1

1.4K 79 13
                                    


Godzina 8 rano- usłyszałam znienawidzony przeze mnie dźwięk budzika.
Jeździłam ręką po materacu by go znaleźć. Po dłuższej chwili udało mi się. Jak zwykle leżał w "nogach" łóżka. Jak on tam trafił? Przecież był pod moją poduszką... Złośliwość rzeczy martwych?

Są wakacje, czas wolny. Czas, który można poświecić na dużą ilość snu, a ja muszę wstać tak wcześnie, ech.

Z trudem wstałam z łóżka i powoli udałam się do łazienki aby w nic nie uderzyć, zabierając przygotowane na dziś ubrania. 

Jeszcze nie do końca ogarniam ten dom.

Po około 20 minutach zeszłam po schodach do kuchni uważając na każdy stopień. Usłyszałam przygotowującą posiłek mamę.

Była wspaniałą kucharką, zapach i smak zrobionych przez nią potraw każdego zwalał z nóg.

-Oo, cześć córeczko, czemu tak wcześnie wstałaś? - powiedziała radosnym głosem i całując czubek mojej głowy.

-Pomyślałam, że dzisiaj w końcu się rozpakuję i trochę pomogę Ci w domu.

-Hmm... No dobrze. Siadaj, zaraz podam Ci śniadanie. Masz ochotę na kakao?- Zawsze kiedy mi je proponuje, ma zamiar coś mi powiedzieć. Ciekawe co znowu wymyśliła.

-Jasne! A teraz mów o co chodzi.- posłałam jej szeroki uśmiech.

-Pomyślałam...- Tu zrobiła krótką przerwę podając mi posiłek i napój.- że chciałabyś mieć towarzysza. Wiem, że nie zastąpi Ci Leo, ale nie chcę byś była samotna... -W jej głosie słychać było, że waha się czy mi to powiedzieć.

Leo był moim najukochańszym psem. Wytresowano go na przewodnika i pomagał mi w codziennym życiu. Był przy moim boku prawie od początku mojej choroby.

-Mamo... Ta przeprowadzka dużo nas kosztowała, nie mamy pieniędzy na nowego pupila. -wzięłam do ust kolejną część jajecznicy.

-Ins, daj spokój. Czułabym się spokojniejsza gdybyś wychodziła na zewnątrz z psem. Już rozmawiałam z pewnym panem i cena nie jest taka wysoka. Mają jednego Golden Retrivera, który już przeszedł wszystkie szkolenia. Jeśli chcesz już dziś możemy po niego pojechać.- wiedziałam, że nie odpuści. Jest taka uparta...

-Ech... Zgoda. - posłałam jej ciepły uśmiech, a zaraz potem poczułam jak mnie przytula.

-O 14 masz być gotowa. Idę do sklepu, a Ty w końcu się rozpakuj!-  zaśmiała się, a zaraz potem wzięła klucze i wyszła.

Wzięłam naczynia i ostrożnie udałam się na poszukiwania zmywarki. Jak już wspomniałam, jeszcze nie do końca ogarniam ten dom.

Zaraz potem szybkim krokiem ruszyłam do swojego pokoju. Byłam podekscytowana tym, że w końcu dostanę psa.

Kiedy już wszystko wypakowałam z pudeł i położyłam na swoje miejsce- co w moim przypadku zajmowało trochę więcej czasu- padłam na łóżko. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam.

Obudziło mnie pukanie do drzwi.

-Proszę!- odpowiedziałam zaspanym głosem.

-Ins wstawaj, miałaś już dawno być gotowa. Jest 14:20!

-Już wstaję.. - ale jeszcze chwilę poleżę-pomyślałam.

-Teraz. - Mocno zaakcentowała to słowo. Czułam wzrok mamy na sobie. Nie miałam wyboru, musiałam opuścić moje ulubione miejsce.

-Przeczeszę włosy i możemy jechać.

-Czekam na dole, pośpiesz się.- powiedziała na odchodne.

_______
Hej! Jeżeli już tu jesteś zostaw coś po sobie np. komentarz. :)
Mam nadzieję, że spodobają Ci się pozostałe części:)

Ordinary |S.MOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz