7.

212 9 1
                                    

DAJCIE ZNAK, ŻE ŻYJECIE



-Zaraz wpadnie tu Eskild i zacznie wpychać w Ciebie te czekoladowe ciastka.

-Chyba zwymiotuję jak tylko je zobaczę-mruknęłam.

-Nie wiem, czemu, ale on ma manie karmienia Cię. Wczoraj chciałem pożyczyć jego makaron, a on oczywiście zaczął robić mi wykłady o tym, że sam powinienem go sobie kupić, no i oczywiście mi go nie dał. Ale! Przyszłaś tylko do nas wieczorem, a on już leciał z ugotowanym spagetti do Ciebie, To jest chore. -zajęczał Isak.

-Jak widać mnie lubi.- zaśmiałam się.

-To kompletnie nie fair...- chłopak chciał chyba dalej kontynuować, ale przerwał mu dźwięk telefonu.

Na wyświetlaczu pojawiło się imię "Mahdi"

-A ten czego chce?- burknął chłopak, odbierając telefon, dając na głośnomówiący.

-Witam bardzo serdecznie tu firma pogrzebowa "Mahdi- czas sie zabić"- usłyszałam głos chłopaka i momentalnie zaczęłam chichotać. Isak parsknął.

-Czego chcesz?- zapytał.

-Sprzedać trumnę, a tak serio to zapytać co robicie.

-Co robicie?- zapytał Isak, ze zmarszczonymi brwiami.

-Oh no nie udawaj, Anna na pewno gdzieś tam jest.

-Właśnie przerwałeś nam. Rozmawialiśmy o manii Eskilda- powiedziałam, wyrywając Isakowi telefon.

Chłopak zaśmiał się.

-Macie ochotę wpaść na imprezę?- Mahdi w końcu przeszedł do rzeczy.

-U kogo? - zapytałam z podekscytowaniem.

- O nie! - wtrącił się Isak- Anna nigdzie nie idzie, mam dość trzymania jej włosów, kiedy rzyga i zaprowadzania jej do domu.

-Pf, to było miesiąc temu, teraz na pewno nie przesadzę z alkoholem. -powiedziałam z nadąsaną miną.

-Oczywiście, mówisz to przed każdą imprezą. - warknął Isak.

-Skończyliście? - z telefonu wydobył się głos Mahdiego. - Impreza jest u Evy. Mamy zioło i razem z Jonasem i Magnusem oczekujemy was, za pół godziny w kiblu Mohn.

-Za niedługo będziemy! - krzyknęłam, wstając na równe nogi, z nieposłanego łóżka Isaka. Chłopak rozłączył rozmowę i również wstał.

-Musimy iść?- jęknął.

-Tak, bo jako mój najlepszy przyjaciel, będziesz mi towarzyszył. Ah no i dopilnujesz, żebym się nie upiła.

Kiedy zobaczyłam minę chłopaka, wybuchnęłam śmiechem.

-Żartuję! Nie będę pić- przyrzekłam.

-Oby- chłopak zaczął zaścielać łóżko.- W mojej szafie są jakieś twoje sukienki. Chyba ta bordowa i czarna. Sam nie wiem.

-O mój Boże, wszędzie ich szukałam, mogłeś powiedzieć że są u Ciebie.

Otworzyłam drzwi szafy i wyciągnęłam obie kreacje. Zdecydowałam się na tę bordową. Miała szerokie ramiączka, nie za duży dekolt, była związana gumką w pasie oraz posiadała rozkloszowany, lekko tiulowaty dół. Sięgała mi do kolan. Szybko przebrałam się w obecność chłopaka, który również wciągał na siebie jakiś podkoszulek.

-Jak wyglądam? -zapytałam, robiąc piruet.

-Jak dziewczyna.

-Świetny komplement matole, oby tak dalej. Idziemy?

Chłopak pokiwał głową. Wyszliśmy z pokoju, a na korytarzu spotkaliśmy Eskilda.

-A gdzie wybiera się moja psiapsia? -zapytał chłopak.

-Na imprezę - mruknął Isak, przeglądając coś w telefonie.

-Nie Ciebie pytałem. -Eskild posłał mu buziaka w powietrzu.- Wyglądasz czarująco, jak zawsze.- zwrócił się do mnie.- Mam nadzieję, że wrócicie o normalnej porze. A i Isak nie przesadź z alkoholem.

Chłopak momentalnie podniósł głowę.

-Ja mam nie przesadzić? To ona ciągle pije - wskazał oskarżycielsko na mnie.

-Mój aniołek?- Eskild objął mnie ramieniem, a ja z uśmiechem triumfu patrzyłam na przyjaciela.

-Nie ja nie mam na was siły- Isak ostentacyjnie rozłożył ręce.

-Dobra, my już będziemy sie zbierać- powiedziałam, śmiejąc się.

-O nie droga panno, najpierw to ty zjesz kanapki, które dla Ciebie zrobiłem.

-O tym właśnie mówię- krzyknął Isak- Ty- pokazał na Eskilda- masz jakąś manie karmienia jej.- pokazał na mnie.

-Jesteś po prostu zazdrosny, że nie karmię Ciebie- rzucił Eskild prowadząc mnie do kuchni.

-Anna idziemy, zaraz nie będzie żadnej imprezy- powiedział naburmuszony Isak.

I wtedy właśnie przypomniała sobie, że powinnam już dawno balować u Evy.

-No właśnie, Eskild, słońce, nie mogę nic zjeść, muszę lecieć, bo impreza ucieka.

-Na pusty żołądek nigdzie Cię nie puszcze- chłopak założył ręce na piersi, a Isak zaczął rzucać przekleństwami pod nosem.

-Obiecuję, że jak przyjdę, zjem wszystko co będziesz chciał.- złożyłam już drugie, dzisiejszego dnia przyrzeczenie.

-Nawet zupę grochową?- zapytał.

-Nawet to- przez moją twarz przebiegł grymas. Nienawidziłam tej zupy.

-Dobra możecie iść- chłopak zaczął ruszać rękami, abyśmy już opuścili kuchnie.

Wyszliśmy z mieszkania i już po chwili kierowaliśmy się w stronę domu Mohn. Przez całą drogę rozśmieszaliśmy się wzajemnie i rozmawialiśmy o jutrzejszym dniu.

Jednakże, jakoś w połowie drogi spotkaliśmy pedałującego w naszą stronę Jonasa z Mahdim na ramie. Widok był tak śmieszny, iż oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Chłopcy podjechali do nas zmęczeni.

-Impreza skończona- wydyszał Jonas.

-Jak to? - zapytaliśmy w tym samym czasie.

-Policja- powiedział Mahdi -ale mamy wódkę.

-Więc gdzie idziemy?- zapytałam.

-Do Isaka?- zapytał Jonas, patrząc na mojego przyjaciela.

-Może być- chłopak wzruszył ramionami.

Całą noc siedzieliśmy w kuchni. Chłopcy z Eskildem rozmawiali i śmiali się, pijąc alkohol. Ja natomiast, jadłam grochówkę.

Przynajmniej dotrzymałam obietnic.






_________________________________________



Coś takiego krótkiego i beznadziejnego. Chciałam dać tylko znak, że żyję i nie zapomniałam o tym opowiadaniu.






Zaraz będę prostować włosy i ogólnie przepraszam, że nic tu nie dodawałam, ale miałam bierzmowanie, przygotowania do testów (które szczerze mam głęboko w dupie) i trochę pracy w domu.






Czekam na wene. I motywacje.



Miłego jutrzejszego dnia! xoxo

Ola

PS. BŁAGAM NAPISZCIE JAKIKOLWIEK KOMENTARZ NAWET W STYLU "lubię placki" BŁAGAM 😞

One Shots-SKAMWhere stories live. Discover now