Problemy Aleca. 2/2

3.3K 232 36
                                    

Głośny dźwięk budzika gwałtownie wyrwał Aleca ze spokojnego snu. Otworzył oczy, widząc swój mały pokój w Instytucie. Słońce przebijało się już przez grube zasłony, informując  o rozpoczynającym się nowym dniu. Chłopak zaczynał już tęsknić za budzeniem się obok kociookiego, jedzenia z nim śniadania i po prostu za całą jego osobą. Cały czas myśląc o mężczyźnie wykonał poranną toaletę, ubrał się, po czym wyszedł poszukać czegoś do jedzenia. Podążył do kuchni, a przy stole zobaczył swoją siostrą z dużym talerzem pełnym kanapek. Podszedł do niej cicho i szybko złapał dwie kromki, przez co został zdzielony przez głowę.

— To moje, nie widzisz?— warknęła Izzy, gdy Nocny Łowca siadał przy stole. Przewrócił tylko oczami, szybko pochłaniając jedzenie.

— Idziesz na patrol, Iz?— zapytał z buzią zapchaną jedzeniem.
— Tak, razem z Clary.— Alec uniósł brwi tak wysoko, że prawie dotknęły jego włosów.
— Muszę już iść, potem pogadamy braciszku.

Odeszła nie oglądając się za siebie w momencie, gdy chłopak kończył właśnie posiłek. Ciekawe co robi teraz Magnus? Ostatnio często przyłapywał się na myśleniu o czarowniku, z czego nie był zadowolony. Jako Nocny Łowca powinien być czujny i skupiony, żeby nie zostać przypadkiem zabitym.

Odganiając złe myśli, poszedł do sali treningowej. Wziął do ręki łuk i raz po raz zaczął celnie strzelać do znajdujących się na końcu pomieszczenia tarcz. Łucznictwo zdecydowanie było konikiem Aleca, był w tym lepszy nawet od Jace'a, z czego był dumny. Celowanie do tarczy, naciąganie cięciwy, wszystko relaksowało Nocnego Łowcę. Zastanawiał się dlaczego Magnus do niego zadzwonił. Może był zajęty? Albo chłopak już mu się znudził. Wiedział o tym, że nie jest najlepszym towarzyszem  do rozmów, nie radził sobie tak dobrze ze słowami jak jego rodzeństwo.  Skupił się całkowicie na treningu, raz po raz trafiając w środek tarczy.

Kończył już właśnie trening, gdy usłyszał dzwoniący telefon. Podszedł do ławki gdzie zostawił swoje rzeczy, i spojrzał kto mógłby do niego dzwonić. Odebrał z uśmiechem, gdy zobaczył, że dzwoni jego czarownik.

— Cześć Magnus — rzucił wesoło, podążając żwawym krokiem do swojego pokoju.

— Dzień dobry Alexandrze.— Jak tylko usłyszał swoje pełne imię wypowiadane przez kociookiego, przeszedł go przyjemny dreszcz. Tak dawno nie słyszał jego głosu, że zaczynało mu go brakować.

— Tęsknię za tobą.— Chłopak usłyszał nutkę pożądania w jego głosie.— Może mnie odwiedzisz?

Nocny Łowca czekał tylko na te słowa. -Będę za chwilę.- Rzucił, szybko się rozłączając. Był tak podekscytowany, że wziął chyba najkrótszy prysznic w życiu, ubrał się w czarne wąskie spodnie i ciemno zielony sweter. Przed wyjściem z Instytutu, ogarnięty dziwnym przeczucie mi odblokował telefon, spoglądając na datę. Wciągnął gwałtownie powietrze, gdy to zobaczył. Czternasty luty.

— Walentynki — jęknął przerażony załamując się. Co robić? Nie zarezerwował żadnego stolika w restauracji, i nie ma żadnego prezentu. Schował głowę w dłonie z bezradności. Wrócił do pokoju, przypominając sobie o nieudanym prezencie, który kiedyś dostał od Iz. Wyciągnął małe pudełeczko z komody, otwierając je. Jego oczom ukazał się długi, srebrny łańcuszek z ozdobną literką A. Pomyślał, że Magnusowi może spodobać się taki prezent. Mógł zawsze mieć cząstkę Aleca przy sobie. Chłopak uśmiechnął się pod nosem, chowając małe pudełeczko do kieszeni kurtki. Wybiegł uradowany z Instytutu i popędził do mieszkania czarownika.

*

Jednak przed mieszkaniem kociookiego, ogarnęły go wątpliwości. Nie chciał zrobić z siebie głupka, który na śmierć zapomniał o walentynkach. Nie mógł się jednak teraz cofnąć, wziął dwa głębokie wdechy i zapukał.  Nie słysząc kroków mężczyzny, otworzył drzwi i z wahaniem wszedł do środka. Zobaczył go od razu. Czarownik stał na balkonie, tyłem do niego tworząc rękami niebieskie kule z magii wypływającej lekko z jego poruszających się palców. Jednak to co zwróciło uwagę Aleca, było to, że mężczyzna był bez koszuli. Chłopak podziwiał przez chwilę mięśnie poruszające się na plecach kociookiego, ale już za chwilę podszedł do niego cicho.

malec ||one shotsWhere stories live. Discover now