6

5.2K 347 235
                                    

Od tygodnia czuję się dosyć nieswojo. Czasami mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Nawet gdy zasłonie rolety, zamknę drzwi... Tylko ja i laptop który także wywołuje u mnie małe wądpliwości. Ostatnio zakleiłam nawet kemerkę plastrem, w obawie, że ktoś mnie przez nie widzi. Popadam w paranoje...
Usłyszałam kroki w stronę mojego pokoju. Ale czy moi rodzice nie pojechali do mojej ciotki? Jeśli tak, to kto to?
Delikatnie się zdenerwowałam i złapałam za pierwszą rzecz leżącą po mojej prawej. Telefon? Muszę trzymać jakieś lepsze rzeczy do obrony... Drzwi otworzyły się, ukazując sylwetkę mojej matki.

- Jedziemy. Pilnuj domu.- nie czekając na moją odpowiedź, wyszła tak szybko jak weszła.

Czyli że oni nie odjechali wcześniej? To kto to był...? Choć może mi się zdawało. Może tak pomyślałam przez to, że o tamtej porze już ich nie było? Sama nie wiem...




Jest już grubo bo dziewiętnastej a ich nadal nie ma! Jeśli wyobrażają sobie, że poświęce na ich wyjazdy, całe swoje życie towarzyskie - które i tak już od dawna śpi z rybami - to się mylą! Nic nie robię od tych kilku tygodni. Tylko pilnuje domu, psa, ogródka! Chwila... My nie mamy psa.... Nieważne.
Założyłam czarną bluzę z kapturem, żółte trampki i mały szary plecak w którym schowałam portfel, słuchawki i coś do picia. Schowała bym to do bluzy, ale ma tak kieszenie tak płytkie, jak fabuła Mody na Sukces.

Wracając. Wyszyłam zamykając drzwi na klucz i pokierowałam się w stronę w którym ostatni widziałam Jeff'a the killera. Szczerze to nie wiem czemu akurat tam. Ale to nie dlatego że chce go spotkać! Co to to nie! Nie lubię go. Włamał mi się do domu i przez niego nie żyje kilkoro ludzi w tym mieście. Ech, kogo ja próbuje oszukać? Mam gdzieś jego ofiary, choć pewnie będę jedną z nich. Wydał mi się bardzo ciekawą osobą. Może jest trochę szalony, ale kto w tych czasach nie jest? Chce także sprawdzić, czy w tamtym miejscu uczucie bycia obserwowaną nie przeminie. Choć teraz czuje się dosyć normalnie.

Gdy w końcu dotarłam na miejsce, w którym ostatnio widziałam trupio bladego chłopaka, nikogo tam nie zastałam. Odblokowałam mój telefon, wyjmując z plecaka przy okazji słuchawki, które podłączyłam pod urządzenie. Wpatrywałam się na moją tapete przedstawiającą moje ulubione postacie z anime. Czy ulubione... Obejrzałam jedno przez namowę mojej przyjaciółki. Ale co mnie samą zdziwiło, nie myślałam o niej patrząc na tą grafikę. Pomyślałam o tym mordercy. Nie słyszałam o jakiś zabójstwach tej okolicy. Ani o żadnych włamaniach, ani o niczym! Choć jak ten młody chłopak mógł zabić tyle osób? Ale skąd mam wiedzieć czy jest młody? Ile on może mieć tam właściwie lat? Wygląda coś na około dwudziestu, dwudziestu dwóch, ale nie mogę powiedzieć że na pewno ma tyle lat. Nic nie mogę powiedzieć...

Otrzepałam swoje czerwone spodnie z ziemi i poszłam w stronę wyjścia. Kiedy byłam obok niego, znowu poczułam te dziwne uczucie. Szybko się odwróciłam, ale nie zobaczyłam kompletnie nic podejrzanego. Może dlatego, że jest ciemno?!

Wzięłam kilka głębszych wdechów, i wyszłam z budynku. Kierowałam się jak najaśniejszymi uliczkami, pamiętając o tej sutacji z tymi mężczyznami. Cholera... Że to ja musiałam tam wtedy być. Idąc przed siebie, nie zwracałam dużej uwagi na grupki ludzi w podobnym do mnie wieku siedzących za ławkach, i szłam dalej udając, że nic mnie nie interesują. Ha! Nawet nie musiała udawać bo tak było. Chciałam jak najszybciej wrócić do domu, zaszyć się w swoim pokoju i pójść spać zapominając o tym, że istnieje coś takiego jak 'zło'. Jednak nie było mi to ZNOWU dane. Ktoś złapał mnie za ramię i pociągnął do tyły o mało mnie nie wywracając. Zdjęłam słuchawki i wpatrywałam się na nieznajomego z obojętnym choć zawistnym wzrokiem.

- Co?- odsunęłam się od nich wyrywając przy tym swoje ramię.

- Nic. My tylko grzecznie się przywitaliśmy. - uśmiechnął się szatyn w moim wieku.

- Skoro już się przywitaliście, to mogę iść?- wywróciłam oczami chowając przy tym ręce do kieszeni.

Serce biło mi jak oszalałe. Nie wiedziałam co mam powiedzieć, czy co zrobić. Boje się ich, a raczej ich zamiarów.

- Nie? Skoro już się przywitaliśmy to może się bliżej poznamy?- czuć było od niego alkoholem, bez którego nawet by bał się do mnie podejść.

- Pff, wolę nie chłopczyku.- rozbawiona odwróciłam się i zaczęłam z powrotem iść w swoim kierunku.

- To nie było pytanie.

Złapał za mój nadgarstek, a ja z całej siły uderzyłam go w twarz drugą. Jego 'koledzy' tylko temu się przyglądali i nadal siedzieli na miejscu w przeciwieństwie do tego typka.

- Ty suko...- złapał się za nasadę nosa.

- Tak się mówi do kobiety?

Spojrzałam w kierunku osoby, która to powiedziała. Okazało się że był to jakiś brunet w goglach i coś na wzór maski. Jednak nie on to powiedział. Przed nim stał oparty i drzewo dobrze mi znany szatyn z nieznikającym nigdy uśmiechem. Jeff podeszedł bardzo blisko mojego napastnika i wbił mu coś pomiędzy żebra, co było widać tylko z mojej perspektywy. Jego jak mniemam znajomy podeszedł do reszty chłopaków siedzących na ławce.

- Choć.- szepnął rozbawiony.- Próbuje go zgubić od pół godziny. Teraz jest doskonała okazja!

Złapał mnie za rękę i zaczął biec przed siebie krzycząc ,, Dokończ to". Czy to in sprawiał to uczucie bycia obserwowaną? To by wyjaśniało dlaczego znalazł się tutaj tak nagle.
Zatrzymaliśmy się gdy byliśmy już z trzysta metrów dalej od tamtego miejsca zdarzenia. Jeff przez cały czas się śmiał i pościł moją dłoń która zaczęła się już powoli pocić.

- Co za frajer...- parsknął śmiechem.- Ale w końcu znowu mogłem poczuć to niesamowite uczucie.- skierował swój wzrok na niebo.- Też musisz kiedyś poczuć tą euforię z zabierania komuś ostatniego tchnienia życia...

- Podziękuje.- odpowiedziałam zakłopotana.- Ale cieszę się twoim szczęściem.

- Jak tam rodzice?- zapytał nagle, i skręcił w inną uliczkę nie prowadzącą do mojego domu.

- Po statemu.- zdziwiłam się przez kierunek w którym idziemy. Nigdy nie byłam w tym miejscu.

- Myślałem że jak przestane na jakiś czas zabijać to się ogarną, ale jak widać nie.- zaśmiał się smutno.- W takim razie wracam do robienia szczęścia.

- Kim był ten chłopak?- zadałam pytanie które od dłuższego czasu mnie nurtowało.

- Toby. Mój kolega po...- zastanowił się nad odpowiednim słowem- Fachu.

- Co obaj tam robiliście?- nie przestawałam pytać. Ale w końcu chce wiedzieć czy to oni mnie obserwują.

- Jesteś strasznie ciekawska.- wzruszył ramionami.- Nic nowego. Szukaliśmy ofiar. Ale jak zobaczyliśmy ciebie z tamtym chłopakiem, postanowiliśmy po oglądać. Ciekawe kto by wygrał... Pewnie on.- odpowiedział sobie.- Widać było że ma mięśnie a nie...- spojrzał na moje ręce.- ich braki.

- Ale ty się czepiasz...- zmrużyłam rozbaiona oczy. - Znowu mi pomogłeś.

- W końcu jestem bohaterem. - prychnął. - Chyba to twój dom.

Spojrzałam przed siebie i to naprawdę był mój dom. Ale jak? Przecież poszliśmy w innym kierunku...

- Skróty.- wytłumaczył.- Nadal mało wiesz o tym miejscu.

- Może mnie w takim razie oprowadzisz.- zaśmiałam się.

- W porządku. Jutro o piętnastej w twoim domu. - odwrócił się j zaczął wracać. - Na razie [imię].

- Na razie... Jeff.

Weszłam do domu myśląc tylko o jego słowach. Piętnasta? Mój dom? Piętnasta?! Weszłam do swojego domu, szukając już dziś jakiś ładnych ubrań. Muszę się przygotować!

Zabójczy Żart - Jeff The Killer x ReaderUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum