10

4.6K 297 362
                                    


Dziś moja mama obchodzi urodziny. Od samego rana, chodziłam z myślą, że ten dzień spędzimy razem. Tak, jak prawdziwa rodzina. Może nie prawdziwa, ale ta kreowana w telewizji. Taka, którą każdy by chciał mieć.
    Jednak moje plany szybko spaliły się tak jak wszystkie nadzieję, które pokładałam w tym dniu. A przez co? Przez kartkę informującą mnie o tym, że pojechali świętować urodziny, a ich powrót będzie trwał kilka dni.

    Mimo, że zmarnowałam czas na długie szykowanie się, nie miałam im tego za złe. Ostatnimi czasy, spędzali w domu dosyć dużo czasu. Nie wyjeżdżali zbyt często, i nawet poświęcali mi czas. Nawet. Przeważnie jednak siedzieli w kuchni rozmawiając między sobą, albo rozwiązując coś w gazecie.

    Nie wiedząc jednak co teraz ze sobą zrobić, nie zdejmując czerwonej sukienki, - nie bałam się, że ją ubrudzę - którą założyłam na uroczyste uświęcenie tego dnia, rzuciłam się na kanapę, wyjmując przed tem pudełko lodów z mieszanką trzech smaków - wanilii, czekolady, oraz truskawki.
    Zaczęłam oglądać jakiś film, o tematyce romams. Szczerze? Było to dla mnie ciekawe, choć oklepane. Szara mysz - bo nie myszka, już bardziej szczur - i wielki kot. To nie ma prawa istnienia hah. Jeżli ktoś zna osobę, która jest typową cichą myszką i ma chłopaka, który świeci tak, jakby chciał oślepiać, to niech mi powie to zaklaszczę i dam buzi. Bo to dla mnie nie realne. Wszyscy wymyślili taką tematykę, by spełnić swoje chore marzenia.

    W moim marudzeniu na cały świat przeszkodził mi dzwonek do drzwi. Zostawiłam lody na szafce i ruszyłam w stronę drzwi. Spodziewałam się Jeffa w drzwiach, przez co bez problemu otworzyłam drzwi nawet nie patrząc przez wizjer. I to był chyba mój błąd.

- [imię] [nazwisko]? - zapytał, a ja tylko kiwnęłam głową - Och, doskonale! W tym momencie czuj się porwana.

    Nie widziałam o co mu chodzi. Jednak w momencie gdy złapał mnie za ramię i zaczął wyprowadzać z domu, obudziłam się. Wyrywałam, krzyczałam, w gruncie rzeczy na nic. Jedyne co robił, to wzmacniał uścisk. Nie wiedziałam, co się dzieję. Szukałam wzrokiem kogokolwiek, to by mógł mi pomóc. Jednak i to było nie potrzebne. W pracy, albo podczas patrolów, akurat nie wtedy gdy są potrzebni. Zaczęłabym krzyczeć, ale byłam zbyt wielkim amoku, by zrozumieć... Cokolwiek? Nie wiedziałam co zrobić. Miałam nadzieję, że zaraz to się skończy. Że to kolega Jeffa, czy brat kogoś z mojej szkoły, kto ma takie dziwne poczucie humoru.
    Ale niestety w to nie wierzyłam. Miałam nadzieję, ale nie wierzyłam. Nigdy tego nie robiłam. Dopiero z Jeffem, to minimalnie się zmieniło. Może nawet nie minimalnie, ale bardzo. Zaczęłam wierzyć, w siebie, w innych, w niego... Już to nie były tylko głupie nadzieję. Czułam, że naprawdę może tak być.
   I mimo, że wiedziałam jak będzie. A raczej, nie będzie. To i tak wierzyłam. Wierzę i to się nie zmieni.
    Jednak co ta wiara mi przynosi? Porwanie przez jakiegoś szaleńca, przed którym się nawet nie mogę obronić. Dwa razy większy, a jego uścisk... Jakby szorstki mimo tej samej tkanki. To chyba właśnie ten dotyk jak i myśl, co może się stać, wprawia mnie w takie przerażenie.
     Niemal wrzucił mnie na tył jakiejś jasnej furgonetki. Bałam się jeszcze bardziej. W okolicy mojego domu, miałam nadzieję, że ktoś coś zobaczy. Zacznie krzyczeć i spróbuje mi pomóc. Jednak sama jestem sobie winna. Nie chciałam nawet sobie pomóc. Nie zrobiłam nic, mimo strachu. A może to przez to?

     Przeraziły mnie worki leżące obok mnie. Nie przypominały jednak ciał ludzi, przez co zrobiło mi się lżej na sercu. Nie wiedziałam jednak nadal co tam się znajduje. Może to nakierowało by mnie na to, co mnie czeka, albo co lubi mój porywacz?

- Na twoim miejscu bym nie zaglądał. - powiedział krótko patrząc na mnie przez lusterko na środku.

   Odsunęłam rękę od worka i oparłam się o ścianę wozu. Chciało mi się płakać, choć podtrzymywałam się tym, że to żart. Nieśmieszny żart, który zaraz wyjdzie na jaw gdy się zatrzymamy. Czekałam tylko aż stąd wyjdę.

Zabójczy Żart - Jeff The Killer x ReaderWhere stories live. Discover now