5. Elokwencja

1.4K 96 42
                                    

Przed pójściem do pracy przygotowała śniadanie dla Ethana, który od wczorajszej rozmowy nie odezwał się do niej nawet słowem. Wczoraj postąpiła dość... Nieładnie. Zostawiła go samego i poszła do pracy, gdy wcale nie musiała do niej iść. Ma nadzieje, że jednak to zrozumie i przestanie się na nią za to gniewać... Oraz oczywiście za to, co mu powiedziała...

W drodze do pracy rozpierała ją energia. Cieszyła się, że zaczyna nowy, ciekawy projekt i od wczoraj nie mogła przestać o tym wszystkim myśleć. Zwłaszcza o tej kobiecie... Czy była spokrewniona z Andy'm? Czy może to całkowicie obca dla niego kobieta? Wydawało jej się, że widziała ją na którymś ze zdjęć w domu Huntera. Może to jego siostra? Cholera, gdyby tylko wypadało jej zadać jakieś osobiste pytanie... Wiedziałaby przynajmniej z kim ma do czynienia. Cóż może jeszcze będzie miała taką możliwość, by się tego dowiedzieć... Była dziś bardzo ładna pogoda, dlatego z tej okazji założyła swoją ulubioną letnią sukienkę. Długa, prawie do kostek, na ramiączkach, dekolt w kształcie karo, który ładnie podkreślał biust i nieco go uwydatniał... Ta sukienka nie mogła mieć innego koloru, jak krwistej czerwieni, która idealnie komponowała się z jej szminką. Idealna sukienka na tak piękne i ciepłe dni. Bardzo przewiewna i kobieca...

Stanęła przed swoim sklepem, poprawiła szpilki i intensywnie zaczęła szukać w torebce pęku kluczy. Po dłuższej chwili je znalazła, wsadziła jeden z kluczy do zamku, przekręciła go, wyjęła i pchnęła masywne drzwi. Weszła do środka i od razu zaciągnęła się kwiatowym zapachem, który wręcz uwielbiała. Odłożyła torebkę na różową sofę i zaczęła zbierać do ręki wszystkie zwiędłe już kwiaty. Gdy się ich pozbyła, rozejrzała się po całym pomieszczeniu. Zrobiło się strasznie pusto i jakoś ponuro bez tylu pięknych kolorów. Przypomniała sobie jednak o dzisiejszej dostawie świeżych kwiatów, które wczoraj zamówiła. Już nie mogła się doczekać, aż skomponuje sobie kilka bukietów, które włoży później do wazonów. Dużo klientów zawsze chwaliło wystrój jej sklepu, dlatego zachowanie takiego całego wystroju w takim klimacie, było dla niej bardzo ważne. Chwyciła za dwa puste wazony i ruszyła z nimi do łazienki, w której znajdowała się mała umywalka. Wzięła gąbkę, wylała na nią sporą ilość różowego płynu do naczyń i zabrała się za mycie wazonów, które musiały teraz już tylko czekać na świeże kwiaty i nową wodę.

— Dzień dobry Suzanne! — Usłyszała radosne powitanie Ann, gdy ta tylko weszła do sklepu.

— Dzień dobry Ann — Odpowiedziała, wyłaniając się z łazienki z wazonami w rękach. Dokładnie się jej przyjrzała i uśmiechnęła się lekko, widząc ją w sukience. Ann zdecydowanie nie należała, do tego grona kobiet, które miały w swojej szafie więcej sukienek i spódnic niż samych spodni... Dlatego ucieszył ją widok Ann w innym wydaniu. — Pięknie wyglądasz — Skwitowała, pożerając ją swoim wzrokiem. Powinna częściej ubierać sukienki, wyglądała obłędnie.

— Dziękuje, Suzanne — Zaczęła dość nieśmiało, od razu wygładziła dłonią materiał białej sukienki. — Ty również wyglądasz przepięknie, jak zawsze zresztą. — W łazience jest reszta? — Zapytała, patrząc na ręce Suzanne.

— Tak, ale poradzę sobie, spokojnie — Przyznała szczerze, odkładając wazony na półki. — Ann idź zrób sobie kawę, a ja się tym zajmę — Poprosiła łagodnie, zmierzając tuż za nią. Ależ z niej uparciuch... Niestety Ann nie posłuchała się Suzanne i pomogła jej, choć wcale tej pomocy nie potrzebowała. — Dziękuje — Skinęła głową z szerokim uśmiechem w stronę zadowolonej z siebie Ann.

— Właśnie! — Klasnęła rytmicznie w dłonie, jakby sobie o czymś nagle przypomniała. — Jak projekt? — Zapytała zaintrygowana, patrząc wyczekująco na Suzanne.

Warunek Where stories live. Discover now