Prolog

1.8K 72 14
                                    

Był jak piekło.
Bałam się go.
Nie chciałam do niego trafić.
Jednak wiedziałam, że nieważne jakbym postąpiła i jak bardzo starała się żyć według zasad i tak do niego wstąpię.
Nie musiałam długo czekać...

Boże, mój Stwórco! Wszechmogący Panie! Zgrzeszyłam! Inny mężczyzna zaprząta me myśli, a jakże one bezwstydne! Potępione być powinny!

To moja wina, Panie! Poddałam się mu całkowicie, ale zrozum mnie, proszę...

Gdy go ujrzałam, wiedziałam już, że w piekle się smażyć będę. Nawet widziałam, jak diabeł mi wrota do swego królestwa otwiera, ale nawet to mnie nie powstrzymało...

A gdy w końcu z bliska mogłam się przyjrzeć jego oczom... O zgrozo! Chłodne morskie tęczówki pożerały mnie od wewnątrz. Z początku zabrały mój rozsądek, później ukradły mą niewinność, a następnie skradły moje serce i pożarły duszę. Od tego momentu należałam do niego. Wybacz mi Panie...

Jego oczy były niczym Hades, pożerały wszystko, co stanęło im na drodze. Były otchłanią, z której nie mogła się wydostać żadna kobieta, która choć raz w nie spojrzała. Dla takiej kobiety nie było już ratunku... Przepadłam Panie, czy jest dla mnie ratunek? Jakikolwiek?

A gdy ujrzałam jego uśmiech... Moje nogi zmiękły, stały się gorącym woskiem. Jego uśmiech mnie rozpalał, doprowadzał do takiego stanu. Działał na mnie niczym ogień na wosk... Topił mnie. Chciałam więcej... Chciałam, by roztopił mnie całą.

A ten uśmiech... Ochy i achy, żadne westchnienia nie są w stanie opisać, jak piękny był. Ach... Ile bym oddała, by ponownie go ujrzeć... Jestem stracona Panie, tak zdaję sobie z tego sprawę, tak, nic mnie nie usprawiedliwia.

A gdy po raz pierwszy do mnie przemówił, gdy po raz pierwszy usłyszałam tą jakże głęboką melodię... Czułam się jak w raju, którego mogłabym nie opuszczać. Już nigdy. Przenigdy.

Melodia grana wprost ze skrzypiec. Z instrumentu tak niebywale subtelnego i pięknego jest niczym w porównaniu z jego niskim i męskim gabarytem, który bardziej dźwięczny i melodyjny jest od skrzypiec. Choć może się to wydawać absurdem, to tak było Panie, przyznaję, tak było.

A co mogła czuć kobieta taka jak ja, gdy po raz pierwszy poczuła jego subtelny i delikatny niczym pióro, dotyk na swojej jakże wrażliwej skórze? Czułam się zagubiona, całkowicie oderwana od rzeczywistości. Nie liczyło się otoczenie wokół. Nie liczył się czas. Nie liczyła się nawet moja obrączka na palcu, która wypalała mi dziurę, przypominając o sobie, o tym że jestem żoną innego... W tamtej chwili liczył się tylko on, on i jego dotyk. Świat nagle przestał istnieć. Zniknęło wszystko, co mnie otaczało z wyjątkiem jego oraz dotyku, którego nie mogłam się pozbyć z własnego ciała. Nie chciałam się go pozbywać...

Przez chwilę myślałam, że to sen, że zaraz się obudzę, a on i ta chwila znikną, jak mydlana bańka. Gdy uniosłam głowę i ujrzałam jego chłodne oraz srogie spojrzenie, które bacznie z pewną intrygą mi się przyglądało, wiedziałam, że to nie sen. A gdy wzdłuż kręgosłupa przeszły mnie dreszcze, byłam już tego niemalże pewna... Masz racje Panie, już nie ma dla mnie ratunku... Jednak czy naprawdę go chcę? Czy go potrzebuję?

Gdy po raz pierwszy zatopiłam palce w jego ciemnych, jak mleczna czekolada włosach, z wrażenia, aż przymknęłam oczy. Rozkoszowałam się tą chwilą, niczym poranną kawą z mlekiem.

Warunek Nơi câu chuyện tồn tại. Hãy khám phá bây giờ