1. Laleczka

797 17 2
                                    

Zastanawiało mnie, jakiej musiałbym użyć siły, aby cię zatrzymać. Myślałem o tym, ilekroć przemykałaś w tłumie uczniów, ilekroć widywałem cię przy szafce, ilekroć oglądałem twoją drobniutką sylwetkę, taką słabą, delikatną... Łatwo byłoby cię porwać, zamknąć w domu. Tylko te twoje wątłe nadgarstki... Czy zniosłyby silny uścisk kajdan? Cóż... Musiałyby się przyzwyczaić.

Bałabyś się mnie, to pewne. Jednak nie zraziłoby mnie to. W końcu twoje bezpieczeństwo jest dla mnie najważniejsze. A tylko przy mnie jesteś bezpieczna.

Obserwowałem cię, stopniowo poznawałem, a każde kolejne odkrycie cząstki ciebie utwierdzało mnie o twojej wyjątkowości. Byłaś taka dobra, wrażliwa, mądra. Pragnąłem cię. Tylko dla siebie.

***

Przez przyjaciół nazywana byłaś Dolly. I pasowało to do ciebie niczym te koronkowe rękawiczki do twoich drobnych dłoni. Wyglądałaś jak lalka, taka porcelanowo blada, z nikłymi rumieńcami i drobnym noskiem. Brązowe włosy spinałaś w wymyślne fryzury, ozdabiałaś kokardą czy kwiatami. Wystrojona czernią i bielą, chodziłaś po liceum od jednej sali do drugiej. Kielich sukienki kołysał się wraz z każdym krokiem. Długo kryłem się w cieniu, czując się jak drapieżnik, polujący na swoją ofiarę. Nie miałaś być przecież moją ofiarą. Miałem cię chronić, nie chciałem krzywdzić. Musiałem jednak być gotowy na twój sprzeciw, na odrzucenie moich uczuć czy chęć zerwania wszelkich kontaktów za powód podając nadmierną kontrolę. Szykowałem już dla ciebie miejsce w domu. Niedługo naszym domu.

I oto nadszedł dzień, kiedy postanowiłem sięgnąć po moją własność. Po ciebie. Stałaś tyłem do mnie, zdejmując książkę z półki. Drzwiczki szafki zatrzasnęły się, wykonałaś półobrót, ja w tym czasie oparłem dłoń o ścianę, tuż przy twojej głowie, a włosy twoje były pierwszą cząstką, którą dane było mi bezkarnie musnąć.

− Jak się dzisiaj czujesz, Dolly?

Zdziwiłem cię tym pytaniem. Pokusiłbym się, że nawet przestraszyłem. Taka lękliwa.

− Dobrze... Ale czy my się znamy?

− Nie na tyle, na ile bym chciał. Mam nadzieję, że zechcesz to zmienić. – Uśmiechnięty obserwowałem zielone oczy. Lęk błyszczał w źrenicach, nie rozumiałaś... Niczego nie rozumiałaś. Nie wiedziałaś, kim jestem, czego od ciebie chcę. – Wolisz sushi czy spaghetti?

− Jedno i drugie. – Zaskoczyłem cię jeszcze bardziej. – Ale dlaczego o to pytasz?

− Po prostu zastanawiam się, dokąd cię zabrać. – Tak uroczo nieświadoma... Zamknąłbym cię w domu i już nigdy nie wypuścił. Choćby teraz, w tej chwili zaciągnąć cię siłą, sprawić byś była tylko moja.

− Zabrać? Ale ja... Ja nie wiem, czy to dobry pomysł. Praktycznie się nie znamy...

I to jedno zdanie zacisnęło palce mojej dłoni w pięść, ściągnęło brwi ku sobie, zagryzło wargi. Sprzeciwiłaś mi się. Jak śmiałaś? Jako moja własność masz być mi posłuszna!

Twój zlękniony wzrok podziałał na mnie natychmiastowo – cała złość zniknęła równie szybko jak się pojawiła. Nie potrafiłem się na ciebie długo gniewać. Nie chciałem cię przestraszyć. Należało cię oswoić, powoli, spokojnie, jak bezbronne, nieufne zwierzątko. Uśmiechnąłem się nieco zadziornie, chcąc byś następne moje słowa odebrała jako żart.

− Mam cię zmusić, Dolly? Naprawdę jestem zdolny do takich rzeczy. Zwłaszcza jeśli mi bardzo zależy. – Gotów byłem nawet użyć siły. Taka słaba... Twój opór nie byłby żadnym problemem.

− Zmusić? – Zirytowałaś się nieco. Zauważyłem to. Urocza była ta determinacja w oczach, zaciśnięte piąstki. – Kim ty w ogóle jesteś? Czego ode mnie chcesz?

− Spokojnie, tylko żartowałem. Chcę się jedynie z tobą umówić. Będę czekać przy wyjściu. – Żebyś mi przypadkiem nie uciekła, królewno.

− Ale...

− Przy wyjściu – powtórzyłem.

− Dobrze. – Spuściłaś głowę w geście poddania, najwidoczniej chcąc już zakończyć tę rozmowę. Taka uległa.

Tylko mojaWhere stories live. Discover now