5

5.3K 353 177
                                    

Po tym całym incydencie wróciłam z dziwnym uczuciem do domu. Mrowiło mnie serce, a z samym tokiem myślenia nie było lepiej. Ciągle bałam się tego co powiedziałam. Głupia ja! Powiedzmy mordercy, że jest naszym bohaterem. Do tego chyba mu się to nie spodobało bo rzucił we mnie nożem. Nie lubi mnie. To jest akurat pewne.
  Położyłam się na moim łóżku z nadzieją snu, który sprawił by, że zapomniałabym o tym. Czy ja muszę być aż tak infantylna? Nie potrafię przemyśleć moich słów? Ej, ale po co to robić? Przecież tylko się ośmieszysz! Ach, jak mi się musi nudzić życie, że chodzę za mordercą i przy najbliższej okazji mówie mu takie rzeczy.

                           ~×~

Obudziło mnie zimno, jak i nacisk na moje biodra. Delikatnie przetarłam oczy by po chwili zobaczyć bladą cerę, oraz szeroki uśmiech u którego było widać mięśnie policzka. Nie powiem, przeraziłam się i dlatego uderzyłam z całej siły mojego przeciwnika, przez co padł na ziemię łapiąc się za nos.

– Ej, mówiłaś, że jestem twoim bohaterem! A teraz mnie bijesz.– jak gdyby nigdy nic, pozbierał się i usiadł na ziemi łapiąc się za jedną nogę a drugą prostując.

– T-to ty mi pomogłeś?– przygladałam  się jego sylwetce jak i samemu wyglądowi.

Miał dosyć długie kruczoczarne włosy, białą bluzę która skrywała  większość jego mięśni, które ukazywał przez podciągnięcie rękawów ów ubrania do łokci. Miał także ciemne spodnie, ale je olałam. Myślałam że jest... No wiecie. Bardziej umięśniony skoro jest mordercą. Ale było coś bardziej ciekawego od jego sylwetki. Sama jego twarz. Jego powieki... A raczej ich brak wydaje się dosyć bolesna. Nie może mrugnąć, co wiem z własnego doświadczenia,  nie jest łatwo mieć otwartych oczu przez nawet minutę. Końciki jego ust były wydłużone przez wycięcie w uśmiech. Przerażające a za razem bolesne. Bolesne dla mnie, bo podejrzewam ile musiało mu to zadać bólu. Sama jego cera była trupio biała co nie mniej, bardzo przypadło mi do gustu.

– Nie, kurwa.– wywrócił oczami.

Ale co nie? To odpowiedź! Ale co ja właściwie wcześniej powiedziałam? [Imię] szybko zmień temat.

– Co cie do mnie sprowadza?– spytałam łapiąc się za kraniec kołdry.

– Chciałem jeszcze raz usłyszeć to określenie którego do mnie urzyłaś.– przekrzywił głowę w bok co wyglądało dosyć... Strasznie.

– B-bohater? O to chodzi? – zmarszczyłam brwi. To określenie mu się podoba?

– Dokładnie. – tym razem uśmiechnął się szczerze. Ach, on ciągle się uśmiecha, ale teraz zrobił uśmiech z swoich ust. Tak sam z siebie.

Gdy teraz tak myślę, to bohater nie chciał by zabić kogoś nożem nawet na niego nie patrząc. Tą myśl jednak zostawiłam dla siebie bo w końcu, może zrobić to jeszcze raz. Tak, boję się go i wolę mu nie podpadać. Wszyscy by to zrobili na moim miejscu.

– Powiedz mi [imię], gdzie są twoi rodzice?– usiadł na kolanach bliżej mnie.

– Skąd wiesz jak mam na imię? – odsunęłam się jak najdalej i obrzuciłam go oskarżycielskim wzrokiem.

– Twoje imię było zapisane na kartce na dole. – wywrócił oczami.– Gdybym chciał cię zabić, już dawno leżała byś martwa. Uspokój się.

– Łatwo ci mówić.– prychnęłam i się wyprostowałam.– Powiedzmy że jestem bezbronna w tym momencie.

– Nie myśl na razie w ten sposób.  A więc gdzie są twoi rodzice? Nie ma ich nigdzie w domu. Trochę mnie to zasmiciło.– przejechał sobie palcem po policzku.

– Sama nie wiem. Ciągle gdzieś jeżdżą. – wzruszyłam ramionami.– Tak jakby się bali że coś im się stanie.

– Naprawdę?– zaczął się nie po hamowanie śmiać.– No to masz niezłych rodziców. – wypowiedział pomiędzy śmiechem.– Zostawiają swoją córkę na pastwę mordercy. Albo potencjalnych włamywaczy. – przestał się rechotać i spóścił wzrok.– Super rodzice.

– T-to nie tak. Po prostu oni... Nie wytrzymują. Chcą się w jakiś sposób wyrwać.– Boże. Nie potrafię nawet dobrze kłamać.

Nie wiem czemu ich usprawiedliwiam. Nie chce by pomyślał o nich źle. Jakby to była ich wina.

– Nie wiem kogo chcesz okłamać. Mnie czy siebie. Ale widzę że sama w to nawet nie wierzysz.– oparł się o szafkę.

Teraz to ja spóściłam wzrok. Chciałam w to wierzyć. W każdy ich wyjazd do 'sklepu' ale wiem że to nie prawda. Jedyne co przywożą to szczęśliwe i beztroskie uśmiechy. Tak, często wracają pijani. Samej wydaje mi się to głupie. Może i to zdarza się bardzo rzadko, ale co jeśli nie wrócą? Zostanę sama. Znowu.

– Dobra. Ja idę. – oparł się na kolanach i wstał.– Narka mała.

– A-ale jak ty wszedłeś?

– Oknem.– zaśmiał się i wskoczył na framugę otwartego okna.– Jestem Jeff. Jeff the killer, zawsze sobie radze.

I wyskoczył. Jeff. Spróbuje zapamiętać. Sama wstałam by zamknąć okno i zobaczyć gdzie poszedł Jeff. Heh, czy ja celowo mówię tak często jego imię? Wyglądające przez okno nie zauważyłam nikogo. Jak on tak szybko uciekł? Nie, nie uciekł. Po prostu odszedł. Zamknęłam okno i z ciągle mocno bijącym sercem położyłam się do łóżka. On  wszedł bez problemu do mojego domu. On bez problemu ze mną rozmawiał. Nie oceniał tego, że się włamałam do domu Alleny, czy nie mówił o głupocie moich słów. Oesu. Czuje małą dawkę adrenaliny. Nigdy nie poznałam kogoś takiego w taki sposób. Kogokolwiek. Brakowało mi kontaktu z innymi. Może nawet kontakt z mordercą był dla mnie sympatyczny.
  Położyłam się na brzuchu przykładając twarz do poduszki. Dobrze,  że było ciemno i światło księżyca padało tylko na niego, nie na mnie. Gdy teraz tak myślę, wyglądam jak potwór. Ach, wyglądam tak przez cały czas! Chwila, dlaczego ja myślę o moim wyglądzie w tym momencie? [Nazwisko] idź spać bo gadasz głupoty!

Zabójczy Żart - Jeff The Killer x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz