Prolog

41 5 4
                                    

Biegnę... Ale nie wiem dokąd...

Uciekam... Lecz nie wiem przed czym...

Patrzę przed siebie... Ale nie widzę niczego poza bielą...

Żyję? Nie wiem...

Umarłam? Wątpię...

Biegnę przed siebie, a pod moimi nogami wesoło skrzypi śnieg...

Zatrzymuję się.
Gdzie ja jestem?
Uważnie się rozglądam.
Nagle, biel zaczęła nabierać kolorów.
Zaczęły rosnąć wokół mnie góry, drzewa, trawa.
Nade mną coś rozbłysło, po czym pojawiło się niebo, a na jego środku, pojawiło się słońce.
Słońce było duże i jasne.
Gdzieniegdzie, na niebie, sunęły duże i białe puchate plamy.
Wzleciałam ponad korony drzew. Z mojej ręki wystrzeliło kilka małych iskierek. Z lasu zaczęły wychodzić zwierzęta, takie jak: wilki, sarny, lisy, a nawet lwy i pantery.
Wylądowałam na ziemi, a zwierzęta mnie okrążyły. Podeszłam do srebnego wilka o zielonych oczach i pogłaskałam jego puszysty łeb.
Wszystko wokół mnie, oprócz wilka, zaczęło wirować.

°°°

Obudziłam się. Nie pamiętam co mi się śniło, wiem tylko, że ten sen był co najmniej dziwny.
Dziś jest sobota, w końcu mogę odpocząć po całym tygodniu.

Po prawej stronie od wejścia stała biała szafa, która po jednej stronie miała lustrzane drzwi. Szafa szerszą stroną przylegala do ściany. Dalej było łóżko, było ono wykonane z jasno szarego drewna. Na lewo od łóżka była biała szafka nocna, na której zawsze stała butelka z wodą.
Na przeciwnej ścianie od wejścia, było dość duże okno z bardzo szerokim parapetem.
Po lewej stronie od wejścia było białe biurko, obok którego zawsze stało czarne krzesło obrotowe. Bliżej okna, nadal po lewej stronie od wejścia, były jasno-szare pułki na ścianie, na książki.
Ściana z oknem i ściana z drzwiami do pokoju były ciemno-szare a dwie pozostałe blado-zielone.

Wstałam i podeszłam do okna, otworzyłam je i usiadłam na szerokim parapecie.
Spojrzałam na zegarek, który wisiał nad biurkiem. Była godzina ósma dwadzieścia. Dość wcześnie jak na mnie (zwykle wstaję około godziny dwunastej).

Spoglądam na widok za oknem, widzę tam las, a jeszcze dalej piękne i duże góry. Piękny widok.

—Dobra... Czas się ubrać i zjeść jakieś śniadanie... — westchnęłam.
Zeszłam z parapetu i podeszłam do lustra. Miałam ok. 160cm, moje tęczówki są czarne, a włosy mam naturalnie białe z jedną szarą pasemką. Jestem szczupła i bardzo blada, czasem się śmieję w myślach, że jestem wampirem.
Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej czarna bluzkę z napisem: "Jak ryzykować, to tylko dla ciasteczek", czarne jeansy , bieliznę i czarne skarpetki (czarny i biały to moje ulubione kolory).
Zamknęłam szafę, po czym poszłam do łazienki.
Łazienka była na przeciwko mojej sypialni. Była nie duża i wyłożona na ścianach błękitnymi a na podłodze granatowymi kafelkami.
Po lewej stronie była kabina prysznicowa i wieszaki. Po prawej stronie była umywalka i toaleta. Pralka stała na przeciwko wejścia.
Wzięłam poranny prysznic i ubrałam się w rzeczy, które wcześniej wzięłam. Uczesałam się w warkocza.
Zwykle się nie maluję, więc i tym razem się nie malowałam.

Zeszłam na dół do kuchni.

Kuchnia była w kolorach czerwieni, bieli i szarości.

Dziś postanowiłam zjeść mleko z płatkami zbożowymi.

                                °°°
(Mam rodziców, ale oni często są poza domem. Mama jest pielęgniarką, a tata weterynarzem).

Po zjedzonym śniadaniu postanowiłam gdzieś się przejść.
Poszłam po plecak, szkicownik oraz przybory do rysowania do mojego pokoju. Wodę i kanapki wzięłam z kuchni, a telefon w razie czego wzięłam z salonu.
Napisałam na jakieś karteczce, że poszłam się przejść i wyszłam.

Wilkiem ByćWhere stories live. Discover now