− Wiktor? – Oplotłaś moją talię ramionami, ufnie przytulając się do pleców.
− Tak? – Dotknąłem twoich drobnych dłoni na brzuchu. Nadal zaskakiwały mnie takie gesty z twojej strony, chociaż byliśmy już parą od jakiegoś czasu i powinienem się przyzwyczaić.
− Ania organizuje imprezę w swojej wilii. Zaprasza wiele osób ze szkoły. Pomyślałam, że moglibyśmy pójść.
Zagryzłem wargi. Ta jedna wypowiedź omal nie wyprowadziła mnie z równowagi. Dlaczego chciałaś pójść na jakąś cholerną imprezę? Dawałem ci wystarczająco dużo swobody! Pozwalałem byś normalnie chodziła do szkoły, nie trzymałem cię pod kluczem. Może jednak powinienem wdrożyć mój plan wcześniej...
− Wiktor?
− Tak? – zabrzmiało to ostrzej aniżeli miało. Nie wystawiaj mojej cierpliwości na próbę, skarbie. Nigdzie nie pójdziesz, nie pozwolę na to.
− Pytałam czy pójdziemy na imprezę.
− Po co? – niemalże warknąłem.
− Żeby się zabawić – odparłaś rozbawiona, jednak mnie nie było do śmiechu. Chciałaś spotkać się z tymi wszystkimi samcami, którzy ślinili się na twój widok, którzy cię pożądali, marzyli o tobie, którzy oglądali się za tobą na korytarzu. Nie rozumiałem, dlaczego ci na tym zależało. Nie potrzebowaliśmy nikogo innego. Tylko ty i ja, nikt więcej.
− Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł...
− Dlaczego?
− Jakoś nie mam ochoty na spotkanie chlejących do oporu, zataczających się ludzi.
− Nie musimy siedzieć tam niewiadomo jak długo.
− Nie.
− Mogę iść sama. Chociaż wolałabym z tobą...
Moje pięści zacisnęły się. Sama?! Nie wolno ci! Nie masz prawa iść sama!
− Nie puszczę cię tam samej. – Starałem się, by zabrzmiało to spokojnie. Nie chciałem się z tobą kłócić. – Ktoś może zrobić ci krzywdę. Nie ufam pijanym ludziom. Zresztą nie muszą być pijani.
− Wiktor, ja potrafię o siebie zadbać. – Zaśmiałaś się wdzięcznie, twarz wtulając w moje plecy.
Westchnąłem.
− Pójdę z tobą.
− Naprawdę? Dziękuję! – Przytuliłaś mnie mocniej.
Nie spuszczę cię ani na chwilę z oka, królewno. Masz moje słowo.
***
Wystroiłaś się na imprezę w kraciastą spódniczkę i czarną bluzeczkę na ramiączkach. Włosy spięłaś w charakterystycznym nieładzie, udekorowałaś kokardą z deseniem odpowiadającym spódniczce i naciągnęłaś zakolanówki. Platformy zostały zastąpione przez trampki, żebyś mogła tańczyć bez obawy o skręcenie kostki. Mentalne przekleństwo obiło się o czaszkę, nie znajdując na szczęście ujścia w ustach, kiedy cię zobaczyłem. Wyglądałaś pięknie i kusząco. Zbyt pięknie i zbyt kusząco. Wiedziałem jak zareaguje reszta. Będę musiał cię dokładnie pilnować.
Dotarliśmy do przeklętej, hałaśliwej wilii. Już od progu uderzył błysk kolorowych świateł, muzyka docierała zewsząd głośnym dudnieniem, a alkohol był dosłownie wszędzie. Nie miałem nic przeciwko imprezom. Lubiłem na nie chodzić. Jednak teraz zrobiłbym wszystko, by się stąd wymknąć. Zabrać cię i uciec.
Ktoś natychmiast podbiegł z kieliszkiem. Jakiś nieznany mi idiota, który usiłował wcisnąć szkło w twoją rękę.
− Dziękuję, nie piję.
ČTEŠ
Tylko moja
PovídkyPisemna wersja komiksu o tym samym tytule. Ile jest się w stanie zrobić, by kogoś przy sobie zatrzymać? Gdzie leży granica między oczarowaniem i miłością a uzależnieniem oraz obsesją? Na pozór niewinne spotkanie Dolly na korytarzu, wywołuje u Wikto...