»2«

9 0 0
                                    

-A więc tak... - zawahałam się. Mówić im czy nie? 

Postanowiłam ominąć kilka szczegółów. Wolałam nie mówić im o tym, że jacyś chłopacy się dosłownie za mną uganiali, że byłam sama i że prawdopodobnie nałapałam kleszczy.

Rodzice uważnie mnie wysłuchali. Albo chociaż wyglądali na zainteresowanych. 
Po chwili ktoś zapukał do drzwi. Serce mi zabiło szybciej.

-Otworzysz córciu? -zapytał tata.

-Jasne - odparłam i wymusiłam uśmiech.
Ręce mi delikatnie drżały. Miałam przeczucie, że to jeden z chłopaków, chcących mi coś zrobić. Podeszłam do drzwi i niepewnie je otworzyłam. Moje przeczucie okazało się być trafne. Przede mną stał czarnowłosy nastolatek.

- Mogę prosić twoich rodziców? -zapytał.

-Jasne - odpowiedziałam cicho. Zaprosiłam chłopaka do salonu, gdzie siedzieli moi rodzice z poważnymi minami. Starałam się nie wzbudzać podejrzeń. Czemu rodzice spoważnieli?

-Witam -powiedział. - powiem prosto z mostu. Wasza córka musi najdalej jutro rano zostać zawieziona do innej szkoły. Jest prośba dyrektora szkoły, do której chodzi, a raczej chodziła, wasza córka.

Moi rodzice zdębieli, zresztą nie dziwię im się. Z sekundy na sekundę stresowałam się coraz bardziej.

-Zna pan powód? - zapytała mama.

- Pańska córka bardzo dobrze się uczy i dyrektor chciał ją wysłać do lepszej szkoły, gdzie będzie mogła rozwijać swoje talenty.

Rodzicielka wraz z mężem kiwnęli głowami w odpowiedzi, po czym skierowali wzrok na mnie.

- Idź się spakuj kochanie - powiedziała brązowowłosa.

- Nigdzie nie wyjeżdżam! Nie mam zamiaru zostawiać swoich przyjaciół! - krzyknęłam zdenerwowana. 

Nie. Nie byłam jedynie zdenerwowana. Nie byłam zestresowana. Byłam ostro wpieniona.

Jak oni mogli się na to zgodzić bez chwili zawahania?!  Czemu mama nie dopytywała się o szczegóły propozycji, tak jak to miała w zwyczaju? Dlaczego nie szukała luk w tym wszystkim?


Czarnowłosy popatrzył mi w oczy a ja momentalnie się uspokoiłam.
~Idź się spakować. -usłyszałam w mojej głowie.
Poszłam na górę, do swojego pokoju, wyciągnęłam dużą torbę spod łóżka.

Dlaczego to robię? Bo usłyszałam jego głos w głowie? - parsknęłam mimowolnie. - Tracę zmysły?

Mimo wszystko nie potrafiłam przestać się pakować. Wzięłam dużo czarnych spodni-rurek, za duże bluzki z krótkim rękawem (takie były najlepsze! I najwygodniejsze), kilka zwykłych bluz rozpinanych z kapturem i tych nie rozpinanych oraz moje trzy ulubione swetry - pierwszy dostałam od przyjaciela, z którym już nie mam kontaktu. Ten sweter był czerwony i miał biały napis "Ja nie gryzę. Połykam w całości". Drugi  (od mojej najlepszej przyjaciółki, która w tej chwili mieszka u babci w sąsiedniej wsi) koloru błękitnego z czarnym kontur serduszka na lewej piersi. Trzeci dostałam od taty. Ten był czarny z lekkim wcięciem "V" pod szyją i z nadrukiem faz Księżyca (z przodu był nadruk Księżyca wzrastającego, a z tyłu malejącego). 

Przytuliłam ten ostatni. Miał on zapach perfum taty.  Pryskałam go nimi, żeby czuć, że Marten jest zawsze ze mną. Chyba lepiej się dogadywałam z nim niż z mamą. Popłynęła z oka samotna łza podczas wkładania ostatnich rzeczy do torby. Spakowałam też mój dziennik, kilka pustych zeszytów, album, który dostałam od znajomych na urodziny. Teraz się cieszyłam, że zawsze mnie męczyli wspólnymi zdjęciami.

Wilkiem ByćTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon