Jak pieprzony Anioł Stróż

6.5K 643 795
                                    

W momencie, kiedy jego mama stanęła w drzwiach, Hinata niemal wyślizgnął mi się z rąk. Rozumiem, że dla pewnej części populacji mogło to wyglądać śmiesznie. Ja, trzymający go kurczowo za bluzę i szczękę, rozpaczliwie próbując zachować godność i równowagę. Jego mama, śliczna kobieta o groźnym spojrzeniu, po prostu patrzyła się na mnie.

- Um... - wymamrotałem, podciągając tego gluta wyżej. – Dzień dobry... jestem kolegą Hinaty... zasłabł nam na treningu i...

Jednym ruchem wzięła ode mnie larwę, prawie przerzuciła go przez ramię i uśmiechnęła się do mnie.

- Miło mi cię poznać! – uświadczyła i obróciła się. – Natsu! Nastaw wodę! Mamy gościa!

- Ale ja... - próbowałem się ulotnić.

Na moje nieszczęście, ta kobieta złapała mnie za szmaty i siłą wciągnęła do swojego domu. Mała pomarańczowa kulka przemknęła koło moich nóg i o mało nie rozbiłem głowy o wieszak.

- Co się stało braciszkowi? – zapytała kulka.

- Znowu zasłabł – mruknęła kobieta i jak gdyby nigdy nic rzuciła go na kanapę. – Już naprawdę nie wiem co z nim zrobić... Chociaż i tak jest lepiej. Kiedyś trenował tyle, że codziennie ktoś przynosił go do domu nieprzytomnego. Ja mu pokażę... - mamrotała z bardzo niebezpieczną miną, ale zaraz znów uśmiechnęła się do mnie. – Jak ci na imię, kochany?

Na moment zapomniałem jak się mówi. Jeśli Hinata był jak słońce, to jego matka była jak chmury burzowe.

- Kageyama Tobio – przedstawiłem się tak grzecznie jak się dało. – Przepraszam, czy mogę skorzystać z łazienki?

- Oczywiście, kochany. Tym korytarzem i na lewo.

Zamknąłem się tam żeby zaraportować kapitanowi, że dostarczyłem jego ukochane dziecko do domu. Odesłał mi uniesiony kciuk. Czy to jakieś plusy, które muszę zbierać żeby dostać jego koszulkę? Kiedy wróciłem do głównego pomieszczenia, pomarańczowa kulka grzebała Hinacie w nosie a pani mama kroiła apetycznie wyglądające ciasto na kawałki.

- Naprawdę nie trzeba... - próbowałem się wykręcić, bo było późno i...

- Ależ muszę ci jakoś podziękować za to, że opiekujesz się moim synem – dostałem kolejny, burzowy uśmiech. – Shoyo może i nie jest naukowym orłem, ale naprawdę łatwo znajduje przyjaciół. Przynajmniej o to się nie martwiłam, kiedy przepisywał się do nowej szkoły.

Postawiła przede mną ciasto i herbatę. Ona i Hinata mieli coś wspólnego – gadatliwość. Pani mama mówiła i nawet nie sprawdzała, czy słucham. Larwa doszła do siebie, kiedy zdążyłem wypić połowę herbaty. Jego siostra w tym czasie powpinała mu biedronkowe spinki we włosy. Och, powstrzymać się od śmiechu w tamtym momencie to był nie lada wyczyn.

- Kageyama? – zapytał, rozglądając się. – Co robisz w moim domu?

- Przywiózł cię tutaj – prychnęła jego matka. – I co ja mówiłam o przetrenowywaniu się?

- Ja nie chciałem! – obaj wyczuliśmy, że zaraz ta kobieta go zniszczy. – Jakoś tak samo wyszło, prawda Kageyama?

Nie chciałem przyznawać, że pośrednio to moja wina, że go do tego doprowadziłem. Mogłem go trochę oszczędzić. Po prostu przytaknąłem na wszystko co mówił co trochę ułagodziło jego mamę.

- Może to przez tę przeprowadzkę? – zmieniła front. – No dobrze już. Zrobiłam ci kąpiel, Shoyo. Idź się myć. – spojrzała na mnie. – Może odwiozę cię do domu, Tobio-kun?

Moje prywatne słońceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz