3. Już niedługo...

506 15 5
                                    


Ledwo przychodziło mi powstrzymywanie subtelnych gestów. Marzyłem o zanurzeniu dłoni w twoich włosach, poczuciu ciepła policzka pod moimi palcami, pocałunku... Pomyśl sobie, jak cudownie wyglądałyby nasze dłonie splecione w romantycznym uścisku... Chociaż takie zachowania dla mnie były definicją niewinności, ciebie z pewnością by zawstydzały. Nie byłaś jeszcze gotowa. Szanowałem to. Z trudem, ale szanowałem.

Stopniowo otwierały się przede mną płatki twojej osobowości, sekretów. Chociaż nadal pozostawałaś bardzo zdystansowanym kwiatuszkiem. Byłem jednak na dobrej drodze. Widać cierpliwość popłaca.

Uwielbiałem cię słuchać. Najbardziej, kiedy się rozgadywałaś. I gdy się śmiałaś – to był piękny dźwięk. Uwielbiałem na ciebie patrzeć. Teraz widziałem cię z bliska, widziałem cię dłużej. Nie byłaś jedynie przemykającą kruszynką, która szybko ginęła w tłumie, która nieświadomie mi uciekała. Byłaś moim kwiatuszkiem, czarną różyczką, którą miałem na wyciągnięcie ręki, którą mogłem w każdej chwili zamknąć w ramionach. Nie robiłem tego jednak, by wszystkiego nie zburzyć. Pozostawało mi tylko podziwianie twojej urody. Twoje długie włosy, finezyjnie spięte, zdobiące niby korona, z kilkoma niesfornie wyplątanymi pasmami, obowiązkowo z kokardą, kwiatami, innymi stylowymi akcesoriami. I sylwetka, taka drobniutka, krucha, delikatna, którą mógłbym przypadkowo skrzywdzić, gdybym zbyt mocno ją chwycił. I mroczno-urocze sukienki. I te twoje buty, wysokie, ale nie na tyle byś mogła pochwalić się wzrostem. Byłaś moim ideałem. Byłaś stąpającą dziewczęcością − piękną i wdzięczną, subtelną i zniewalającą.

− Jesteś piękna, królewno. – Półleżąc na łóżku, oglądałem twoją fotografię. – Jesteś moim najpiękniejszym skarbem.

Zabierałem cię w różne miejsca: do kina, kawiarni, na spacer. Podczas jednego ze spacerów pozwoliłem sobie na więcej. Zrobiłem jedną z niewinnych rzeczy, odrobinę jednak obawiając się jak na to zareagujesz. Najpierw spojrzałem w twoje oczy. Dotknąłem policzka, kciukiem sunąc po zarumienionej skórze. Zadowoliła mnie twoja reakcja na mój dotyk.

− Wiktor... − szepnęłaś.

− Cii...

Moje oczy musiały być teraz wygłodniałe, ale nie mogłem nic na to poradzić. Zbyt długo trzymałaś mnie na dystans. Kiedyś musiało się to skończyć.

− Co chcesz zrobić?

− Nic złego, Dolly. Nie bój się.

Lewą dłoń wplotłem w twoje włosy. Chciałem poczuć ich miękkość, jednocześnie upewniając się, że nie odsuniesz głowy. Prawą nadal gładziłem policzek. Usta ucałowały najpierw czoło osłonięte grzywką. Zsunęły się w kierunku ucha, by złożyć kilkakrotnie delikatne pocałunki. Trwałem przez chwilę, wtulony w naznaczone miejsce, by wreszcie dotknąć twoich drżących warg. Czego się bałaś, kruszynko? Nie robiłem nic złego. Nie było nic, a nic nieprzyzwoitego w naszym pocałunku. Był delikatny, nieśmiały, spokojny, starannie dopasowany pod ciebie. Mimo iż miałem ochotę przyciągnąć cię do siebie jak najmocniej, szarpnięciem pociągnąć twoje nadgarstki, by oplotły moją szyję, popchnąć na trawę, unieruchomić i móc dotykać, gdzie tylko chcę. Widzisz, jak bardzo dbałem o twój komfort?

Początkowo zdumienie cię sparaliżowało. Później dłonie oparłaś na mojej klatce piersiowej, lecz zanim poczułem niewielki napór, zdążyłem przycisnąć cię do mojego ciała. Twoje dłonie tkwiły teraz w mocnym uścisku naszych ciał. Z czasem zaczęłaś nieśmiało oddawać pocałunek. Uśmiech uniósł triumfalnie moje usta. Przeczesałem twoje włosy, takie miękkie i uległe pod dotykiem palców. Zupełnie jak ty.

Odsunąłem się tylko odrobinę. Nadal mocno tuliłem, nie chcąc jeszcze uwalniać twoich dłoni.

− Chyba nie było tak źle, prawda?

Zarumieniona spuściłaś wzrok. Musnąłem twój policzek, gdzie kwitły coraz wyrazistsze, różane barwy.

− Bolą mnie już nadgarstki. Puść mnie, proszę. – Zgrabnie zmieniłaś temat. Mogłem się spodziewać, że za wszelką cenę unikniesz odpowiedzi. Tylko twoje ciało zdradzało wszystko.

Niechętnie spełniłem twoją prośbę i pomogłem ci wstać. Wolnym krokiem odprowadziłem do domu. Jakże trudno było mi tak po prostu pozwalać byś wracała do siebie. Twoje miejsce było przy mnie. Niedługo tak będzie, kwiatuszku. Nasza sypialnia jest już w pełni gotowa, w łazience znajdują się wszystkie potrzebne tobie drobiazgi, garderobę uzupełniłem o sukienki dla ciebie. Jest jeszcze jedno pomieszczenie. Tajemnicza niespodzianka, która wymaga jeszcze kilku elementów.

Jeszcze raz tego dnia posmakowałem twoich ust i już po chwili patrzyłem jak znikasz, zostawiając po sobie wspomnienie pierwszego pocałunku, widoku zarumienionej twarzy, drobnej postury w moich ramionach. A ja zadrżałem z pożądania i starałem się ciebie nie zatrzymać.

Co ty ze mną robisz, królewno?

__________________________

Długo nic nie dodawałam. Brak motywacji i te sprawy. Ale wróciłam z nowym rozdziałem. :3 Dziękuję ślicznie za gwiazdki. ^^ Jeśli mogłabym prosić o jakieś wypowiedzi. Chciałabym wiedzieć, co sądzicie o tym opowiadaniu.

Tylko mojaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz