowała dwa lata temu. Chyba nie mogła znieść twojej straty.
- Daj spokój, Dareńko - wuj podniósł dłoń do góry, a ciocia ucichła nagle. - Kochana, twoja mama zachorowała na serce. Ostatnie tygodnie były dla niej prawdziwą męką. Dobrze, że odeszła na lepszy świat.
Ula milczała. Oglądała ze skupieniem swoje blade dłonie, a na ostatnie słowa Edwarda prychnęła. Wszyscy spojrzeliśmy na nią oczekująco, ta jednak jeszcze głębiej wbiła wzrok w ręce. Nathan przysiadł na krześle naprzeciw niej.
- Czy ona jest w domu? - zadałam kolejne pytanie, jakbym nie była godna mówić do niej mamo. Być może to właśnie prawda, być może nie była już moją ukochaną mamą sprzed pięciu lat.
- Oszalałaś. Jutro będzie - westchnęła smętnie ciotka.
Milczeliśmy. Przyglądałam się zamyślona przedmiotom, które stały na tym samym miejscu w którym stały, zanim uciekłam. Mój ulubiony, czerwony kubek z wielką białą różą w centrum znajdował się na honorowym miejscu: kącie blatu przy ścianie. Niechciane promienie zachodzącego słońca oświetlały złą postać ciotki Darii. Zamrugałam gwałtownie. To ja byłam jedyną złą postacią w tym domu.
Wieczorem wujostwo pojechało do siebie, Ula także. Nie odezwała się do mnie ani słowem, nie obdarowała nawet krótkim spojrzeniem.
Siedziałam z kubkiem herbaty w dłoniach, zapatrzona w ciemny ekran plazmy. Nathan usiadł obok mnie, objął ramieniem i złożył czuły pocałunek na moim policzku.
- Nie oglądasz nic? - mruknął mi do ucha. Pokręciłam przecząco głową. Oczyma przywoływałam różne wspomnienia z dzieciństwa. Do tych złych nie chciałam wracać.
Nagle zaczęłam żałować każdego trzaśnięcia drzwiami, każdego krzyku, każdego milczenia, każdego wrogiego spojrzenia. Byłam wyrodną córką, okradłam moją matkę, zabiłam jej wnuczkę i nie odzywałam się aż do teraz.
Szlochnęłam cicho, wtulając się w mojego partnera.
Błędy drogo kosztują.
Weszłam do mojego niegdyś pokoju - wszystko było w nie porządku, jaki zwykle zostawiałam. Obserwowałam z gorzkim żalem w sercu łóżko, na którym kochałam się z Adamem.
Otworzyłam drzwi balkonowe. Dotykałam powoli poręczy barierki, a z każdym kolejnym przesunięciem czułam się tak jakbym znów tu stała, patrząc w dół na Adama.
Weszłam z powrotem do środka, zamykając drzwi niby zamykając powietrze, które było przesycone zapachem tamtych dni. Dni, które nigdy nie wrócą.
Przystanęłam nad fotografią. Dwie szczęśliwe kobiety, trzymają się za rękę, a między nimi stoi wielki pies. Zacisnęłam usta.
Przepraszam, Mamo.
- Gdzie chcesz spać? - niespodziewanie usłyszałam Nathana. Stał w progu, z niepewnym uśmiechem na twarzy.
- Tutaj - odpowiedziałam słabym głosem.
- Wszystko w porządku? - podszedł bliżej mnie, a ja przylgnęłam do materiału jego koszuli.
- Chciałabym cofnąć czas - westchnęłam mu w pierś.

Paradoksy Where stories live. Discover now