Rozdział 26

490 35 3
                                    

- Mam go. - Obwieścił blondyn spoglądając na ciało Shirotani'ego - Gdzie mam go przywieść ?..... Jesteś pewny że tam nas nie znajdą ?........ Wiem ale jest to bardzo ryzykowne zważywszy na to iż masz zamiar wywieźć go za granice......... Tak rozumiem.... Będę za około godzinę............ Tak nic mu nie jest wciąż żyje tylko stracił przytomność, wiesz dałeś dobry towar......... Ten czarnowłosy chuj nawet się nie zorientuje napisałem mu kartkę w imieniu Shirotani'ego............. Zgoda tyle starczy........... Powiedz mi proszę to jest gdzieś koło tego opuszczonego młyna, prawda ?............. Nie drzyj się nikt mnie nie słyszy ten debil jest za głupi by nas znaleźć............ Nie lekceważę go do cholery Satoru ! ............. Ta już jadę. - Rozłączył się i uniósł ciało Shirotani'ego wychodząc z nim z mieszkania.

- Zabije tych skurwysynów. - Warknąłem widząc całe nagranie. Nosiło mną miałem ochotę w coś jebnąć lub kogoś zabić. Jak to możliwe że jakiś zjebany pseudo przyjaciel Shirotani'ego skumał się z moim byłym sekretarzem którego wywaliłem na zbity pysk ?! A na dodatek naćpali mi ukochanego i go uprowadzili !

- Jak na razie złość nic tu nie pomoże Kazuhiro. Uspokój się trochę niedługo ich znajdę. - Powiedział ze stoickim spokojem Makio który już grzebał w laptopie.

- Jak mam się uspokoić kiedy wiem że chcą wywieźć Shirotani'ego ?! - Wrzasnąłem tracąc resztki cierpliwości. Byłem tak wkurwiony jak nigdy przedtem. - Jak chcesz ich znaleźć ? - Zapytałem doprowadzając ton głosu do trochę mniej wkurwionego.

- Ten blond włosy idiota powiedział że koło opuszczonego młyna. A my taki mamy. - Posłał mi lekki uśmiech i wstukał coś w laptopie.

- I co nam to da Makio ? W końcu to nie jest dokładnie w młynie.

- Fakt ale koło młyna a młyn znajduje się w lesie piętnaście kilometrów stąd. W okół otacza go niepozorny las ale w środku niego.... - Uciął i pokazał mi na laptopie zdjęcie opuszczonego budynku. - Jest stary dom który został opuszczony dziesięć lat temu i jest to jedyny budynek w okolicy pięciu kilometrów od młyna.

- To na co czekamy ?! Pakuj manaty i jedziemy odbić Shirotani'ego ! - Warknąłem już kierując się w stronę wyjścia kiedy zostałem zatrzymany.

- To nie takie proste jak ci się wydaję Kazuhiro. To tylko przypuszczenie że tam są a jeśli nie to co zrobisz ? - Zapytał gromiąc mnie jednoznacznym spojrzeniem. - Jeśli tam pojedziemy ich może już nie być albo w ogóle ich tam nawet nie było a może się okazać że twój ukochany jest w drodze do innego kraju. Musisz dać mi jeszcze dwadzieścia minut mogę podpiąć się pod satelitę i sprawdzić czy ktoś tam przebywa.

- Pod satelitę ? - Spojrzałem na niego zdziwiony.

- Dla ciebie złamię prawo więc przygotuj się na duży rachunek. - Posłał mi lekki uśmiech i ponownie wrócił do pisania jakiś kodów na których ni chuja się nie znałem. Nie ma to jak detektyw informatyk pracujący kiedyś dla NASA.

- Nie ważne ile będę musiał zapłacić. - Stwierdziłem zgodnie z prawdą. - Po prostu go znajdź.

...

Obudziłem się z okropnym bólem głowy. Nie miałem pojęcia gdzie jestem otaczały mnie tylko ciemne ściany bez okien. Kiedy próbowałem poruszyć rękoma okazało się że są skute kajdankami zarówno jak moje nogi. Byłem unieruchomiony a moje ciało leżało na brudnej i zimnej podłodze która była tylko i wyłącznie betonem. Z góry dobiegały mnie jakieś dźwięki jednak nic z tego nie rozumiałem, mogłem tylko leżeć i modlić się o czyjeś przyjście. Jednak upragnione przyjście na które czekałem wieczność był przyjściem którego się nie spodziewałem i które wbiło mnie w osłupienie. Przede mną stanął Akira i człowiek którego miałem okazję poznać.

- Witaj Shirotani. - Zagadnął mężczyzna posyłając mi szeroki uśmiech. - Dawno się nie widzieliśmy prawda ? Ostatni i pierwszy raz jak dobrze pamiętam kiedy to wiozłem cię na spotkanie z Kazuhiro. - Zaśmiał się i podszedł do mnie kilka kroków bliżej. - Oj Shirotani... - Złapał mnie za podbródek bym spojrzał w jego oczy. - Czy nie mówiłem ci że pożałujesz wypaplania naszej rozmowy Kazuhiro ? - Jego druga dłoń zaciśnięta w pięść gwałtownie wylądowała na moim policzku zadając mi tym nie mały ból. - Za kare trochę cię pomęczę a później wyślę do jednego z Arabskich Szejków.

Mimo wszystko...Where stories live. Discover now