Rozdział 1

1.9K 102 2
                                    

- Tato ! - Delikatny aczkolwiek donośny głos mojego małego synka dobiegł mnie z kuchni. 

- Idę, idę. - Wymamrotałem pod nosem i podniosłem swoje mało męskie ciało ze starej, szarej kanapy i udałem się w stronę przestarzałej kuchni. Gdy wyszedłem z salonu i stanąłem w progu drzwi, dostrzegłem moje kochane dziecko siedzące na starym, drewnianym stole ubabrane od stup do głowy roztopioną czekolada, nie wspominając już o starych, brązowych panelach i biało brązowych szafkach kuchennych.

- Ryu...

- Tatusiu to był wypadek. - Wyszeptał spoglądając na mnie wielkimi oczami jak kot ze shreka. Westchnąłem zrezygnowany, tak jak zawszę gdy widziałem tą jego minę i chwyciłem za pierwszą lepszą ścierkę by posprzątać cały ten bałagan. 

- Idź do łazienki. - Poleciłem i wziąłem się za zmywanie szafek. Mój kochany synek jak zawszę posłuchał i pobiegł do łazienki na drugim piętrze, szkoda tylko że przy okazji pobrudził swoimi drobnymi, czekoladowymi rączkami drzwi.  

- Mam za miękkie serce. - Wymamrotałem sam do siebie próbując domyć podłogę. 

Gdy mój mały chłopczyk przyszedł na świat. jego matka zawinęła dupę w troki i zwiała zagranice pracować w burdelu. Zostałem sam z synkiem a moja kochana rodzina wyrzekła się nas, tak jak gdyby nigdy nic, wyrzuciła mnie z domu i przy okazji odcięła od wszelkich pieniędzy. Gdy wyjechałem z rodzinnego miasta zabierając oszczędności, które zbierałem na taki właśnie przypadek, znalazłem tani dom w małym miasteczku nieopodal morza i wydałem prawie wszystkie pieniądze na jego kupno. Szkoda tylko że dom okazał się totalną ruiną a mnie nie stać na remont. Więc poznawszy ludzi i okolice postanowiłem zatrudnić się w tutejszym barze na nocne zmiany. Jako barman nie zarabiam kroci ale wiąże koniec z końcem. Gdy wychodzę wieczorami z domu do Ryu przychodzi córka mojej sąsiadki z którą utrzymuję bardzo dobre relację. Przyznam że łatwo nie jest, ale nie mogę narzekać. W końcu to wszystko moja wina... 

- Tato !

Odłożyłem ścierkę do zlewu posprzątawszy już cały bałagan i udałem się na górę po starych, drewnianych schodach które w każdym momencie grozą zawaleniem. Będąc już na górze usłyszałem dźwięk lejącej się wody do wanny i szamotanie mojego dziecka. 

- Ryu ? 

Wszedłem do średniej wielkości nie najlepiej wyglądającej białej łazienki i wybuchłem głośnym śmiechem ujrzawszy mojego synka siedzącego na małym, szarym dywaniku z czarnymi gatkami na głowie i małym wąsikiem pod nosem z czekolady. 

- Z czego się śmiejesz tatusiu ? - Zapytał chyba nie zdając sobie sprawy z faktu iż ma majtki na głowie. Przeczesałem dłoniom brązowe włosy i zakręciłem wodę w wannie. Posadziłem synka do ciepłej wody i zdjąłem mu majtki z głowy. Wrzuciłem mu jego dwie gumowe kaczki i kucnąłem naprzeciwko wanny by mieć mojego kochanego łobuza na oku. Jak zwykle bawiłem się z nim w "męskie" zabawy w wodzie czego wynikiem było to, że byłem calutki przemoczony. Dosłownie cały. 

- Tato a czy dzisiaj przyjdzie do mnie Mija ? - Zapytał oblewając mnie przy tym strumieniem wody z kaczego dzioba. 

- Tak. - Zaśmiałem się lekko widząc jak nadyma policzki. - Coś nie tak synku ?

- Nie chce żebyś szedł dzisiaj do pracy. - Wyszeptał pod nosem myśląc że nie usłyszę. 

- A kto wtedy zarobi pieniążki na twoje zabawki ? - Zapytałem wyjmując syna z wody, stawiając go na dywaniku i opatulając jego drobne ciało niebieskim ręcznikiem. 

- Ty. - Stwierdził uśmiechając się od ucha do ucha. Posłałem mu ciepły uśmiech i złapałem go na ręce. Zaniosłem go do jego "męskiego" pokoiku, wyciągnąłem z brązowej szafki zieloną piżamę w auta i już miałem go ubrać, gdy rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi.

- Dasz radę sam ? - Zapytałem na co skiną głową. 

Udałem się w pospiechu na dół nie zważając na moje przemoczone ubranie i tak zapewne jest to Mija, tylko coś wcześnie. Spojrzałem na zegarek wiszący przy drzwiach. Dopiero dziewiętnasta, dziwne... Przekręciłem klucz w zamku i otworzyłem drzwi. Ku mojemu zdziwieniu na progu stał wysoki bardzo przystojny mężczyzna o czarnych jak noc włosach i zielonych kocich oczach. Ubrany w, jak mi się zdaję, dość drogi garnitur który uwydatniał jego muskularne ciało. 

- W czym mogę pomóc ? - Spytałem uśmiechając się przyjaźnie.Mężczyzna nic nie odpowiedział a gdy jego zielone oczy spotkały się z moimi brązowymi na jego twarzy momentalnie pojawił się lekki uśmiech. 

- Nareszcie cię znalazłem Shirotani. 

Mimo wszystko...Where stories live. Discover now