Epilog

4.7K 401 240
                                    

  Stał przed cmentarzem, w którym odbywał się pogrzeb jego miłostki. Jak inaczej można było by to nazwać? Kochał. Jednak to co zrobił było nieodwracalne i nigdy nie powinno mieć miejsca. Ale zrozumiał to za późno. O tym, gdy dokonał tego, czego dokonał. Wydawało mu się, że uczucie, które dopadło go w jej domu, szybko minie. Tak, jak to było zawsze. Jednak mylił się. Nie wiedział nawet jak bardzo. Do tej pory nie dawało mu to spokoju. W prawdzie nic nie dawało.
     Czasami nawet przychodził do niej do domu. Robił to czasem kilka razy dziennie. Z myślą, że ją spotka. Że to wszystko, było jednym wielkim, nieśmiesznym żartem, a ona sama odgrywała w nim najważniejszą rolę. W fakcie tak było. Była nie tylko w nim najważniejsza, ale i niezastąpiona. Jako jedyna idealnie pasowała do tego żartu. Zabójczego żartu. Czasu cofnąć się nie da. Tak samo jak decyzji. Przekonał się także o tym zbyt późno.
      "Jednego problemu mniej" pomyślał kiedyś. Jednak strata tego problemu, okazała się najboleśniejszą rzeczą w jego życiu. Docenił ją wtedy, kiedy zniknęła. I to z jego winy. W momencie, gdy mogło być wszystko dobrze.

    Mogło.

     Ceremonia zakończyła się dosyć... Burzliwe w jego mniemaniu. Pojawiło się dużo osób, które nie odgrywały w jej życiu zbyt dużej roli. Żadnej roli. Jednak przyszli jak dobrzy, starzy przyjaciele, opłakiwać swoją przyjaciółkę. Jednak to nie oni go zdenerwowali. Raczej rodzicę, którzy z żalem do mordercy i oczami pełnymi łez patrzyli się w niebo, kierując swoje modły do Boga.

    Gdzie byli, gdy ich córka ich potrzebowała? Gdzie byli, by chronić ją przedemną? - wciąż się pytał.
       Gdyby choć raz przyłapali ich na spotkaniu, mogło by to coś zmienić. Choć nie wiele. [Imię] i tak robiła by to, co chce. Bez niczyjej zgody. Prawda jest taka, że chciał kogoś obarczyć winą. Wyrzucić myśl, że to on jest jedynym winnym tej sprawy. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę.

    Po opuszczeniu cmentarza przez żałobników, sam ruszył w miejsce, przy którym wszyscy się nie dawno zbierali.
    Idąc tam, czuł coraz większy ciężar na sercu. Nie wiedział dlaczego. Myślał, że wyzbył się jakichkolwiek uczuć przez te wszystkie lata.  Moralność i skrupuły, były cechami, których nie znosił, a teraz czuje, ich przypływ z podwójną siłą. Zaczął widzieć to, czego nigdy nie zobaczył. A może nie chciał tego zobaczyć?
       Zrozumiał, że tak właśnie było. Zabijanie bez poznania. Było to łatwe. Pomagało wyzbyć się dobrych cech. Jednak nie spodziewał się, że jedna osoba je wszystkie odrodzi. Sprawi, że będzie miał szansę się zmienić.

    Tylko, że nie chciał tej zmiany.

    Przechodząc obok marmurowych grobów, nie mógł odpędzić się od jednej myśli. "Czy to były moje ofiary?". Było mu strasznie wstyd. Niegdyś by uśmiechnął się na ten widok, jednak teraz odwracał jedynie wzrok. Nie chciał myśleć o tym, co zrobił nie tak. O śmierci. Bo jedyna osoba, która uważała go za kogoś więcej niż morderce, skończyła tak, jak inni.

    Czyżby jej rodzice mieli rację?

    Jednak w końcu znalazł się w miejscu jej spoczynku. Wokół było mnóstwo kwiatów. Chciałby się dowiedzieć, czy ona je właściwie lubi. Skarcił się po chwili za tą myśl. Nie będzie okazji.
     Nie mógł zbyt długo na to wszystko patrzeć. Odwrócił ponownie wzrok, zaciskając mocno wargi. Emocje, które wymuszało na nim to miejsce, doprowadził go do obłędu. Nie był w stanie, myśleć tak, jakby sam chciał. Po prostu nie potrafił nic ukrywać.

– Ten ból nie minął [imię]... Chce być wróciła. Brakuje mi ciebie. Brakuje mi mojej bohaterki...

Zabójczy Żart - Jeff The Killer x ReaderWo Geschichten leben. Entdecke jetzt