X29X

22 1 0
                                    

Hejka :*
Mam nadzieję, że was nie zanudzam. Jeśli uważacie, że powinnam coś zmienić itp to piszcie! Będę bardzo wdzięczna za szczerą opinię.
Buziaki i do następnego kochani!

<Wspomnienie>

Siedziałem już od dobrych kilku godzin w parku. Uwielbiałem ciepłe i słoneczne popołudnia. Lekki wiatr rozwiewał moje przydługie włosy. Z ciekawością rozglądałem się po parku obserwując ludzi - był sobie mężczyzna z pięknym labradorem, dziewczyna krzycząca do telefonu, chłopiec uciekający radośnie swoim rodzicom, kilka par, a nawet ludzie w podeszłym wieku. Zastanawiało mnie co Ci ludzie sobie myślą widząc 17 -latka siedzącego sam na sam w parku.
Co kilka minut jednak spoglądałem na telefon. Wiedziałem, że albo rodzice albo rodzeństwo będzie mnie w końcu szukać. Z frustracją schowałem dzwoniący telefon. Rodzice ostatnio nie spuszczali mnie z oka. Wiem, że się martwią, ale to już mnie trochę denerwowało - jak bym był dzieckiem. Ech...
Wiecie czemu kochałem takie popołudnie?
Gdy człowiek wykonuje wszystkie codziene czynności z monotonnością czasami brakuje mu czegoś, jakiejś odskoczni, miejsca w którym może chwilę usiąść i odpocząć.
Niedługo mieliśmy wyjechać z tego miasta i przeprowadzić się do nowego. Rodzice uważali, że dobrze mi zrobi jak zapomnę o tym miejscu, choć jak zapomnieć o czymś co otacza Cię od małego? Znałem już wszystkie zakątki tego miasta, śpiew ptaków, dotyk wiatru oraz muśnięcia promieni słońca, zapach piekarni, hałas codziennych rozmów na ulicy. Wiedziałem, że wyjazd będzie jedną z moich najtrudniejszych decyzji. Przemierzyłem jeszcze raz wzrokiem park po czym wstałem i ruszyłem w stronę domu. Był on niedaleko -jakieś 10 minut stąd. Był to jeden z wielu jednorodzinnych domów w okolicy. Gdy byłem niedaleko domu z nieznanych powodów skręciłem w złą przecznicę. Nie chciało mi się już wracać, więc postanowiłem pójść tą drogą. Co dziwne ta ulica była mi znajoma, choć nie wiedziałem skąd. Niby te same domy, a jednak coś było nie tak. Gdy już miałem skręcić w odpowiednią ulicę potknąłem się o coś i poleciałem jak długi. Poczułem ból w nodze i w rękach. Na jednym i drugim zobaczyłem krew. Świetnie! To teraz będę miał na pewno przechlapane. Podniosłem się z trudem spoglądając na coś co leżało na ziemi. Była to tabliczka z napisem:

" Państwo Moore".

Coś skręciło mnie od środka. Po wypadku, który miałem kilka lat temu straciłem pamięć. Po jakimś czasie odzyskiwałem ją, ale niestety nie wszystko wróciło." Może i dobrze" -tak mówili rodzice, lecz ja wiedziałem, że coś jest ze mną nie tak, że zapomniałem o czymś bardzo ważnym. Przez dobre kilka minut wpatrywałem się w tabliczkę. Podniosłem ją i ruszyłem spoglądając tym razem z uwagą pod nogi. Gdy byłem już w progu domu zawahałem się wejść, co naprawdę nie zdarzało mi się często. Potrząsnąłem głową i ruszyłem zdecydowanie do kuchni, gdzie krzątała się mama.
-Mamo masz może chwilę?
-Oczywiście synku. O co chodzi?-powiedziała odwracając się w moim kierunku na co krzyknęła. No super.
-Coś Ty zrobił ?!
-To nic mamooo. Chodzi o to, że...
-Alberto chodź tu szybko!!-zawołała tatę.
-Mamo proszę daj spokój to nic takiego. Mam ważniejszą sprawę.-mówiłem szybko.
-Synku to chyba nie jest tak bardzo ważne jak...
-Co to jest?- przerwałem mamie w pół zdania pokazując napis. Jeśli mi się wcześniej wydawało, że coś jest nie tak, to reakcja mamy to zdecydowanie potwierdziła. Gdy wzięła tabliczkę do rąk zrobiła się cała blada, szybko usiadła i spojrzała się z uwagą na mnie. Dokładnie znałem to spojrzenie- ostatnio często mnie nim obdarzała.
-A Ty skąd to masz? Skąd to jest Sean?!
-Czemu uważam, że to jest coś czego nie powinienem widzieć?
-Idź do pokoju spakować swoje rzeczy.-ucieła mi mama spoglądając na tatę, który stał w progu.
-Nie możecie...
-Sean. Bez dyskusji.-powiedział tylko tata.
Z rezygnacją pomaszerowałem do pokoju wcześniej zatrzaskując drzwi. Usiadłem z frustracją na łóżko. Szybko włączyłem mojego kochanego staruszka (laptopa) i wyszukałem na Facebooku nazwisko Moore. Wyskoczyła mi masa ludzi. Super! Może jest ich z... kilkadziesiąt, ale co mi to da jeśli nie wiem nawet kogo szukam. To wina rodziców. Gdy tylko wróciłem ze szpitala schowali wszystkie moje zdjęcia z dzieciństwa. Na szczęście byłem na tyle sprytny, że schowałem album z napisem "NEVER ALONE" . Było tam wiele zdjęć moich z jakąś dziewczyną. Była śliczna. Miała piękne blond włosy, malinowe usta i szczery uśmiech obejmujący jej oczy. Co noc patrzyłem się na nią i czułem tęsknotę. Nie wiedziałem kim jest, ani jak się poznaliśmy, a rodzice zabraliby mi album gdyby tylko się dowiedzieli, więc nawet nie zdążyłbym sie ich spytać, a nawet jeśli bym to zrobił uciszyliby mnie jednogłośnie i tak by się to skończyło. Obiecałem sobie więc, że kiedyś dojdę do tego kim jest ta dziewczyna i ją znajdę.

Jak to możliwe?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz