15... cz.33

706 60 5
                                    


Ciężarówka, która służyła jako „autobus" nie wzbudzała zaufania wyglądem. Przede wszystkim, pasażerowie pozostawali zamknięci w naczepie, bez możliwości porozumienia się z kierowcą. Nie było więc mowy o zatrzymaniu się na żądania w razie nagłej potrzeby na przykład. Na szczęście kontener przynajmniej prowizorycznie przystosowano do transportu ludzi poprzez zamontowanie w środku twardych, niewygodnych krzesełek i wycięcie w bocznych ścianach kilku otworów, w których zamontowano uchylne okienka. To dawało przynajmniej pewność, że pozostającym w środku nie zabraknie powietrza. Przerobiono też zamek we wrotach tak by dało się je otwierać także od wewnątrz. Podróżujący mieli więc poczucie wolności i złudne wrażenie, że dzierżą swój los we własnych rękach.

Misha upewnił się, że Anna nabyła właściwy bilet i znalazła właściwy „autobus". Mieli jeszcze chwilę do odjazdu. Pomógł jej ulokować bagaż i teraz stali z boku naczepy. Misha palił papierosa i kątem oka obserwował Annę. Mała pomrukiwała i wierciła się w powijakach.

– W Tukon masz przesiadkę, pamiętasz?

– Tak.

– Musisz tam przenocować. Koło dworca powinien być hotel.

– Dam sobie radę. – Spojrzała na niego, zakładając z ucho kosmyk jasnych włosów, który wysunął się spod gumki. Usta miała spierzchnięte od zimnego wiatru.

Uśmiechnął się. Rzucił niedopałek i zdusił czubkiem buta.

– Nie wątpię. Ale lepiej uważaj na małą. Jak ją przebierasz staraj się robić to dyskretnie. Lepiej niepotrzebnie nie ryzykować. Żałuję, że sam nie mogę cię zawieźć, ale im szybciej się rozdzielimy tym lepiej.

Zmrużyła oczy i spojrzała na niego uważniej.

– Dlaczego? – Nie, żeby pragnęła jego towarzystwa, ale sposób w jaki to powiedział, nie patrząc na nią, lecz ponad jej ramieniem, jakby wypatrywał jakiegoś czającego się niebezpieczeństwa, zaniepokoił ją.

Nie miał wątpliwości, że ten kto jej szukał nie zrezygnuje. Wiedząc, że Anna opuściła obóz z Jaszczykovem, a prędzej czy później uzyska tę informację, podąży jego tropem. I niech na nim zostanie jak najdłużej.

Przeniósł spojrzenie na obserwującą go w skupieniu Annę. Pociągnął nosem i skrzywił się. Nie powie jej tego. Może zresztą sama się domyśli, ale nie będzie podsycał w niej obaw i niepewności. Ale powinna wiedzieć, że musi być ostrożna. Szczególnie teraz, kiedy obecność małej hybrydy pozwala łatwo ją zapamiętać i zidentyfikować.

– Gdzie masz zamiar się zatrzymać w Portoven? Znam kilka miejsc, ludzi...

– Mam tam przyjaciółkę – ucięła. Nie chciała żadnej więcej pomocy poza tą, która była naprawdę niezbędna. Może i spędziła kilka miesięcy w izolowanym miejscu rządzącym się swoimi prawami, ale nie była niedołężna ani ociężała na umyśle, by nie potrafiła przystosować się do zmian zaszłych w świecie w ostatnim czasie. W końcu pokój wiele spraw normował i porządkował a nie na odwrót. Mieszane dziecko z pewnością było swego rodzaju ciężarem, ale to jej dziecko i poradzi sobie ze wszystkimi trudnościami. Sama.

Misha ściągnął brwi i jego czoło przecięła pionowa zmarszczka.

– Jeśli masz na myśli tę, do której pisałaś. Nie kontaktuj się z nią. Pod żadnym pozorem nie informuj, gdzie jesteś. Najlepiej o niej zapomnij.

– O czym ty mówisz? – oburzyła się. – Znam ją od dawna. To porządna...

– Nie chodzi o nią – syknął, ściskając jej ramię.

15 godzin... [ZAKOŃCZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz