★ 4 ★

2K 325 58
                                    

Wrzesień 2007 r.


— Trochę dziwne, że dopiero teraz mnie tego uczysz — powiedział Jungkook szukając długich i cienkich gałęzi u boku Taehyunga.

Wędrowali po dużym lesie, który znajdował się za ich domami. Często kiedy mieli wolne od szkoły bawili się razem na polu lub wśród drzew. Czasami udawali tajnych agentów w akcji i chowali się za krzakami, a czasami młodszy brał swój notatnik, ołówki i po prostu rysował naturę bądź blondyna drzemiącego pod drzewem. W ubiegłe wakacje Jungkook zaprosił swoich kolegów z klasy na ognisko, wtedy Tae, który do nich dołączył, zabłysnął swoimi umiejętnościami rozpalania ognia. Od tamtego dnia do końca sierpnia młodszy błagał swojego sąsiada codziennie by ten go tego nauczył na różne sposoby. Taehyung robił to z wielką przyjemnością. Czuł, że jest doceniany i podziwiany przez swojego najlepszego przyjaciela. Z resztą świetnie się przy tym oboje bawili.

W tym roku postanowił nauczyć go budować szałas i jak radzić sobie w lesie w trudnych warunkach. Zawsze uważał, że taka wiedza jest ważna i nie wiadomo kiedy będzie potrzebna. Teren lasu znał doskonale. Z resztą Kookie także, w końcu był to ich drugi dom od kiedy zaczęli wychodzić razem na dwór trzy lata temu.

Na budowę swojej "bazy" chłopcy wybrali miejsce znajdujące się kilkadziesiąt metrów od granicy z polem. Było tam dużo mchu i roślinności, a wokół rosły śliczne jagody.

— A kiedy miałem? Ostatnio nie chciałeś robić niczego innego od rozpalania ogniska — zaśmiał się wyższy, podnosząc duży kawałek kory drzewa. — O, może się przydać.

— Hyung... Spójrz... — Jungkook powiedział ściszonym głosem, kierując palec gdzieś w prawo.

— Hmm? — mruknął zdezorientowany blondyn, podążając wzrokiem w kierunku wskazanym przez bruneta.

W tym momencie dostrzegł brązową, młodziutką sarenkę zajadającą się leśnymi smakołykami. Nie byli pewni czy nie zauważyła ona obecności ludzi, czy czuła się w miarę bezpiecznie przy tak częstych wizytach chłopców na jej terenie.

— Piękna... — powiedział zafascynowany Tae. — Jak myślisz, jak może mieć na imię?

— Hmm... Bambi — odparł dumnie brunet.

— To takie popularne i nudne... Jestem zawiedziony Kookie.

— Nie moja wina, wszyscy zawsze tak nazywają sarenki — starał się bronić młodszy.

— Ale my nie jesteśmy jak wszyscy, Ty w szczególności. Wysil się. Na moje oko wygląda na Sunny.

— Myślisz, że zwierzęta przyjmują ludzkie imiona?

— Tak.

— A tak się uczepiłeś mojego Bambi... — Kookie pokręcił głową niedowierzająco i odłożył wszystkie swoje zebrane patyki w jedno miejsce.

— Bo Bambi jest głupie — odparł szczerze Tae.

— Sunny też.

— Ehh...

Blondyn westchnął i również odłożył swoją część w miejscu, w którym chwilę wcześniej zrobił to młodszy. Przez następne kilka minut zbierali gałęzie w ciszy, aż w końcu Jungkook krzyknął natchniony:

— Lessi!

— Może być. Pasuje jej.

Zadowolony Tae uśmiechnął się i spojrzał w kierunku sarny, która powoli zaczęła oddalać się wgłąb lasu.


Godzinę później chłopcy dalej robili to samo, więc zaczęło już być trochę nudno i męcząco. Nawet opowieści i plotki ze swoich szkół powoli im się kończyły, zeszli więc na poważniejsze tematy.

— Wiesz co... Kiedy będzie mi smutno, to zawsze będę tu przychodził i płakał.

— Oj co tak pesymistycznie Tae, Tae? — młodszy spojrzał na przyjaciela trochę zaskoczony i zmartwiony.

— Choćbym chciał, to wiem, że życie nie jest takie wesołe. Wystarczy, że spojrzę na moich rodziców. Ostatnio coraz częściej się kłócą o pracę, o znajomych, o mnie... Wtedy mama płacze w kuchni, bo nie ma gdzie indziej. Chciałbym mieć takie miejsce by nikt nie musiał oglądać moich łez.

— Mam wtedy nie przychodzić? — spytał niepewnie Jungkook.

— Nie przychodź. Nie chcę byś widział mnie takiego — odpowiedział smutno Tae.

— A jak też będę chciał popłakać w tym samym czasie?

— Wtedy nie będę miał wyboru i będę płakać razem z Tobą.

— Ale będziemy się tu też bawić? Nie chcę budować tego miejsca z myślą, że więcej będzie tu wylanych łez smutku niż szczęścia.

— Oczywiście. To będzie nasza baza na dobre i złe — blondyn uśmiechnął się słodko.

— Nie myślisz, że brzmimy czasem zbyt dorośle jak na swój wiek?

— Serio? Patrząc na Ciebie czasem mam wrażenie, że się nic nie rozwijasz odkąd miałeś 7 lat.

— Hyung! — Jungkook krzyknął i zrobił obrażoną minę.

— Żartuję, żartuję — zaśmiał się starszy, po czym położył dłoń na główce przyjaciela i zmierzwił mu włosy. — Ale myślę, że jesteś mądrzejszy dzięki mnie.

— Tae, jaki Ty pewny siebie.

— Może się wreszcie zdecydujesz na formę w jakiej do mnie mówisz?

— A co, przeszkadza Ci to? — odpowiedział pewnie młodszy.

— W sumie... to nie.

— Więc właśnie.

— Pyskaty jesteś.

— Ty mnie tego nauczyłeś, hyung.

— Chyba musimy ograniczyć naszą znajomość...

— No weź! Nie po to od dwóch godzin zbieramy te badyle!

Starszy udał przez chwilę zamyślonego i spojrzał na Kookiego wesołym spojrzeniem.

— Twój argument mnie przekonał...

— Naprawdę brzmisz staro.

— Oj doigrasz się kiedyś...

Jungkook zaśmiał się tylko i wystawił język do starszego. Do samego wieczora chłopcy układali patyki tworząc szałas, a Tae dawał brunetowi szczegółowe wskazówki jak robić to najlepiej. Gdy ich kryjówka była gotowa, następnego dnia przynieśli kilka ozdób by udekorować nimi miejsce, a Kookie namalował farbami kwiatki na kilku korach drzew wokół.

Do końca tego roku spotkali Lessi jeszcze cztery razy. Przynajmniej mieli nadzieję, że to była ona.



Nie umiem w przecinki :(

Ostatni rozdział z wczesnej młodości naszych bubusiów.

Kisski :*

Chłopak z sąsiedztwa |vkook|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz