5.

49 6 0
                                    

Przyłożyłam kartę do czytnika otwierając bardzo, ale to bardzo ciężkie drzwi. Pokój był gigantyczny z oknami od podłogi do sufitu. Białe ściany przyozdobione szarymi, prostymi obrazami dawały znać, że jesteśmy w wyższej klasy hotelu. Promienie słońca odbijały się od szyb drapaczy chmur. Bian padła na nasze wspólne łóżko z mnóstwem białych poduch a ja zrzuciłam z siebie plecak, wyjmując z niego w między czasie telefon i aparat, żeby uwiecznić ten moment. Kocham robić zdjęcia, można powiedzieć, że jest to moja największa pasja. Cyknęłam parę fotek, wciąż nie wierząc, że tu jestem. Nowy Jork. Miasto moich marzeń. Spojrzałam na zegarek w telefonie. Była siódma rano. A ja byłam głodna jak cholera. Nic dziwnego, nie tknęłam nawet frytek, które w samolocie zamówił Michael.

-Bianka, idę na dół coś zjeść. Zamówić ci coś do pokoju?- zapytałam głośno najlepszej przyjaciółki, która ewidentnie potrzebowała odpoczynku. Zupełnie nie kontaktowała z rzeczywistością.

-Nie, nie, nie. Daj mi spać.- zakryła głowę jedną z poduszek, wprawiając mnie w rozbawienie. Wyglądała tak uroczo.- Tylko weź ze sobą telefon na wszelki wypadek. I klucz do pokoju, bo nie mam zamiaru wstawać, żeby otworzyć Ci drzwi.

-Dobra, dobra leniu, wszystko mam. Śpij dobrze.- wyszłam z pokoju kierując się do windy. Zapatrzona w telefon, sprawdzając portale społecznościowe nie zauważyłam czerwonowłosego chłopaka idącego obok mnie. Zdałam sobie z tego sprawę dopiero wtedy, kiedy dźgnął mnie palcem w żebra. Odwróciłam się w jego stronę lekko przestraszona.

-Czemu to zrobiłeś?- zapytałam z wyrzutem.

-Bo mówienie twojego imienia nie skutkowało.- roześmiał się beztrosko.- Głodna?

-Nawet nie wiesz jak bardzo.- złapałam się za brzuch, robiąc skwaszoną minę. Uświadomiłam sobie, że wciąż miałam na sobie kurtkę chłopaka. Jakoś nie za bardzo chciałam ją oddawać. Była taka ciepła a na dodatek pachniała jego perfumami.

-Znam fajną knajpkę na rogu, podają przepyszne naleśniki.- propozycja była nie do odrzucenia. Kiwnęłam głową energicznie. Michael wyjął z kieszeni ciepłą czapkę i wręczył mi ją do ręki.- Załóż ją.

-Może powinnam od ciebie wziąć cały zestaw ciuchów?- z rozbawieniem spojrzałam mu w oczy.- Będzie mi ciepło, spokojnie.

-Lu, jeśli sama nie założysz tej cholernej czapki sam naciągnę ci ją na głowę.- powiedział z udawaną złością.

-Tylko spróbuj zepsuć moją perfekcyjną fryzurę.- przyłożyłam ręce złożone w pięści do jego klatki piersiowej. Staliśmy tak chwilkę zapatrzeni w siebie z głupkowatymi uśmiechami na twarzach, nie do końca wiedząc co robić.- Czy możemy już przejść do części kiedy jemy pyszne naleśniki?

-Jak założysz czapkę, tak.- z irytacją włożyłam szare beanie, a na nie kaptur, gotowa do wyjścia. Zjechaliśmy windą do recepcji i wyszliśmy na mróz. Oczywiście w kieszeni miałam mój ukochany aparat, więc co parę chwil zatrzymywaliśmy się, żebym zrobiła parę zdjęć. Droga do knajpki na Clinton Street zajęła nam o wiele dłużej niż planowaliśmy. Kiedy weszłam do środka uderzyło mnie ciepło oraz przepyszny zapach. Mój brzuch głośno zaburczał. Usiedliśmy przy jednym z wielu stolików. Knajpa była dosyć pusta o tej godzinie. Podeszła do nas brunetka w średnim wieku uśmiechając się serdecznie do Michaela.

-Witaj z powrotem Mikey. Dawno cię u nas nie było. To co zawsze?- chłopak przytaknął.- A dla twojej przyjaciółki? Polecam naleśniki z czekoladą.- uśmiechnęła się do mnie szczerze.

-Tak, poproszę. I jeszcze kawę.- powiedziałam lekko zdenerwowana. Nie lubiłam zamawiać w restauracjach, zawsze plątał mi się język. Brunetka spojrzała na nas ostatni raz i lekko westchnęła z zadowoleniem.

-Już się robi. Powodzenia.- powiedziała, posyłając czerwonowłosemu znaczące spojrzenie. Byłam tak bardzo głodna, że nie zwróciłam na to uwagi. Siedzieliśmy chwilę rozmawiając o wszystkim i o niczym. Powiedziałam mu o mojej pasji do zdjęć, o marzeniach związanych z Nowym Jorkiem, a on opowiadał o zespole, ich muzyce, że przez ostatni rok byli w trasie, że jego życie diametralnie się zmieniło... Mówił to wszystko z takim entuzjazmem i ekscytacją, że nie mogłam powstrzymać uśmiechu rosnącego na mojej twarzy. W końcu przyniesiono nam nasze jedzenie. Nawet nie patrzyłam co zamówił Michael, byłam zbyt zajęta złocistymi naleśnikami oblanymi mleczną czekoladą. Nigdy nie zjadłam czegoś tak szybko. Kiedy skończyłam napiłam się mojej kawy i ponownie spojrzałam na chłopaka. Zauważyłam, że również zjadł. Mój telefon lekko zawibrował w kieszeni. Nowa wiadomość od Bianci. „Chodź tuuuuuuuuuu."

-Możemy już wracać do hotelu? Jestem trochę zmęczona a z resztą Bian mnie potrzebuje.- dostałam następną wiadomość o tej samej treści.- Bardzo mnie potrzebuje.- wstałam od stołu i zaczęłam ubierać kurtkę.- Ja zapłacę.

-Nie ma takiej opcji Luna.- podszedł do lady płacąc za nasze śniadanie.

-Nie chce żebyś za mnie płacił, będę się głupio czuć.- zrobiłam poważna minę z malutkim dodatkiem zbitego pieska. Lubiłam jak mówił moje imię. Zielonooki przybliżył się do mnie zakładając kurtkę.

-Tylko ten jeden raz.- powiedział szeptem tuż przymoim uchu. Dosłownie czułam jakby całe moje ciało stanęło w płomieniach.Chłopak beztrosko wyszedł na zewnątrz. Poszłam jego śladem wciąż lekkozszokowana, tak naprawdę nie wiem czym. Po paru minutach byliśmy z powrotem whotelu. Wjechaliśmy windą na nasze piętro i poszliśmy do pokoi.

new york rooms // m.cOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz