2

937 134 99
                                    

- Na litość boską, Taehyung! Co wyście zrobili? - Spytał widocznie poddenerwowany Namjoon, wysiadając z samochodu w takim pośpiechu, że nawet nie zamknął drzwi. Podbiegł do drżącego ze zdenerwowania młodszego przyjaciela oraz Jungkooka, którego ciało bezwładnie leżało tuż obok stóp starszego. - Mieliście obydwaj przeogromne szczęście, że udało ci się złapać zasięg. W przeciwnym wypadku bylibyście skończeni.

Jungkook wyglądał fatalnie - był poobijany, czerwony, brudny i wciąż nieprzytomny, a jego ubrania poobdzierane, ponieważ Taehyung nie miał tyle siły, aby nieść go cały czas, więc w pewnym momencie ciągnął jego nogi po ziemi.

- Jak to się właściwie stało, Tae? - Spytał Namjoon, podnosząc najmłodszego oraz zmierzając z nim w kierunku auta.

Spuścił wzrok na czubki swoich butów, bawiąc się palcami.

- Staliśmy na wzgórzu. Kłóciliśmy się. Ja.. Jungkook spadł. Byłem w szoku, więc od razu zadzwoniłem po ciebie, Nam.

Taehyung usiadł na miejscu pasażera, Namjoon na tym przeznaczonym dla kierowcy, a ciało ich przyjaciela zajmowało tylne siedzenia. Samochód Kima należał z początku do ich ojca, jednak gdy Namjoon osiągnął już pełnoletni wiek, rodzice oddali auto starszemu z braci.

- Tae, wasze zachowanie było nierozsądne. Nie powinniście sprzeczać się na kilkumetrowym wrzosowisku. To nie jest nawet możliwe, aby Jungkook nie odniósł żadnych większych obrażeń poza ranami powierzchownymi. Musimy koniecznie pojechać z nim do szpitala.

- C-co? Po co do szpitala? Obędzie się bez tego, naprawdę.

Namjoon zmarszczył brwi, zmierzając młodszego brata spojrzeniem.

- Dlaczego tak bardzo nie chcesz tam jechać? Biedak na pewno sobie coś złamał, lepiej żeby obejrzeli go specjaliści.

A Taehyung niemrawo skinął głową, odwracając wzrok na rozdzierający się przed nimi widok drogi. Samochód ruszył. Choć z radia płynęła szybka, imprezowa muzyka, wydawało mu się, że słyszy pozytywkę, dziecięce chichoty lalek, tykający zegar śmierci.

~

Jungkook zbudził się nazajutrz, gdy niebo zdążyło przybrać już mocno pomarańczowy odcień, a słońce zachodziło. Otworzywszy oczy, zlustrował uważnym, skupionym spojrzeniem całą salę. Nie rozumiał, co robi w białym pomieszczeniu z dwoma łóżkami, szafkami i parawanem.

A wtedy dotarły do niego wspomnienia z ubiegłego dnia - zapach sosen, leśne gęstwiny, głowa Tae ułożona na jego klatce piersiowej i.. nic poza tym.

Zmarszczył brwi. Zaczynał być już naprawdę przerażony. Ani troche nie pasowało mu to, że znalazł się w całkiem obcym miejscu z kompletnie niewiadomych mu przyczyn.

A wtem drzwi się otworzyły, a próg przekroczyła dosyć wysoka dziewczyna. Miała kruczoczarne włosy przycięte tuż nad linią ramion, prostą grzywkę, nieskazitelnie bladą cerę oraz pełne usta. Z pewnością nie była pielęgniarką, ponieważ - ku zdziwieniu Jungkooka - nieznajoma ubrana była w mundurek jego szkoły.

Przeszła przez pół pomieszczenia, zatrzymując się przy łóżku naprzeciwko nastolatka. Całkiem odsunęła parawan, a już po krótkiej chwili łóżko cicho zaskrzypiało, a dziewczyna siedziała na białym materacu, zakładając nogę na nogę oraz patrząc prosto na Jungkooka. Coś w nim zawrzało.

- Przepraszam, zrozumiem, jesli nie będziesz w stanie mi odpowiedzieć, ale czy wiesz może, dlaczego tutaj jestem? Przyjechali już może moi rodzice albo dziewczyna?

Przez chwilę wyraz twarzy szatynki nie wyrażał dosłownie nic, następnie zaś mimowolnie z jej ust wyrwał się cichy chichot.

- Nie odpowiem więc. Nazywam się Min Yoonji, a ty?

Zmarszczył brwi. Nie znał powodu jego nagłej wizyty tutaj, aczkolwiek był niezaprzeczalnie pewien jednego - nie był tu po to, aby nawiązywać nowe znajomości.

- Jeon Jungkook.

- Fajnie. Na korytarzu czeka nijaki Kim Taehyung. Po jego wyglądzie i imieniu wnioskuję, że nie jest twoimi rodzicami ani dziewczyną, ale na twoim miejscu jednak bym do niego nie szła.

Brunet ponownie poczuł się, jakby ktoś właśnie opowiadał mu jakiś kiepski żart, którego nie zrozumiał.

- Co masz na myśli, Min Yoonji?

Dziewczyna uśmiechnęła się w nieco dziwny i przerażający dla szesnastolatka sposób, a następnie wstała ze szpitalnego łóżka. Wolnym krokiem podeszła do zdezorientowanego Jeona, a gdy już stała tuż obok niego, usiadła na skraju jego materaca. Pochyliła się w jego kierunku tak mocno, że proste włosy okaliły jej twarz. Jungkook spojrzał prosto w jej oczy, spostrzegając w nich zarówno cząstki tajemnic, jak i głębokiej pustki o ciemnobrązowych tęczówkach.

- To sekret, Jungkookie. - Wyszeptała, a chłopak skupiał się nad każdym jej słowem jak zaczarowany. Omamiony. - Nie znam cię na tak dużo, by wyjawiać ci sekrety.

- Ten sekret tyczy się mojego przyjaciela. Powinienem więc o nim wiedzieć.

Yoonji uśmiechnęła się z wyrozumiałością i pobłażliwością.

- Jeśli będziesz trzymał się ze mną, będę mogła ci powiedzieć, co stało się na wzgórzu, co planuje Kim Taehyung ostatniego dnia szkoły, kim tak naprawdę jestem. Musisz tylko posłuchać się mnie te kilka razy.

Jungkook przez moment zaniemówił, nie mając pojęcia, co powiedzieć. Ta dziewczyna wydawała mu się zbyt dziwna, wyraźnie skrywała wiele sekretów, ale.. Wyglądała na zbyt niewinną, by móc mieć coś złego w zamiarach. Jej czarne zakolanówki opinające zgrabne i szczupłe nogi, wyprasowana spódniczka i biała koszula z pozłacanymi guziczkami.. Cholera. Czy ktoś wyglądający tak normalnie mógłby okazać się szaleńcem?

Min wysunęła przed siebie swoją rękę o długich, szczupłych palcach.

- Zostańmy przyjaciółmi, Jungkookie.

A Jungkook uścisnął jej dłoń.

A Jungkook uścisnął jej dłoń

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


truth (ᴛᴀᴇᴋᴏᴏᴋ)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz