11. Truth

1.6K 143 33
                                    

Tyle razy jej to mówił. Tyle razy nawet się nie zawahał, aby powiedzieć te dwa słowa: Jestem Diabłem. Nie czuł wtedy żadnej bariery, żadnego ciężaru tych słów. Po prostu mówił to tak, jakby to była najzwyklejsza rzecz na świecie. Tyle razy chciał jej udowodnić, kim jest - dał się jej postrzelić, chciał, aby zbadała próbkę jego krwi. Chciał dać jej dowód na to, kim jest. Dlaczego więc ten raz był taki ciężki? Dlaczego nie był w stanie wydusić z siebie nawet słowa? 

Przez kilka minut po prostu patrzył się na nią, pełen powagi, z otartymi ustami, próbując coś powiedzieć, ale nie potrafił. Nie potrafił jej tego powiedzieć. Nie mógł tego zrobić. 

- Lucyferze, o co chodzi? - zapytała w końcu, widząc, jak bardzo cierpi, walcząc sam ze sobą. - Co jest tak trudnego w powiedzeniu prawdy? 

Spojrzał na nią, czując wyrzuty przez to, co zaraz powie.

- To, że nie wiem czy mi uwierzysz, czy zrozumiesz...

- Lucyferze - przerwała mu poważnym tonem, nachylając się w jego stronę i łapiąc jego dłoń. 

Ten spojrzał na jej dłoń, a potem skierował wzrok na nią. Znowu poczuł to, co niegdyś. To, co czuł na chwilę przed tym jak Jana weszła do apartamentu, przerywając im moment, który bezsprzecznie prowadził do pocałunku. Wtedy Lucyfer był pewien, że coś czuje. Teraz już w to nie wierzył. I nie chodziło o to, że nic nie czuł, bo czuł, ale nie był pewien czy to jest prawdziwe. Właściwie to był niemal pewny, że takie nie jest. 

Spojrzał jej w oczy, smutnym wzorkiem, a ich spojrzenia się spotkały. Wtedy Chloe kontynuowała.

- Cokolwiek by to nie było, zniosę to - obiecała mu. - Przejdziemy przez to. Razem czy osobno.

Zagryzł wargę. Przecież to nie powinno być trudne. Miał tylko powiedzieć, kim naprawdę jest. Nic wielkiego. A jednak nie był w stanie tego zrobić. Postanowił więc zrobić to inaczej. Nie powie tego wprost. 

- Pamiętasz jak mówiłem ci, kim jestem? - spytał wciąż niepewnie, a w jego głosie było słychać napięcie. Napięcie, które od razu przeniosło się na Chloe, która spojrzała na niego nieco przerażona, jakby powoli zdając sobie sprawę, co próbuje jej powiedzieć.

- Że jesteś Diabłem? - odpowiedziała pytaniem, również niepewnym tonem, jakby bojąc się jego dalszych słów, a Lucyfer przytaknął.

- Mówiłem ci też, że nigdy nie kłamię - przypomniał jej, a ona skinęła głową na znak, że pamięta. - Nie kłamałem. Nigdy.

Ton głosu, jakim to powiedział, jego mimika - to wszystko sprawiło, że Chloe zrozumiała, że Lucyfer nie żartuje. Puściła jego dłoń i odsunęła się lekko, jakby chcąc zwiększyć swoje szanse na ewentualną ucieczkę. Wiedziała, że i tak przed nim nie ucieknie, ale nie chciała być tak blisko niego. Nie teraz.

- Jesteś... - zaczęła, a głos jej drżał. W jej oczach był strach i nic więcej. I to chyba zabolało Lucyfera najmocniej. To, że się go bała. - Jesteś...

- Diabłem - potwierdził, a na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech. Coś, jakby pogarda do samego siebie. - Tak jak mówiłem.

Nie mogła uwierzyć w to, że to wszystko może być prawdą. Nigdy nie wierzyła w Boga, w Piekło, w Niebo... A teraz, dokładnie przed nią, siedział Diabeł. Prawdziwy Diabeł. Jak miała to wszystko znieść? Wiedziała jednak, że to nie koniec rewelacji, jak na ten wieczór. Wiedziała, że jest coś jeszcze, że nie chodzi o samą tożsamość Lucyfera. Na razie jednak musiała uporać się z tą myślą.

- Boże, zakochałam się w Diable - powiedziała, łapiąc się za głowę. 

Dopiero teraz to do niej dotarło. Dopiero teraz zrozumiała, jak bardzo się cieszy, że jednak nie doszło między nimi do niczego więcej niż pocałunku. Wtedy świadomość tego, kim jest Lucyfer, byłaby o wiele cięższa do zniesienia.

- On o tym wie - powiedział, a ona spojrzała na niego, widocznie nie rozumiejąc.

- Co? - zapytała cichym, ale jednocześnie nerwowym głosem.

- Właściwie on do tego doprowadził - wyznał, a Chloe miała teraz w głowie jedynie mętlik. Nic z tego nie rozumiała.

- O czym ty mówisz? - spytała, kręcąc przy tym lekko głową, jakby wciąż nie mogła przyjąć tego wszystkiego do wiadomości i w istocie tak było. Miała wrażenie, że powinna uciec jak najdalej i więcej nie spotkać się z Lucyferem. Przez moment nawet chciała to zrobić, ale nie mogło. Coś ją tam trzymało. Coś nie pozwalało jej po prostu uciec.

- Manipulował nami - wyjaśnił Lucyfer. - Postawił cię na mojej drodze.

Ponownie pokręciła głową, nie rozumiejąc tego, co się dzieje. Praktycznie nic do niej już nie docierało. Nie była w stanie zrozumieć, co Lucyfer próbuje jej przekazać. Widząc jej zmieszanie, Diabeł wziął głęboki oddech, wiedząc, że będzie musiał wyjaśnić jej, o co dokładnie mu chodzi. 

- To zdjęcie - powiedział, oddając jej fotografię. - Zrobiono trzydzieści pięć lat temu. Dziewięć miesięcy prze twoimi narodzinami.

- Nie rozumiem - powiedziała, kręcąc głową. - Co chcesz przez to powiedzieć?

Westchnął i ponownie wziął głęboki oddech. Była to jedna z najcięższych chwil jego życia. Najgorsze było to, że w jej oczach wciąż czuł strach - zobaczył go chociażby wtedy, kiedy lekko przysunął się w jej stronę, aby podać jej zdjęcie. Wiedział, że to jego się boi i czuł się z tym, jak najgorszy potwór. Przywykł do tego, że ludzie się go boją, ale nie do tego, że boją się go ci, na których mu zależy. A na Chloe zależało mu najbardziej.

- Mój Ojciec poprosił Amenadiela, aby pobłogosławił twoich rodziców - powiedział i spojrzał na nią, ale zobaczył, że wciąż nie rozumie, więc kontynuował. - Nie mogli mieć dzieci. Twoje narodziny to cud, za którym On stoi. Cud, który zdarzył się tylko po to, aby dopełnić Jego chory plan...

Głos mu się łamał. Jego ton był przepełniony żalem i rozpaczą. Wyrzutami, które żywił względem Ojca. Dotarło do niego, jak to brzmi i w jakiej sytuacji była Chloe. Nie była przecież Nim. Była zwykłym człowiekiem. Kobietą, która nie miała pojęcia, co się dzieje. Zrozumiał, jak wielki błąd popełnił, myśląc, że jej uczucia nie były prawdziwe. Bo były prawdziwe, z tym, że... były zmanipulowane. Wszystko było zaprojektowane tak, aby byli razem. I nawet jeśli ich uczucia wydawały się być prawdziwe, nie mogli być razem. Nie chciał dać Mu tej satysfakcji. Ani teraz, ani nigdy.

------------------

Nie wyrobiłam się przed północą... wybaczcie 💔

Forbidden Love [Deckerstar]Where stories live. Discover now