Rozdział 3

510 29 5
                                    

Następnego dnia obudziłam się o godzinie 8:00. Nie zdążyłam nawet zmrużyć oczu, gdyż ktoś usiadł mi na łóżku. Usłyszałam lekki chichot któregoś z chłopaków. Usiadłam, i zobaczyłam Laito, który ze swoją "słodką" twarzyczką spoglądając na mnie uśmiechając się.

- Wreszcie wstałaś suczko.

- Co tu robisz?

- Usłyszałem, że juz wstałaś, więc przyszedłem Cię zobaczyć.

- No to czyli już mnie zobaczyłeś, więc ja może pójdę się ubrać. - Powiedziałam z nieco wielkimi oczami i podniesionym ciśnieniem. Już miałam wyjść, gdy Laito złapał moją rękę i rzucił mnie z powrotem na łóżko.

- Nie tak szybko maleńka. Przyszedłem tu też żeby się napić.

- Mogę ci wlać soku jak chcesz...

- HAHA idiotka, doskonale wiesz co ja chcę. - Zaśmiał się.

Prawda. Chciałam tylko odwrócić jego chęć do wypicia mojej krwi. Ale co innego miałam zrobić?

Uświadomiłam sobie, że nie mogę cały czas okłamywać wampiry, jeżeli oni doskonale o tym wiedzą.
Laito, przybliżał się do mnie kocim ruchem, gdy nagle pojawił się Ayato, popychając go w inną stronę. CZEMU NADAL KTOŚ PRZERYWA? Ale to mi się podoba, że od 3 dni nikt jeszcze nie pił mojej krwi. Tak może zostać!

- Zostaw ją, chciałeś zrobić to po cichu? Nie uda ci się to.

Mam skojarzenia Ayato-kun!

- Czyli kto ma zacząć?

Zerwałam się z łóżka i pobiegłem do łazienki zamykając za sobą drzwi. Poczułam chwilową ulgę, lecz nadal czułam przerażenie. Nawet nie mogłam sobie tego wyobrazić jak któryś z nich wbija we mnie kły.
Po chwili zastanowienia przebrałam się, wyszłam z łazienki i zeszłam do jadalni gdzie czekało mnie śniadanie. Reiji pokazał mi gdzie mam usiąść. Siedziałam między Ayato a Reijim. Niepewnie wzięłam chleb, ser i warzywa kładząc je na talerzu. Patrzyłam na Ayato, przyglądając mu się. Jest bardzo przystojny, ma bladą cerę, czerwone włosy, soczyście zielone oczy, ładną figurę... Ale nadal nie wiem czy mam sie go bać, czy może się zacząć z nim dogadywać.
Spojrzał się na mnie zajadając małe pączuszki z maleńkim zadowoleniem na twarzy. Odwrociłam wzrok i smarowałam chleb masłem.

- Rumienisz się wiesz? - Powiedział z pełną buzią.

- Nie prawda...! -  zakryłam policzki dłońmi.

Już więcej na niego nie spojrzałam i zajadałam kanapkę zrobioną przeze mnie. Czułam, że teraz on się na mnie patrzy. Nie zwracałam na to uwagi i dalej jadłam.
Po kilku minutach wstałam, i poszłam do pokoju czytać książkę walając się na łóżko. Wciągnęłam sie na maxa w fabułę gdy znowu poczułam lekki, zimny wiaterek.

- Hej, co czytasz? - Powiedział Kanato trzymając swojego misia w ręce.

- Nic takiego - zamknęłam książkę i uśmiechnęłam się sztucznie. - Co trzymasz w ręce?

- Teddy'ego. Mój jedyny najlepszy przyjaciel. - uśmiechnął się

- Oh..  cześć Teddy - pomachałam misiowi.

- Teddy nie chcę żebyś mówiła do niego po imieniu... - lekko zmarszczył brwi.

- Przepraszam...

- Mogę mieć do ciebie prośbę??

- Z-zależy jaką...

- Oddaj mi się. I tak wy śmiertelnicy prędzej czy później umrzecie.

- Kanato... Umrę, ale dopóki żyje, chcę z tego korzystać. Czemu o to prosisz? - ciśnienie znowu mi podskoczyło i zrobiłam wielkie oczy.
Znowu poczułam mały wiaterek. Ayato stanął przede mną i spytał:

- Co wy do cholery robicie?

Chciałam się już odezwać, lecz zobaczyłam, że Kanato już nie ma. Stanęłam sztywno i patrzyłam na czerwono-włosego chłopaka.

- Co tak stoisz? Chodź!

Podszedł do mnie i ciągnął mnie za rękę.

- Gdzie mnie prowadzisz?!

- Na razie milcz...

Prowadząc mnie, weszliśmy do piwnicy, gdzie zobaczyłam Subaru. To pomieszczenie wyglądało jak jakieś laboratorium.

- Subaru?! - zdziwilam się

- Możesz teraz przeprowadzić badania. - Powiedział Ayato do Subaru.

- Co to ma znaczyć?!

- Nie podnoś głosu. Pobiorę ci tylko krew i podłączę Cię do jakiś sprzętów. - Powiedział Subaru

Zrobiłam zdziwioną i lekko przestraszoną miną, a Ayato unieruchomił mi ciało trzymając mnie za ręce i zakrywając mi usta. Subaru wstrzyknął mi coś do żył, a po chwili upadłam na podłogę tracąc przytomność.

Diabolik Lovers - Miłość w świetle nocy//PORZUCONEWhere stories live. Discover now