Rozdział dwudziesty drugi - to już na pewno koniec

1.4K 138 27
                                    

mój świat był mroczny, zawiły i głęboko pocięty
spotkałem Ciebie, byłaś wodą na pustyni
tą jedną pasującą połową z tej samej gliny
jak słońce dla rośliny, błękitne niebo dla ptaków
chcę szybować razem z Tobą w powiewie pomyślnych wiatrów
jesteś mym celem, jak latarnia morska pośród sztormu
zawsze odnajdę drogę, już wiem jak trafić do domu
nierozłączni już na zawsze, jak płomień na świecy tańczmy
k o c h a m C i ę
odejdziemy jako starcy

Te burzliwe wydarzenia wstrząsnęły moim pozornie spokojnym życiem. Mimo wszystko trwałam przy Adamie, bez względu na to, jak bardzo zgrzeszył i jak długo błądził.
Lesio został skazany na dziesięć lat pozbawienia wolności. Porozumiewawczo uśmiechnął się do Adama, gdy wchodził już prawie na zawsze do celi prowadzony przez strażników.
Okazało się, że mój ojciec chciał wpędzić Adama do więzienia. Współpracował z Ulą i Patrykiem, aczkolwiek oni byli sprytniejsi i oszukali go. Nie zdążyli uciec. Z Ulą widziałam się na rozprawie sądowej - posłała mi wrogie spojrzenie. Byłam przekonana, że widzę ją ostatni raz w życiu.

Płatki śniegu lepiły się do szyb auta. Na dworze już się ściemniało. Razem z moim partnerem postanowiliśmy przeprowadzić się do innego miasta. Musieliśmy. Musiało być w końcu dobrze, słonecznie. Musiało przestać boleć.
Zawiodłam się na Uli, Patryku i własnym ojcu. Najważniejsze jest jednak to, że Adam nie zawiódł się na Lesiu. Dzięki niemu mój ukochany mógł być przy mnie.
Obejrzałam się za siebie - zostawiliśmy daleko w tyle miasto pełne bólu, przemocy i łez. Brutalne ulice grały tylko w pamięci. Pragnęłam być w świecie kolorowym, bez zmartwień. Wiedziałam, że nam się uda.
Przed nami długa droga: przecież związek wymaga wielu wyrzeczeń, ale także trwałości uczuć.
Co do tego nie miałam wątpliwości. Kochaliśmy się. Cholernie mocno. I to przetrwało, wiecie? Pomimo tych wszystkich grzechów, złych słów, czynów - kochaliśmy się nieprzerwanie, nieustannie. Poznałam ludzi, którzy bez względu na złą ścieżkę, jaką obrali potrafili mi pomagać i trwać przy mnie. Nieważne ile lat minęło, ważne że potrafiliśmy siebie odnaleźć. Ja także odnalazłam prawdziwą miłość. Przecież każdy na nią zasługuje.

paradoksy
gdy czuję, że żyję właśnie wtedy, kiedy umieram
paradoksy
gdy czuję, że kocham dopiero gdy to boli
paradoksy
gdy prosisz o moje nieistnienie
gdy zamiatam popiół ze spalonego serca wysypujący mi się spod skóry
gdy przydeptujesz końcówki moich poplątanych myśli
i znów nie mogę uciec

paradoksy
gdy zabiłeś mnie już tysiąc razy
a ja wciąż tu jestem

Niech walą się mury, niech wszyscy będą przeciwko nam.
Poradzimy sobie.
Bo kochać to znaczy być ze sobą nawet, gdy jest źle.
I chociaż możemy znów się rozdzielić, za paręnaście lat możemy spotkać się jako znacznie starsi. Spojrzymy sobie w oczy i poczujemy to samo, co czujemy właśnie teraz.
Gwiazdy wpisały nas w swoją historię. Jesteśmy tylko aktorami. Przypadkiem się kochającymi.
Marzę, by intensywna zieleń na zawsze już witała mnie każdego ranka. By adamowe palce jeździły po moich udach, by zimne dni ocieplał swoim dotykiem i przelotnym uśmiechem.
Przeszłość oddzielę grubą kreską.
Musi być dobrze.
Przyszłość jest moja.

_____
Koniec Paradoksów :)
Kto zrozumiał sens książki, ten nie będzie rozpaczał nad jej końcem :)
Szykuję dla Was coś nowego.
Wciąż jesteśmy w kontakcie!
Kocham Was i dziękuję, że ze mną jesteście.

Paradoksy Donde viven las historias. Descúbrelo ahora