#2 - zdejmij te cholerne spodnie

2.5K 285 148
                                    

Dojechali na miejsce po zaledwie piętnastu minutach, w trakcie których Josh manewrował między budynkami mieszkalnymi, jednocześnie starając się zachować zimną krew. Tyler zajmujący miejsce obok niego słabł w oczach i to bardzo niepokoiło różowowłosego, który nie wiedział, ile krwi mógł stracić chłopak. W zasadzie nawet nie chciał wiedzieć, bo miał przeczucie, że była to zdecydowanie za duża liczba na tak, nie ukrywajmy, słabego człowieka. Ciemnowłosy nie wyglądał na więcej niż dwadzieścia lat, jego policzki były zapadnięte, podobnie jak żebra, które Josh mimowolnie widział przez rozerwane ubrania niepełniące już żadnej swojej funkcji. Widząc, jaki dyskomfort sprawia chłopakowi to, starał się unikać spoglądania na swojego tymczasowego podopiecznego.

- Jesteśmy - powiedział, zaciągając ręczny i odpinając pasy. - Poczekaj - rzucił tajemniczo, kiedy zobaczył, jak Tyler próbuje zebrać się z siedzenia. Natychmiast wysiadł z auta i obszedł je, by ostatecznie stanąć po stronie pasażera. Otworzył drzwi i pomógł wysiąść brunetowi, znowu pozwalając, a wręcz sugerując mu to, aby oparł się na jego ramieniu. Spojrzał z powątpiewaniem na kilkupiętrowy budynek, pod którym zaparkował. - Na którym piętrze mieszkasz? - spytał, podchodząc do drzwi wejściowych i pchając je nogą. Niestety, nie ustąpiły, a dopiero po chwili zobaczył naklejkę z napisem "ciągnąć". Przeklął pod nosem i otworzył je wolną ręką. 

- Trzecim - odpowiedział. - Po prawej jest winda - Josh odruchowo skierował w tamtą stronę wzrok, aby napotkać szerokie, metalowe drzwi, na które odetchnął z ulgą. Wszedł do windy i nacisnął guzik z trójką, opierając się o ścianę i wzdychając ciężko. Kątem oka zauważył, jak Tyler przeszukuje swoje kieszenie, aby w ostateczności wyjąć z nich klucze, do których przywieszony był mały, pluszowy jednorożec, na widok którego mimowolnie się uśmiechnął. Nic jednak nie powiedział, twierdząc, że mogą to być przecież klucze pożyczone od młodszej siostry. Nie znał chłopaka, więc nie był niczego pewny i wolał zachowywać ostrożność. 

- Które mieszkanie? - wyszli z windy, kiedy tylko charakterystyczny dźwięk oznajmił o dotarciu na miejsce. 

- Siedemnaście - odparł słabym głosem. 

Widząc, że ma coraz mniej czasu, Josh spiął się cały. Świadomość, że nie może w jakikolwiek sposób przyspieszyć, bardzo go bolała, ale na szczęście tabliczka z numerem 17 oraz napisem Joseph okazała się być idealnie naprzeciwko windy. Tyler otworzył drzwi i z pomocą różowowłosego wszedł do środka, by od razu paść na krzesło w kuchni. 

- Mieszkasz sam? - tym razem to ponownie Josh przerwał ciszę, która zapadła między nimi, podczas kiedy on zdejmował buty i kurtkę w przedpokoju. Pora była dość późna, więc uważał, że gdyby mieszkał z rodzicami, to już dawno wróciliby z pracy.

Odwiesiwszy swoje rzeczy na wolny wieszak, wszedł do skromnej kuchni, gdzie ujrzał Tylera schylającego się nad swoją nogą, z której dalej ciekła ciemnoczerwona krew. 

- Mam dwadzieścia lat, trochę głupio mieszkać z rodzicami, prawda? - Josh nie potrafił ukryć swojego zdziwienia w reakcji na odpowiedź chłopaka, a w zasadzie mężczyzny, który był tylko rok młodszy od niego.

- Myślałem, że masz mniej - wyjaśnił pospiesznie, zaczynając przetrzepywać wszystkie szafki w poszukiwaniu apteczki. Natrafiwszy na tabliczkę czekolady, wziął ją w komplecie z butelką wody i wrócił do Tylera, który dalej był zajęty swoją nogą. - Zostaw to lepiej, sam się tym zajmę. Zjedz czekoladę, to chyba powinno ci pomóc - nie był tego pewny, ale sądził, że czekolada ma coś wspólnego z krwią, skoro dostawało się ją po każdym oddawaniu krwi, na którym był raz i nieomalże zemdlał. 

i said don't be afraid // joshlerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz